Można było bez trudu przewidzieć, że opór przeciwko wyborowi Elżbiety Witek na wicemarszałka Sejmu będzie duży i że ta kandydatura najpewniej nie przejdzie. Z jednej strony można by powiedzieć: trudno, aby którakolwiek partia godziła się na dyktat, gdy idzie o swojego kandydata na wicemarszałka. Z drugiej – każdy wicemarszałek musi uzyskać w głosowaniu bezwzględną większość głosów. Jest tu więc element demokratycznej weryfikacji, który w pewnych okolicznościach może się ścierać z dobrym obyczajem parlamentarnym. Tyle że PiS tyle takich obyczajów zdołał zniszczyć, że odwoływanie się do nich przez ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wyglądałoby raczej na kpinę.
Kandydaturę Elżbiety Witek podsumował najlepiej poseł Grzegorz Braun (przed głosowaniem na marszałka Sejmu), przypominając między innymi jej zachowanie wobec posłów, którzy nie chcieli się podporządkować absurdalnym zarządzeniom covidowym podczas pandemii. Na konferencji prasowej Mariusz Błaszczak nazwał potem wystąpienie posła skandalicznym, a to, że nowo wybrany marszałek Sejmu Szymon Hołownia się do niego „nie odniósł”, uznał za „haniebne”. Doprawdy, nie wiem, jak Szymon Hołownia mógłby się do słów Grzegorza Brauna odnieść. Może powinien był bić brawo.
Czytaj więcej
Prezes PiS ruszył na wojnę z UE. To plan samobójczy i destrukcyjny dla polskiej prawicy.
Tyle że wszystko to tak naprawdę żadnej szkody PiS nie wyrządziło. Przeciwnie: Elżbieta Witek forsowana była najpierw na marszałka, potem na wicemarszałka celowo i wręcz z nadzieją, że jej kandydatura zostanie odrzucona.
Teraz PiS będzie mógł bowiem na dobre – dodatkowo po odrzuceniu kandydatury senatora Pęka na wicemarszałka Senatu – rozwinąć strategię, którą bardzo już wyraźnie zasygnalizował w ostatnich wystąpieniach Jarosław Kaczyński: strategię opozycji totalnej. Jej elementem będzie pokazywanie siebie samych jako prześladowanych i tłamszonych. Elementem tego scenariusza było niezaakceptowanie pani Witek.