Westerwelle, który jest jawnym homoseksualistą, zapowiadał, że w zagraniczne wizyty będzie zabierał swojego towarzysza życia, tak jak inni politycy zabierają żony.

Sęk w tym, że Mronz jest biznesmenem kierującym firmą organizującą imprezy sportowe. A – jak zauważyli dziennikarze – w swoje zagraniczne wizyty zdarzyło się Westerwellemu zabierać także biznesmenów, z którymi jego partner prowadzi interesy. W styczniu w jedną z zagranicznych podróży z szefem niemieckiego MSZ pojechał – obok Michaela Mronza – także Reinhard Zinkmann, jeden z dyrektorów firmy Miele, a jest ona głównym sponsorem zawodów jeździeckich w Akwizgranie, których marketingiem zajmuje się firma partnera Westerwellego.

Teraz Zinkmann także pojechał do Ameryki Południowej, podobnie jak i Ralph Dommermuth, założyciel firmy United Internet, znajomy Westerwellego i biznesowy partner Mronza. A wścibscy dziennikarze „Spiegla” ustalili, że United Internet wpłaciło na fundusz FDP w wyborczym roku 2005 hojną sumkę 48 tysięcy euro.

Westerwelle nerwowo zareagował na krytykę i oskarżył swoich krytyków o granie na homofobicznych resentymentach. Opozycja z SPD jednak nie przestraszyła się zaklęcia „homofobii”. Do akcji rzucono Klausa Wowereita, burmistrza Berlina – także jawnego homoseksualistę. „Nie wolno z każdej krytyki wyciągać wniosków o homofobii. Jak najbardziej można krytykować także homoseksualnego ministra spraw zagranicznych, jeżeli tylko kompletuje swoje delegacje zagraniczne nie ze względów kompetencyjnych, lecz premiując własną klientelę” – stwierdził Wowereit na łamach „General Anzeiger”.

Cóż, trafiła kosa na kamień. Okazuje się, że jak trzeba, to lewica potrafi odczarować nawet poprawnościową klątwę homofobii.