Artur Zirajewski był głównym świadkiem w sprawie o zabójstwo byłego szefa policji Marka Papały. Poszedł na współpracę z prokuraturą, a jego zeznania okazały się na tyle cenne, że stały się podstawą do postawienia zarzutów Edwardowi Mazurowi, domniemanemu zleceniodawcy zabójstwa. Gdyby Zirajewski w czasie trwania procesu w sprawie Papały żył, musiałby, jak każdy inny świadek, wziąć w nim udział, stanąć przed sądem i oskarżonymi, potwierdzić swoje wcześniejsze zeznania i wyjaśnić wszelkie wątpliwości.
[wyimek] [b] [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/05/agata-lukaszewicz-los-i-znaczenie-zeznan-%e2%80%9eiwana%e2%80%9d-niepewne/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Jaką więc wartość mają jego słowa teraz, skoro nie żyje? Dla prokuratury pozostają one dowodem, ale dla obrońców pojawił się ważny element linii obrony. Sąd bowiem może je wziąć pod uwagę albo nie.
Korzystając z art. 391 kodeksu postępowania karnego, sąd, w sytuacji gdy świadek zmarł, może dopuścić do odczytania zeznań złożonych przez niego przed prokuratorem. Na tę decyzję wpływ mogą mieć różne czynniki. Tu zastosowanie może znaleźć inny artykuł procedury karnej: 392 kpk, czyli odstępstwo od zasady bezpośredniości, tzn. naocznego przeprowadzania dowodów. Na przykład sąd uzna, że bezpośrednie przeprowadzenie dowodu – odczytywanie zeznań na rozprawie – jest niezbędne, a żadna ze stron się temu nie sprzeciwia.
To, że protokoły ze złożonych w śledztwie zeznań nie zostaną odczytane podczas rozprawy, nie oznacza jednak, że zastanawiając się nad wyrokiem w tej sprawie, sąd nie będzie ich brał pod uwagę. Czyli, że nie da im wiary. Wszystkie dowody zebrane w sprawie muszą tworzyć nierozerwalny łańcuch i stanowić logiczną całość, z której da się wywieść winę oskarżonych lub ich niewinność.