Po wyborach 15 października widać jak na dłoni rozgoryczenie, ból i cierpienie w obozie PiS. Partia, która przez osiem lat czerpała z władzy pełnymi garściami, nie może pogodzić się przede wszystkim z utratą wpływu na media publiczne. Bez ich kontroli partia Jarosława Kaczyńskiego czuje się jak dziecko we mgle.
Nie było zapowiadanych blokad i wojska na ulicach, jakiegoś zamachu stanu, co zapowiadało wielu polityków i komentatorów. Partię zabolało najbardziej coś, za pomocą czego mogło skutecznie docierać do swojego elektoratu i eliminować jednocześnie politycznych przeciwników, czyli mediów, choć to zaprzeczenie pluralizmu i przede wszystkim misji mediów publicznych. Stąd też w sondażach większość Polaków popiera radykalne działania rządu Tuska dotyczące zmian w mediach publicznych. Po latach partyjnej propagandy ludzie mieli po prostu dość. Jarosław Kaczyński, który po ośmiu latach nie zainwestował w jakiś prywatny medialny projekt, pompując ogromne pieniądze w TVP, został z niczym. Nadal będą przy nim usłużni dziennikarze, ale bez większego wpływu na rzeczywistość, radykalizując się coraz bardziej, staną się jeszcze bardziej antysystemowi. Ostatnie skandaliczne wypowiedzi w Telewizji Republika są tego zapowiedzią.
Czytaj więcej
Przed Włodzimierzem Czarzastym i Robertem Biedroniem wielka szansa w koalicji Donalda Tuska.
Partia, która przegrywa w wyborach parlamentarnych, zazwyczaj przez najbliższe miesiące traci poparcie społeczne. Zapewne podobnie będzie z PiS, przy którym pozostanie najbardziej radykalny odłam wyborców, to jednak nie oni decydowali o dwukrotnym zwycięstwie w 2015 i 2019 roku, tylko umiarkowani i centrowi, którzy zazwyczaj decydują o ostatecznym sukcesie wyborczym. Trudno sobie dziś wyobrazić, aby czymś ich skusił Jarosław Kaczyński i miał coś sensownego do zaproponowania. Planowany marsz w obronie dziennikarzy, którzy zarobili miliony, nie poruszy wielkich tłumów, tylko najbardziej zdyscyplinowany elektorat, przyzwyczajony do prostego przekazu, który przez osiem lat płynął z mediów publicznych. To, że była to „zła propaganda”, przyznał nawet prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz. Bez wpływu na media publiczne, bez ich sterowania, PiS będzie rychło blaknąć w oczach swoich wyborców, odciętych od przekazu.
Media były zawsze instrumentem sprawowania władzy, a PiS udowodnił w ostatnich latach, jak bardzo skutecznym. Polityczny maraton w 2024 roku, który w dużej mierze zdecyduje o przyszłości partii, rozpoczyna się już w kwietniu, bojem o samorządy. Na tę chwilę nic nie wskazuje na to, aby PiS powtórzył swój świetny wynik wyborczy z 2018 roku, gdy udało się zdobyć władzę w kilku sejmikach. Z kolei czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego, mogą okazać się jeszcze trudniejsze, gdyż te, nie licząc ostatnich, były tradycyjnie dla PiS najtrudniejsze, a jawnie antyeuropejski kurs może odstraszyć centroprawicowych wyborców.