Waldemar Wojtasik: Czy będzie u nas Budapeszt

Wybory parlamentarne na Węgrzech były wolne, ale nie uczciwe. W Polsce może być podobnie.

Publikacja: 12.04.2022 20:38

Waldemar Wojtasik: Czy będzie u nas Budapeszt

Foto: AFP

Głównym problemem współczesnych wyborów jest ich instrumentalizacja i stopniowe odchodzenie od demokratycznego wzorca. Nawet jeżeli zostaje zapewniona ich wolność, to jednocześnie sama elekcja może być nieuczciwa. Nieuczciwa w tym sensie, w jakim wszystkie możliwe wyborcze mechanizmy będą faworyzować z góry ustalony podmiot, najczęściej sprawującego władzę. Instrumentalizacja wyborów, w różnym stopniu jest widoczna w całym demokratycznym świecie, a w Europie ze szczególnym nasileniem występuje na Węgrzech. Warto więc przyjrzeć się temu procesowi, szczególnie w kontekście możliwości jego wystąpienia w przyszłorocznych wyborach w Polsce.

Manipulacyjna triada Orbána

Skala kwietniowego zwycięstwa Fideszu w wyborach parlamentarnych zaskoczyła prawie wszystkich, choć pewnie najmniej zdziwiony wydawał się być sam Viktor Orbán. Przez ponad dekadę stworzył system legalnych manipulacji, które w sposób zasadniczy ograniczają szanse opozycji na wygraną i przejęcie władzy. Poza samą skalą węgierskich manipulacji mechanizm ten ogranicza podstawową w demokracji funkcję wyborów, mianowicie rozliczalność polityków.

Węgierski przykład, poza oczywistym zainteresowaniem z powodu geograficznej bliskości i pewnego podobieństwa polskiego systemu partyjnego, zwraca uwagę zastosowaną przez Orbána triadą manipulacji wyborami. Pierwszym jej elementem jest adaptacja kształtu systemu wyborczego do rozkładu i potencjału poparcia, którymi charakteryzuje się Fidesz. Już w 2011 roku zmieniona została mapa okręgów wyborczych w taki sposób, aby zmaksymalizować liczbę uzyskiwanych mandatów. Kolejnym krokiem było nierówne potraktowanie Węgrów żyjących poza granicami kraju. W przypadku diaspory mieszkającej w sąsiednich państwach umożliwiono jej członkom głosowanie korespondencyjne, a w pozostałych przypadkach utrudniono im oddanie głosu poprzez konieczność głosowania w placówkach dyplomatycznych. Poza tymi regulacjami utrudniono rejestrację list wyborczych małym partiom i usankcjonowano tzw. turystykę wyborczą, pozwalającą na łatwe dopisywanie do spisu wyborców, co mogło mieć znaczenie szczególnie w małych okręgach wyborczych.

Czytaj więcej

Sondaż: Ponad połowa Polaków chce ochłodzenia relacji z rządem Orbana

Drugim narzędziem manipulacji jest kontrola systemu komunikacji politycznej uzyskana poprzez partyjną monopolizację mediów. Proces ten odbył się w trzech etapach. Pierwszym, relatywnie najłatwiejszym, było sformatowanie przekazu mediów publicznych, podobne do tego, jakie wydarzyło się w Polsce po 2015 roku. Następnie przy pomocy zaprzyjaźnionych z władzą biznesmenów przejęto lwią część prywatnych mediów, tworząc z nich tuby propagandowe rządu. Wreszcie pod koniec 2018 r. powstała KESMA, fundacja, do której przychylni władzy właściciele przekazali 476 różnych mediów. Dodatkowo niewątpliwym mechanizmem eliminowania niezależnych mediów jest polityka reklamowa rządu, który przekazuje środki na reklamę tylko do przychylnych sobie redakcji.

Jak się jednak wydaje, utrzymanie władzy przez Orbána nie byłoby możliwe bez trzeciego czynnika – politycznie motywowanych transferów społecznych. Ich najważniejszym celem było wyborcze stymulowanie tych grup elektoratu, które jawiły się jako potencjalne zaplecze polityczne. W tym przypadku ukierunkowanie przesuwania środków publicznych odbywało się w trzy podstawowe miejsca: dodatkowe środki materialne dla najstarszych wyborców (np. 13. emerytura), benefity pronatalistyczne, których adresatami byli młodsi wyborcy, oraz działania związane z ochroną najbiedniejszych, przede wszystkim przeciwdziałające skutkom wzrostu cen podstawowych produktów spożywczych. W tym ostatnim przypadku chodziło m.in. o czasowe zamrożenie cen mąki, oleju i mleka.

PiS nie chce czy nie może?

Wyniki węgierskich wyborów skłoniły część komentatorów życia politycznego do snucia porównań i szukania analogii z sytuacją na rodzimym rynku wyborczym i perspektywami poszczególnych sił politycznych w Polsce. Zaznaczę od razu, że większości moim zdaniem błędnych, bo opartych na wyolbrzymionych, a często wcale nie występujących podobieństwach. Po pierwsze, w odniesieniu do wyborów parlamentarnych, kodeks wyborczy w Polsce w żadnym stopniu instrumentalnie nie faworyzuje rządzących. Obecne przewagi PiS w tym względzie wynikają przede wszystkim z dwóch źródeł: różnicy w poziomie poparcia z innymi partiami oraz z geograficznej struktury poparcia, skoncentrowanej poza ośrodkami wielkomiejskimi. Dopóki różnica pomiędzy PiS a kolejnym ugrupowaniem z największym poparciem nie zostanie zniwelowana, dopóty PiS będzie otrzymywał w wymiarze mandatowym systemową premię. Wszystko to nie znaczy jednak, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie będzie chciała wprowadzić korzystnych dla siebie zmian, np. przed samymi wyborami.

Równie różna jest sytuacja polskich i węgierskich mediów. W Polsce co prawda nastąpiła konsolidacja przekazu mediów publicznych i innych sprzyjających rządowi, jednak w skali, która nie zagraża pluralizmowi informacyjnemu. Architektura systemu informacji pozwala zarówno na informowanie, jak i bycie poinformowanym przy udziale konkurencyjnych mediów. Sprawa koncesji dla TVN dodatkowo pokazała, że potencjalne przewagi rządzących w tym obszarze mogą być ograniczane przez udział prezydenta Andrzeja Dudy w procesie legislacyjnym i decyzyjnym. Dodatkowo w mojej opinii PiS przegrywa z opozycją komunikację polityczną w sieci. Pośrednio świadczyć o tym może dramatycznie niskie poparcie w grupie najmłodszych wyborców. Dokładnie odwrotnie niż w przypadku stawiającej przede wszystkim na komunikację internetową Konfederacji.

Z orbánowskiej triady manipulacji wyborczych jedynie trzeci element – wyborczo motywowane transfery społeczne – jest wykorzystywany z podobną intensywnością i skutecznością jak na Węgrzech. Ale wynika to przede wszystkim ze specyfiki tego narzędzia – jego dostępności tylko dla rządzących. Bronią w przypadku partii opozycyjnych mogą być tylko obietnice, z których korzysta choćby Donald Tusk, zapowiadając np. 20-proc. podwyżkę dla sfery budżetowej po dojściu do władzy.

Jak więc można zauważyć, wyborcza sytuacja PiS i Fideszu różni się w sposób istotny i wyciąganie wniosków dla Polski na podstawie wyniku niedawnych wyborów na Węgrzech jest zadaniem tyleż karkołomnym co bezcelowym. Oba państwa w tym przypadku zdecydowanie bardziej różnią się od siebie, niż można by przypuszczać na bazie prostych analogii. Inny jest mechanizm systemu wyborczego, potencjalne obszary jego instrumentalnej zmiany czy kontroli i skuteczności przekazu medialnego. Inny jest społeczny i socjodemograficzny kontekst podziałów politycznych. Tak naprawdę jedyne co można odpowiedzialnie wskazać na bazie węgierskiego przykładu jako prawdopodobne obszary nowych manipulacji przed przyszłorocznymi wyborami, to głębokie zmiany w systemie wyborczym. Tylko one mogłyby w krótkim okresie znacząco zwiększyć efektywność wyborczą PiS lub zaszkodzić opozycji.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Śląskiego, w tym roku wydał książkę pt. „Manipulacje wyborcze”.

Głównym problemem współczesnych wyborów jest ich instrumentalizacja i stopniowe odchodzenie od demokratycznego wzorca. Nawet jeżeli zostaje zapewniona ich wolność, to jednocześnie sama elekcja może być nieuczciwa. Nieuczciwa w tym sensie, w jakim wszystkie możliwe wyborcze mechanizmy będą faworyzować z góry ustalony podmiot, najczęściej sprawującego władzę. Instrumentalizacja wyborów, w różnym stopniu jest widoczna w całym demokratycznym świecie, a w Europie ze szczególnym nasileniem występuje na Węgrzech. Warto więc przyjrzeć się temu procesowi, szczególnie w kontekście możliwości jego wystąpienia w przyszłorocznych wyborach w Polsce.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami