Prawie każdy zetknął się z sytuacją, że ktoś w żartach posunął się za daleko. Albo po prostu niezręcznie wyszło. Sam pracowałem kiedyś przy telewizyjnym programie, w którym w puencie kabaretowego skeczu padło słowo „rak”. Tymczasem pech chciał, że nowotwór ledwo co wyleczył jeden z bohaterów talk-show. Tak się przypadkiem złożyło, że w tekście ta choroba była przykładem czegoś, co jest wyjątkowo trudno wyleczyć.

Dlatego nie mogę się zdobyć na potępienie Krzysztofa Daukszewicza za ponoć transfobiczny żart w „Szkle kontaktowym”. Przede wszystkim nie widziałem u niego negatywnej intencji. Dowcip wyniknął z kontekstu, bo wcześniej rozmawiano o wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego dotyczących płci. Prezes PiS powiedział kiedyś mianowicie, że „czuje się kobietą”. Daukszewicz „pociągnął żart” i zadał retoryczne pytanie, „jakiej płci jest dzisiaj” Piotr Jacoń. Dopiero po chwili zrozumiał, co powiedział, bo najwyraźniej przypomniał sobie, że dziennikarz TVN 24 jest ojcem transpłciowego dziecka. Skomentował to nawet słowami: „chyba pie… głupotę”.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Hans Kloss na peryferiach

No cóż, wyszło nad wyraz niezręcznie. I oczywiście musiało to być bardzo nieprzyjemne dla ofiary niefortunnego żartu. Ale przecież takie rzeczy się zdarzają i mam niejasne poczucie, że całej sprawie towarzyszy obecnie niewiarygodny wręcz festiwal hipokryzji. Oburzają się także ci, którym nie przeszkadzają dowcipy bardziej brutalne, by nie powiedzieć chamskie. „Szkła kontaktowego” nie oglądam nie z powodu niezręcznych żartów, tylko dlatego, że z ekranu wieje obezwładniająca nuda. Ale, jak słusznie zauważył kiedyś zaprzyjaźniony redaktor, jeśli chodzi o dowcip, to działa tylko jedno kryterium: statystyczne. Albo większość uważa, że coś jest śmieszne, albo nie. W przypadku „Szkła kontaktowego” widzowie TVN 24 głosują pilotami i to kończy dyskusję.

A sama historia przypomina nam, że dobry żart zwykle prowokuje i dotyczy kwestii istotnych. Dlatego czasem ktoś może się poczuć dotknięty. Niestety, taka cena musi być w całą transakcję wliczona. Inaczej zaczyna się cenzura, którą usiłują wprowadzić heroldowie politycznej poprawności. Tymczasem wolność satyry jest nierozerwalnie związana z wolnością słowa. Żartować można ze wszystkiego. Zawsze pojawia się jednak pytanie o formę i kontekst.