Historia zna wiele przykładów, gdy zdrada, spisek czy wewnętrzne turbulencje polityczne doprowadzały do przegrania wojny, a nawet zniknięcia państwa z mapy świata. Po ponad trzech latach pełnoskalowej agresji na Ukrainę Władimirowi Putinowi nie udało się zdobyć Kijowa i podporządkować sobie sąsiedniego państwa. I wszystko wskazuje na to, że w sposób militarny w dającej się przewidzieć przyszłości tego celu nie będzie mógł osiągnąć. To jednak wcale nie oznacza, że Ukraina nie może przegrać wojny. Putinowi marzy się chaos w Kijowie, który sprawi, że państwo ukraińskie się rozsypie. Taką destrukcję może przynieść pojawienie się „czarnego łabędzia” – nieprzewidywalnego zdarzenia o katastrofalnych skutkach. Z jakichś powodów ktoś w ukraińskiej stolicy najwyraźniej zlekceważył takie ryzyko.
Pierwsze w czasie wojny masowe protesty w Ukrainie. Chodzi o kontrowersyjną ustawę
W Kijowie, Dnieprze, Lwowie, Odessie i kilku mniejszych miastach Ukrainy we wtorek wieczorem Ukraińcy wyszli na ulice. Po raz pierwszy od początku wielkiej wojny z Rosją zrobili to na taką skalę. W stolicy protestujący zebrali się niedaleko biura prezydenta, by namawiać głowę państwa do zawetowania przyjętej przez Radę Najwyższą (parlament Ukrainy) kontrowersyjnej ustawy, znoszącej autonomię Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU, odpowiednik polskiego CBA) oraz Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP). Apele ulicy nie pomogły. Zełenski podpisał przyjętą przez parlament ustawę i tym samym dokonał najbardziej ryzykownego kroku w swojej sześcioletniej karierze politycznej.
Czytaj więcej
Najnowszy sondaż pokazuje, jak mocno agresja Władimira Putina podzieliła społeczeństwo ukraińskie...
W wyniku zmian w prawie niezależne dotychczas instytucje, powołane do zwalczania korupcji po rewolucji na Majdanie w 2014 roku, zostają podporządkowane Prokuraturze Generalnej, bezpośrednio uzależnionej od prezydenta. Dotychczas tylko za rządów obalonego Wiktora Janukowycza prokurator generalny nad Dnieprem miał tak szeroki wachlarz uprawnień. Swoje zaniepokojenie z powodu działań władz w Kijowie wobec organów antykorupcyjnych wyraziła już Komisja Europejska. W końcu walka z korupcją jest nieodzownym warunkiem akcesji Ukrainy do UE, ale też przyszłej pomocy Zachodu, od której będzie zależała odbudowa kraju po wojnie. - To zły dzień dla Ukrainy – komentuje były szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba.