Jednego dnia Inspektorat Uzbrojenia MON wycofuje się ze składania ofert na zakup śmigłowców dla wojsk specjalnych, a drugiego minister obrony Mariusz Błaszczak stwierdza, że nie rezygnuje z żadnego programu modernizacji technicznej armii.
Wokół zakupów dla wojska od kilku tygodni trwa niezrozumiały dla obserwatorów zamęt. Co jakiś czas posłowie albo dziennikarze otrzymują od przedstawicieli resortu obrony wyrywkowe informacje na temat planów zakupowych. Gdy eksperci drążą temat, okazuje się, że postępowanie albo jest poważnie opóźnione, albo wręcz od początku ruszają procedury związane z zamiarem kupna uzbrojenia.
Nie wiemy zatem, kiedy zostaną podpisane umowy na zakup śmigłowców dla wojsk specjalnych lub okrętów podwodnych. Nie mamy informacji, ile sprzętu MON w rzeczywistości chce kupić. A to informacja ważna chociażby dla przedstawicieli polskiej zbrojeniówki (na którą MON podobno stawia). Nie wiemy zatem, jakie są priorytety zakupowe resortu obrony.
Mariusz Błaszczak zapewnia, że unieważnienie zaproszenia do składania ofert na zakup śmigłowców dla specjałów wynika z tego, że układany jest pewien nowy katalog zamówień. Eksperci głowią się zatem, i słusznie, czy aby go zbudować, trzeba wygasić wszystkie postępowania. To oczywiście oznacza przesunięcie ich realizacji o kolejne lata.
„Ja w odróżnieniu od moich poprzedników nie będę ferował datami, bo to negatywnie wpływa na negocjacje" – tłumaczył w jednej z telewizji Błaszczak. MON twierdzi, że nie poda planów, bo „biznes lubi ciszę". Jakby sugerował, że już trwają negocjacje. Jednocześnie odsyła do dokumentu, który jest niejawny (Szczegółowe kierunki przebudowy i modernizacji technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017–2026).