Przemysław Prekiel: Trudny rok Lewicy

Przed Włodzimierzem Czarzastym i Robertem Biedroniem wielka szansa w koalicji Donalda Tuska.

Publikacja: 03.01.2024 03:00

Współprzewodniczący Nowej Lewicy - Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń

Współprzewodniczący Nowej Lewicy - Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń

Foto: PAP

Rok 2023 nie był dla Nowej Lewicy łatwy. Partia co prawda weszła do rządu, po 18 latach będzie współodpowiadać za państwo, wyłączając Lewicę Razem, straciła jednak pół miliona swoich wyborców, będąc najsłabszą formacją w szerokiej koalicji.

Dwucyfrowy wynik z 2019 r. był sukcesem Czarzastego, który przejmował partię będącą w rozsypce, z której uciekali ważni działacze, a jej jedyną mocną stroną byli lojalni członkowie z partyjnych dołów, którzy pamiętali potęgę SLD z początku XXI wieku. Obecny wicemarszałek Sejmu dobrze zdawał sobie sprawę ze zmieniającej się struktury elektoratu własnej formacji, która ze względów biologicznych odchodziła na wieczną wartę.

Czytaj więcej

Włodzimierz Czarzasty: Media publiczne chcemy przejąć zgodnie z prawem

Kręte drogi

Włodzimierz Czarzasty, jak na pragmatyka przystało, przystał na sojusz z młodymi gniewnymi, czyli dawną partią Razem, choć w przeszłości nie brakowało między formacjami złośliwości, przypominając historyczny spór SDKPiL a PPS. Była to w zasadzie transakcja wiązana. Stare SLD zyskało wigor, świeży narybek i energicznych działaczy, ci zaś otrzymywali szerokie możliwości oparte na licznych strukturach w kraju. Ten eksperyment powiódł się znakomicie i w 2019 r. lewicowa koalicja wprowadziła do Sejmu 49 posłanek i posłów. Wynik, w niebywale spolaryzowanej polskiej polityce, był olbrzymim sukcesem.

Podczas drugiej kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy Lewica musiała sprytnie lawirować pomiędzy ostrą krytyką rządów PiS, a jednocześnie próbować dystansować się do partii Donalda Tuska, który po powrocie do kraju skupił na sobie uwagę większości mediów i elektoratu anty-PiS. Początkowo Lewicy udawało się to w trudnych warunkach wykonywać.

Przed Lewicą długi marsz, a czasu niewiele.

Krytykami rządów PO-PSL z lat 2007–2015 byli przede wszystkim działaczki i działacze Lewicy Razem, dla których Tusk był symbolem neoliberalnego kursu w gospodarce, umów śmieciowych i cięć społecznych. Również stare SLD było wówczas w ostrej opozycji do rządów Tuska, prowadząc m.in. z OPZZ racjonalną walkę o głosy socjalnego elektoratu. Determinacji w zasadzie w tej krytyce starczyło wyłącznie Zandbergowi i spółce, którzy do rządu Tuska nie weszli, bowiem Czarzasty zaczął coraz widoczniej być podobny do lidera PO. Jego pojawienie się na Marszu Miliona Serc, choć dobrze odebrane, odbyło się jednak na partyjnej imprezie PO, więc i sukces musiał przejąć były premier. Inną strategię obrała Trzecia Droga, której liderzy, wbrew liberalnym naciskom, nie pojawili się wówczas, prowadząc kampanię w terenie. Odrobili tym samym lekcję z 2019 r. z wyborów do PE, gdzie w Koalicji Europejskiej ludowcy zatracili swoją tożsamość, tracąc poparcie w swoich bastionach, zwłaszcza w miastach powiatowych.

Czytaj więcej

Adrian Zandberg: Czekam, aż posłowie PiS-u zaczną występować w koszulkach „OTUA”

Silna pozycja

Obecnie przedstawiciele Lewicy mają silną pozycję w rządzie Tuska. Mają wicepremiera i niemal w każdym resorcie podsekretarza stanu, z wyjątkiem Ministerstwa Finansów, co jest nieco zaskakujące. Po niemal dwóch dekadach bycia w opozycji, z czego cztery lata bycia opozycją pozaparlamentarną, lewica powoli i systematycznie ma szansę nabrać wiatru w żagle. W obecnym rządzie jest wiele wyrazistych postaci, którym nie brakuje wiary i energii w prawdziwą zmianę w polskiej polityce. Nowa minister pracy, rodziny i polityki społecznej ma ogromną szansę stać się na nowo wyrazicielką przede wszystkim klasy pracującej, przywrócić resortowi etos pracy, a pracownikom godność.

Lewica powinna być w tym rządzie przedstawicielką wszystkiego tego, co publiczne. Zadbać o godną płacę i pracę, o publiczny transport, o wysoką jakość polskiej gospodarki, o zwiększenie nakładów na naukę, o poprawę chorej od lat sytuacji w polskiej służbie zdrowia, choć to zapewne nie praca na cztery lata, ale co najmniej kilkanaście, gdzie potrzebny jest konsensus wszystkich sił politycznych i społecznych w kraju, tak aby w służbie zdrowia zapanował swoisty pakt zdrowia, bez ciągłych zmian i chaosu.

Czytaj więcej

Hołownia kontra Biedroń. Marszałek Sejmu: Radzę, aby spuścił z tonu

Budowa pozycji

Wiele działaczy Lewicy zasili ministerstwa, urzędy publiczne, spółki Skarbu Państwa. Nie będzie to trwało wiecznie. Przed Lewicą długi marsz, a czasu niewiele. Na horyzoncie są wybory samorządowe oraz do PE. Jeśli Lewica chce być trwałym podmiotem Koalicji 15 października, powinna w nich wystartować jako zwarty, socjaldemokratyczny podmiot. Nic tak nie buduje pozycji politycznej jak wynik wyborczy. Jeśli Włodzimierzowi Czarzastemu i Robertowi Biedroniowi wystarczy sił i determinacji, mogą sprawić, aby lewicowy sztandar nadal płynął ponad trony.

Autor jest publicystą, politologiem, autorem biografii Stanisława Dubois i Ludwika Cohna

Rok 2023 nie był dla Nowej Lewicy łatwy. Partia co prawda weszła do rządu, po 18 latach będzie współodpowiadać za państwo, wyłączając Lewicę Razem, straciła jednak pół miliona swoich wyborców, będąc najsłabszą formacją w szerokiej koalicji.

Dwucyfrowy wynik z 2019 r. był sukcesem Czarzastego, który przejmował partię będącą w rozsypce, z której uciekali ważni działacze, a jej jedyną mocną stroną byli lojalni członkowie z partyjnych dołów, którzy pamiętali potęgę SLD z początku XXI wieku. Obecny wicemarszałek Sejmu dobrze zdawał sobie sprawę ze zmieniającej się struktury elektoratu własnej formacji, która ze względów biologicznych odchodziła na wieczną wartę.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny