Prawdopodobieństwo konieczności fizycznej obrony Polski przed agresją Rosji w przeciągu paru najbliższych lat wynosi 50 procent. Aż 50 procent.
Jeżeli dojdzie do zamrożenia konfliktu w Ukrainie, aneksji części jej terytorium przez najeźdźcę, to Rosja pójdzie dalej. Przy obecnych mocach produkcyjnych rosyjskiego przemysłu należy się spodziewać odtworzenia jej potencjału bojowego sprzed 2022 roku w przeciągu trzech–pięciu lat. I będzie to potencjał wzmocniony żołnierzem zaprawionym w boju oraz doświadczeniem współczesnego pola walki, w tym konfrontacją z nowoczesnym sprzętem NATO w Ukrainie. Czy skierują ten potencjał przeciwko Mołdawii, Estonii, Finlandii czy Polsce, zależy od wielu czynników, ale ryzyko jest poważne.
Czytaj więcej
Według urzędnika wywiadu jednego z europejskich państw rosyjscy urzędnicy mają nadzieję, że były...
Piszę o tym nie po to, by kogoś przestraszyć, lecz by nas, jako naród, zmobilizować oraz przywrócić właściwe proporcje polskiej debacie publicznej. Dziś gołym okiem widać, że na scenie politycznej będzie się rysował podział nie na prawicę i lewicę, większość rządową i opozycję, lecz na państwowców i ignorantów.
Państwowców, którzy potrafią rozróżnić kampanię wyborczą, kiedy uwypukla się różnice między partiami, od codziennej pracy dla bezpieczeństwa Polski, która wymaga szukania tego, co wspólne. Debatę na tematy ważne, choć wtórne, takie jak system podatkowy, ustrój sądów, relacje rząd–samorząd, od debaty o sprawach fundamentalnych, czyli jak sprawić, by dzięki swojej armii i dyplomacji Polska przetrwała.