Ahmadineżad walczy o przetrwanie

Rządzący Iranem pokazują wyraźnie, że w obronie władzy są w stanie zrobić wiele. To znaczy, że zdają sobie sprawę, że mogą ją stracić

Aktualizacja: 30.12.2009 21:20 Publikacja: 30.12.2009 20:19

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Iran, pół roku po zakończonych masowymi protestami sfałszowanych wyborach prezydenckich, znowu o sobie przypomniał. Walkami ulicznymi, bezwzględnością sił bezpieczeństwa i kolejnymi ofiarami. Tym razem zaczęło się od informacji o tym, że zmarł ajatollah Montazeri, który był duchowym przywódcą przeciwników Ahmadineżada, także tych, którzy z religią nie mają wiele wspólnego – komunistów czy feministek. Mahmud Ahmadineżad zdał sobie sprawę, że uroczystości pogrzebowe Montazeriego mogą wywołać wydarzenia, które doprowadzą do obalenia go. I zaczął walczyć o przetrwanie. Naruszył zasadę, która obowiązywała nawet za krwawego szacha Pahlawiego, wysłał siły bezpieczeństwa do dławienia demonstracji w czasie najważniejszego święta szyitów Aszury.

Zaatakował też rodziny najbardziej znanych opozycjonistów. W tajemniczych okolicznościach zginął kuzyn jego rywala z czerwcowych wyborów Mira Hosejna Musawiego. A siostra najbardziej znanej Iranki, pokojowej noblistki Szirin Ebadi, trafiła do aresztu.

Toczy się gra o wszystko. Trwa brutalne zastraszanie opozycji, ale i tworzenie tak potrzebnych jej symboli. Zabity Sejed Ali Musawi staje się męczennikiem, a jego wuj, kandydat opozycji na prezydenta, umacnia swoją pozycję.

Czy to ostatnie miesiące Ahmadineżada? Za wcześnie ogłaszać jego koniec. I za wcześnie na ogłaszanie nowej rewolucji. Do jej przeprowadzenia nie jest co prawda potrzebne poparcie mas, ale trzeba pamiętać, że jego przeciwnicy to głównie wielkomiejska inteligencja, ludzie z dostępem do nowych technologii, którzy stworzyli podziemne państwo mejli, twitterów i portali społecznościowych. O tym, co myśli prowincja, wiemy niewiele. To do niej oficjalna propaganda kieruje swoją wizję protestów: że buntują się niewierni, grupki chuliganów. I że za wszystkim stoją syjoniści i CIA, znana z mieszania się w sprawy irańskie od czasu obalenia premiera Mohameda Mosadeka w 1953 roku. Ale Ahmadineżada nie musi obalić rewolucja. Mogą go odsunąć od władzy przywódcy religijni, z najważniejszą osobą w państwie ajatollahem Chameneim. Chamenei krytykował Ahmadineżada za skupianie się na kreowaniu swojego wojowniczego wizerunku na Zachodzie i zaniedbywanie gospodarki kraju, ale czynił to przed czerwcowymi wyborami. Teraz wyraźnie stoi po jego stronie, bo zapewne się boi, że na Ahmadineżadzie zmiany w republice islamskiej by się nie skończyły. Stoi tak wyraźnie, że jego doradca zagroził przywódcom protestów, „wrogom Boga”, karą śmierci.

Wiele wskazuje na to, że los Iranu bardziej zależy teraz od tego, czy opozycji, której liderzy byli przecież premierami (Musawi) czy prezydentami (Rafsandżani, Chatami) republiki islamskiej, uda się przekonać religijnych przywódców, że trzeba się z nią dogadać, niż od wyroków, które zapadłyby na ulicach Teheranu.

A co to może oznaczać dla świata? Raczej nie to, że Iran zrezygnuje z ambicji nuklearnych i ze statusu regionalnego mocarstwa.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/12/30/ahmadinezad-walczy-o-przetrwanie/]Przeczytaj i skomentuj pełną wersję analizy[/link][/ramka]

Iran, pół roku po zakończonych masowymi protestami sfałszowanych wyborach prezydenckich, znowu o sobie przypomniał. Walkami ulicznymi, bezwzględnością sił bezpieczeństwa i kolejnymi ofiarami. Tym razem zaczęło się od informacji o tym, że zmarł ajatollah Montazeri, który był duchowym przywódcą przeciwników Ahmadineżada, także tych, którzy z religią nie mają wiele wspólnego – komunistów czy feministek. Mahmud Ahmadineżad zdał sobie sprawę, że uroczystości pogrzebowe Montazeriego mogą wywołać wydarzenia, które doprowadzą do obalenia go. I zaczął walczyć o przetrwanie. Naruszył zasadę, która obowiązywała nawet za krwawego szacha Pahlawiego, wysłał siły bezpieczeństwa do dławienia demonstracji w czasie najważniejszego święta szyitów Aszury.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości