W ciągu 30 lat swej politycznej działalności zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Donald Tusk przeszli poważną ewolucję postaw. Tak poważną, że można ją właściwie określić jako całkowitą prawie zmianę poglądów. Mówiąc bardzo brutalnie – są dziś zaprzeczeniem siebie z początków swych politycznych karier.
Pan prawej flanki
Zacznijmy od prezesa PiS, bo zmiana w jego przypadku jest bardziej znacząca, a jednocześnie mniej dostrzegana zarówno przez wyborców, jak i komentatorów. Jakkolwiek to dziś szokująco zabrzmi, Kaczyński na początku kariery w wolnej Polsce był politykiem umiarkowanym. Chociażby udział jego i jego brata w obradach Okrągłego Stołu oraz akceptowanie ustaleń zapadających w Magdalence jasno na to wskazują. Także starania o wybór Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta oraz Tadeusza Mazowieckiego na premiera. Obecny prezes PiS we wszystkich tych wydarzeniach brał może nie decydujący, ale na pewno afirmatywny udział.
Czytaj więcej
Sposób na pozostawanie w łaskach u faktycznego naczelnika państwa to utwierdzanie go w świecie fobii.
Również wybór nazwy partii, którą powołał wtedy do życia, jest symptomatyczny. Porozumienie Centrum było ugrupowaniem umiarkowanym, a jego lider nie był „oszołomem” (na przykład przez cały czas działalności mniejszościowego gabinetu Olszewskiego namawiał premiera do rozszerzenia koalicji rządowej o… Unię Demokratyczną). W tamtym czasie Kaczyński o ojcu Rydzyku mówił per „rosyjski agent”, a działalność ZChN uważał za drogę do dechrystianizacji Polski. To przeciwnicy obecnego prezesa PiS doprawiali mu w latach 90. „gębę” radykała – on sam zaś oraz jego formacja byli jednak umiarkowanymi centroprawicowcami.
Kaczyński pozostaje politykiem umiarkowanym także w czasie powołania PiS oraz przez pierwsze lata działalności tej partii. Dobrze o tym świadczy skład rządu, który powstał pod jego patronatem w 2005 roku – premierem został Kazimierz Marcinkiewicz, a w jego skład weszli: Zyta Gilowska, Zbigniew Religa, Stefan Meller czy Radosław Sikorski. Żadnego szaleństwa, żadnych radykalizmów – próba budowy normalnego, centroprawicowego rządu.