Jacek Czaputowicz: Decyzje PKW zniekształcą nie tylko wynik referendum, ale też wynik wyborów

Oczywiste jest, że odmawiający przyjęcia karty referendalnej nie będzie głosował na PiS. Adnotacje komisji przy nazwiskach w spisie wyborców utworzą więc listę proskrypcyjną przeciwników władzy – pisze o decyzjach PKW były minister spraw zagranicznych w rządzie Mateusza Morawieckiego.

Aktualizacja: 30.08.2023 15:47 Publikacja: 30.08.2023 15:00

Przyznanie komisjom prawa do dokonywania adnotacji w spisach wyborców tworzy pole do nadużyć

Przyznanie komisjom prawa do dokonywania adnotacji w spisach wyborców tworzy pole do nadużyć

Foto: AdobeStock

Przypominamy tekst, o którym na środowej konferencji mówił  przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak.

Zapewne niejeden z czytelników zetknął się z sytuacją, kiedy policjant, wręczając mandat za wykroczenie, informował go, że przysługuje mu prawo odmowy przyjęcia mandatu, a wtedy sprawa zostanie skierowana do sądu. Myślę, że większość z nas w takiej sytuacji mandat przyjmuje, nawet gdy ma wątpliwości co do jego zasadności. Sytuacja ta mi się skojarzyła, gdy czytałem wyjaśnienia Krajowego Biura Wyborczego na temat najbliższych wyborów: „Jeżeli wyborca odmówi przyjęcia karty lub kart do głosowania obwodowa komisja wyborcza odnotuje to w spisie wyborców”.

Komisje wyborcze dzięki referendum stworzą listy przeciwników władzy

Drugie skojarzenie to doświadczenie komunizmu. Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że władze PRL nawoływały do udziału w głosowaniach, które dawały im pewną legitymację. Ci, którzy w głosowaniach nie uczestniczyli, byli klasyfikowani jako wrogowie. Frekwencja rzeczywiście była zawsze wysoka, jednak nie dlatego, że obywatele masowo popierali komunistów, lecz dlatego, że nie chcieli znaleźć się na liście proskrypcyjnej przeciwników władzy. Obawiali się zablokowania awansu, odmowy paszportu czy kłopotliwego zainteresowania ze strony służby bezpieczeństwa. Nie było przy tym ważne, czy zagrożenie to było realne, wystarczyło, że społeczeństwo było przekonane, że tak to działa.

Czytaj więcej

Były minister w rządzie PiS: Zbliżamy się do Białorusi. Wybory mogą być podważone

Trudno oprzeć się wrażeniu, że PKW przywraca te czasy komunizmu. Dlaczego wyborca, który nie chce brać udziału w referendum, ma czegokolwiek odmawiać? Według Słownika Języka Polskiego PWN  „odmawiać” oznacza „nie zgodzić się na spełnienie czyjejś prośby, propozycji lub czyjegoś żądania”.  Jakim prawem komisje będą kierować do obywateli jakieś prośby, propozycje czy żądania? I odnotowywać ich niespełnienie w spisie wyborców. Przecież zasady demokracji, Konstytucja RP i prawo wyborcze uznają, że wyborca ma wolną wolę, to on decyduje i nie musi niczego odmawiać. Może sobie też nie życzyć robienia jakichś adnotacji przy jego nazwisku w spisie wyborców.

Stanowiska wobec referendum są jasne: Prawo i Sprawiedliwość jest za, opozycja przeciw. Zostały one potwierdzone głosowaniem w Sejmie. W sytuacji tej jest oczywiste, że odmawiający przyjęcia karty referendalnej nie będzie głosował na PiS. Adnotacje komisji przy nazwiskach w spisie wyborców utworzą więc listę proskrypcyjną przeciwników władzy. Włączenie do tworzenia tej listy komisji wyborczych to bezczelność, na którą nawet komuniści się nie zdecydowali.

Decyzje PKW naruszają zasadę tajności głosowania i mogą zniekształcić wynik wyborów

Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Sylwester Marciniak wyjaśnia, że odmowa odebrania karty „musi zostać odnotowana, ponieważ jest to kwestia ilości wydanych kart”. Jednak logiczne byłoby rejestrowanie kart wydanych, czy – jeszcze lepiej – by wyborcy sami potwierdzali odebranie karty referendalnej, tak jak to było we wszystkich dotychczasowych głosowaniach. Przyznanie komisjom prawa do dokonywania adnotacji w spisach wyborców tworzy także pole do nadużyć. Trudno oczekiwać, by obywatele się nie obawiali, że ktoś dokona wpisu niezgodnego z prawdą lub zrobi zdjęcie podpisu i adnotacji komisji, które później zostanie ujawnione.

Czytaj więcej

O. Ludwik Wiśniewski: List otwarty do Pań Posłanek i Panów Posłów Zjednoczonej Prawicy

Przede wszystkim jednak decyzje PKW naruszają zasadę tajności głosowania. Zapewnia ona, że nie jest możliwe ustalenie, w jaki sposób wyborca zagłosował. Ta kluczowa dla demokracji zasada zapobiega zastraszaniu obywateli, wpływaniu na sposób ich głosowania i wypaczaniu wyniku wyborów.

Fakt odebrania przez wyborców karty referendalnej, inaczej niż jej nieodebranie, nie świadczy jeszcze o tym, jak zagłosowali

Wprowadzone przez PKW zasady uprzywilejowują zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, którzy potwierdzą podpisem odbiór kart wyborczych i referendalnej. Ich głos pozostanie tajny, fakt odebrania przez wyborców karty referendalnej, inaczej niż jej nieodebranie, nie świadczy jeszcze o tym, jak zagłosowali.

W innej sytuacji są osoby przeciwne referendum. Mogą odmówić przyjęcia karty, co będzie skutkować adnotacją komisji w spisie wyborców. Ponieważ stanowiska władz i opozycji zostały jasno wyrażone, będzie to też informacja o niegłosowaniu na kandydatów PiS. Zapewne częściej odmawiać przyjęcia karty będą mieszkańcy dużych ośrodków niż ośrodków mniejszych, gdzie społeczności lokalne lepiej się znają. Wśród członków komisji i mężów zaufania mogą być osoby, wobec których ujawnienie preferencji wyborczych może być uznane za ryzykowne.

Czytaj więcej

Jarosław Flis: Referendum objawem paniki w PiS

Czy PKW naraża Polskę na zarzut łamania rządów prawa?

Inna grupa wyborców to ci, którzy nie popierają referendum, jednak odbiorą karty referendalne. Podobnie jak w czasach komunistycznych będą oni obawiać się sankcji w postaci adnotacji w spisie wyborców. Trudno się dziwić, że np. pracownicy urzędów administracji, szkół czy przedsiębiorstw zależnych od władz nie będą chcieli ujawnić swoich politycznych poglądów. Frekwencja w referendum będzie więc określać sumę głosów tych, którzy wezmą w nim udział zgodnie ze swymi przekonaniami oraz tych, którzy zrobią to pod wpływem zastosowanego przez PKW szantażu.

Część osób krytycznych wobec referendum nie będzie chciała ujawnić swoich preferencji wyborczych ani też pójść na kompromisy moralne. Naruszenie zasady tajności głosowania skłoni ich do pozostania w domu, co zwiększy szanse wyborcze obozu władzy

Wreszcie część osób krytycznych wobec referendum nie będzie chciała ujawnić swoich preferencji wyborczych ani też pójść na kompromisy moralne. Naruszenie zasady tajności głosowania skłoni ich do pozostania w domu, co zwiększy szanse wyborcze obozu władzy. Wprowadzone przez PKW zasady zniekształcają więc nie tyko wynik referendum, ale też wynik wyborów do Sejmu i Senatu. Narzuca się pytanie, czy Państwowa Komisja Wyborcza nie naraża Polski na zarzut łamania rządów prawa, których uczciwe i demokratyczne wybory są filarem.

Autor

Prof. Jacek Czaputowicz

Politolog, wykładowca UW, w latach 2008–2012 dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, od stycznia 2018 do listopada 2020 minister spraw zagranicznych; w czasach PRL działacz opozycji demokratycznej, jeden z założycieli Niezależnego Zrzeszenia Studentów oraz Ruchu Wolność i Pokój

Przypominamy tekst, o którym na środowej konferencji mówił  przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak.

Zapewne niejeden z czytelników zetknął się z sytuacją, kiedy policjant, wręczając mandat za wykroczenie, informował go, że przysługuje mu prawo odmowy przyjęcia mandatu, a wtedy sprawa zostanie skierowana do sądu. Myślę, że większość z nas w takiej sytuacji mandat przyjmuje, nawet gdy ma wątpliwości co do jego zasadności. Sytuacja ta mi się skojarzyła, gdy czytałem wyjaśnienia Krajowego Biura Wyborczego na temat najbliższych wyborów: „Jeżeli wyborca odmówi przyjęcia karty lub kart do głosowania obwodowa komisja wyborcza odnotuje to w spisie wyborców”.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Sondaż: Komisja ds. badania wpływów rosyjskich dzieli Polaków. Wyborcy PiS przeciw
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Polska była proizraelska, teraz głosuje w ONZ za Palestyną
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Czy sprawa sędziego Tomasza Szmydta najbardziej zaszkodzi Trzeciej Drodze i Lewicy?
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jarosław Kaczyński podpina się pod rolników. Na dłuższą metę wszyscy na tym stracą
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Czy rekonstrukcja rządu da nowe polityczne paliwo Donaldowi Tuskowi