Bogusław Chrabota: Narutowicz i my

Dokładnie sto lat temu, 16 grudnia 1922 r., doszło do zbrodni, która zostawiła trwałe piętno na swoich czasach. Wyciągnijmy z niej wnioski. Brońmy się przed nienawiścią.

Publikacja: 15.12.2022 21:32

Gabriel Narutowicz

Gabriel Narutowicz

Foto: Domena publiczna

Zabójstwo pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta wolnej Polski rzuciło trudny do zaakceptowania cień na II Rzeczpospolitą, która – mimo iż niepodległa – straciła na zawsze swoją niewinność. A przecież to o niej marzyły pokolenia Polaków pod zaborami. To ona śniła się naszym przodkom. Zbrodnia na Narutowiczu miała swoje dramatyczne następstwa; zażarty polityczny spór między stronnictwami doprowadził do ofiar zamachu majowego, anonimowych zabójstw, prześladowań obywateli polskich żydowskiego i ukraińskiego pochodzenia, procesu brzeskiego i Berezy Kartuskiej.

Trudno oczywiście dowodzić, że wszystkiemu winny był ów czyn owładniętego nienawiścią Eligiusza Niewiadomskiego; niemniej akt, którego dokonał, był swoistym signum temporis, zapowiedzią złych czasów. Z tym większą pokorą trzeba przyznać, że rękę mordercy prowadziła fala medialnego hejtu, w którym swój udział miał ówczesny redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Stanisław Stroński. Ta pamięć jest dla wszystkich jego następców obciążeniem, podobnie jak i wskazówką, by zrobić wszystko, iżby nigdy, przenigdy w polskiej demokracji do podobnej sytuacji nie doszło.

Czytaj więcej

Paweł Łepkowski: Krzyczmy nad tą trumną!

Od tamtego strasznego dnia minęło równo sto lat. W międzyczasie na naszej ziemi doszło do Holokaustu i licznych zbrodni na narodzie polskim. Zapłaciliśmy jako obywatele Rzeczypospolitej ogromną daninę krwi. Po latach klęsk i pogromów można było mieć nadzieję, że ofiary wojny i komunizmu nauczą nas zbiorowej mądrości; poprowadzą na ścieżkę moralności. Podobnie jak pokolenie 1918 r. u progu demokracji marzyliśmy o niewinności odrodzonego państwa. Niestety, znów się nie udało; zbrodnie na Marku Rosiaku i Pawle Adamowiczu przypomniały o dawnych demonach. A temperatura sporu między stronnictwami przypomina owe fatalne czasy z doby śmierci pierwszego prezydenta.

Jednocześnie współczesna Polska korzysta z najlepszej koniunktury w historii. Jest spokojna, bezpieczna, w podwójnym kręgu oddanych przyjaciół. Rozwija się gospodarczo i społecznie. Z mozołem i trudem, na ścieżce pełnej historycznych zakrętów, buduje gwarancje instytucjonalne niepodległości, wolności i demokracji. Mam świadomość, ile razy potykamy się na tej drodze. Ile popełniamy błędów. Niemniej nikt nigdy nie pozbawi nas – ludzi Rzeczypospolitej – wiary, że to cel godny Zachodu i właściwa droga.

Jesteśmy jako Polacy w trudnym czasie. Za nami pandemia, obok nas wojna, a przed nami rok wyborczy. Strzeżmy się złych emocji. Brońmy przed nienawiścią. Szanujmy jako ludzie. Miejmy w pamięci ofiary w osobach Narutowicza, Rosiaka i Adamowicza. Nie dopuśćmy, by polityka znów obdzieliła nas ofiarą krwi. My, dziennikarze „Rzeczpospolitej”, mały mamy na to wpływ, ale w ten szczególny dzień pamięci o pierwszej ofierze polskiej demokracji pragniemy zapewnić, że będziemy tłumili emocje. Szanowali ludzi i ich poglądy. Dbali o najwyższe standardy profesjonalne. Niech te słowa w dzień fatalnej rocznicy zabrzmią jak najgłośniej.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości