Państwo ślepe na seksualne wybory

Heteroseksualne małżeństwo zwyczajnie państwu się opłaca – to miliardowe zyski dla fiskusa, i niepoliczalne pozytywne skutki społeczne – pisze Tomasz P. Terlikowski, publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 28.11.2007 08:35 Publikacja: 28.11.2007 03:58

Państwo ślepe na seksualne wybory

Foto: Forum

Trwa próba urabiania Platformy Obywatelskiej w duchu gejowskim. Robert Biedroń i związane z nim organizacje gejowskie już teraz oskarżają niemal jednym głosem polityków PO (łącznie z Donaldem Tuskiem) o to, że są homofobiczni, tworzą partię jedynie pozornie „otwartą i liberalną” i kierują Polskę w kierunku Białorusi...

A wszystko dlatego, że wbrew postulatom rozmaitych postępowych środowisk PO nie zamierza wprowadzać radykalnych zmian do polskiego prawa. I dotyczy to zarówno wprowadzenia do niego instytucji homo- i heteroseksualnego konkubinatu, ułatwień prawnych dla homoseksualnych par czy penalizacji „mowy nienawiści” i wszelkich form dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Postawa taka ma oznaczać, według Biedronia, odmowę budowania normalnego, liberalnego państwa, pozwalającego na cywilizowane życie „parze kochających się dorosłych ludzi” i prowadzić może do „izolacji i dalszych podziałów społecznych”.

Problem polega tu tylko na tym, że nie ma najmniejszych powodów, by liberalna (ale nie lewicowa) partia, przywiązana do zasady wolności wyboru obywatelskiego, w jakikolwiek sposób mieszała się w osobiste wybory jednostki. Jeśli mężczyzna pragnie pozostawać w związku nieformalnym z innym mężczyzną, to państwu nic do tego. Jego wola powinna zostać uszanowana, niezależnie od moralnej oceny, z jaką inni obywatele danego państwa podchodzą do takiego wyboru.

Ta „ślepota” państwa na seksualne i życiowe wybory jego obywateli, czy może lepiej powiedzieć: pozostawienie spraw prywatnych w sferze prywatnej, oznacza jednak, że nie ma najmniejszych powodów nie tylko do dyskryminacji ze względu na styl życia, ale również do przypisywania jakichś przywilejów związanych z wybranym stylem życia.

Wyjątkiem jest tylko trwałe, monogamiczne (i – w tym kontekście trzeba dodać – heteroseksualne) małżeństwo. I to nie dlatego, jak sugeruje poseł PO Janusz Palikot, że jest ono w Polsce „tradycyjnym modelem życia społecznego” (ciekawe, czy polityk ten zna kraje, gdzie tradycyjną formą życia społecznego są związki homoseksualne?), ale dlatego, że ta forma życia zwyczajnie się państwu opłaca. Wspieranie jej za pomocą metod fiskalnych czy ochrona dzięki zapisom utrudniającym orzeczenie rozwodu – oznacza miliardowe zyski, a także niepoliczalne pozytywne skutki społeczne.

To ze względu na nie, a nie z powodu niechęci do osób homoseksualnych czy do heteroseksualnych konkubinatów, państwo wspiera małżeństwo i rodzinę, przyznając mu specjalne uprawnienia. Są one jednak, i o tym nie można zapominać, ściśle związane z immanentnymi cechami małżeństwa, czyniące z niego trwałą wspólnotę, której celem jest zrodzenie i wychowanie następnych pokoleń obywateli.

Pary homoseksualne takiej roli nie spełniają, a konkubinaty heteroseksualne, jak wynika z rozmaitych badań, spełniają ją o wiele gorzej niż małżeństwa (wystarczy tu przypomnieć, że zdecydowana większość przypadków przemocy domowej ma miejsce w konkubinatach, a nie legalnych małżeństwach). I dlatego nie ma najmniejszych powodów, by przyznawać im uprawnienia małżeństw, które związane są z ich szczególnymi, społecznymi zadaniami. Byłoby to rażące promowanie nierówności i niesprawiedliwości.

Nie istnieją też sensowne powody, dla których osoby pozostające w związkach homoseksualnych miałyby otrzymać prawne gwarancje podobnych do małżeńskich praw dziedziczenia czy wiedzy o stanie zdrowia ich partnerów. W polskim prawie istnieją bowiem już zapisy, które pozwalają na spisywanie testamentu i przekazywanie wspólnie zarobionych środków osobie wskazanej przez jego autora.

I nie ma tu znaczenia, czy będzie to pielęgniarka, która opiekowała się gasnącym starcem w najtrudniejszym okresie jego życia, jego homoseksualny partner czy najnowsza młodziutka konkubina. Wybór należy do spisującego testament i nie ma powodów, by tylko dlatego, że jest on osobą homoseksualną, państwo obdarzało go jakimiś szczególnymi uprawnieniami.Przyznanie nawet tak ograniczonych praw parom osób tej samej płci zaczyna rodzić wrażenie, że są one uprawnionym modelem życia. A to ma nieobliczalne skutki dla spoistości rodziny.

„Gdzie trwa potężna (a w rezultacie skuteczna) kampania elit laickich na rzecz małżeństw homoseksualnych, tam tradycyjne małżeństwo traci na znaczeniu i zaczyna być postrzegane jako jedna z wielu formuł życia seksualnego. Pęka symboliczna więź między małżeństwem, prokreacją i rodziną, po czym dochodzi do raptownego i trwałego spadku małżeństw heteroseksualnych. Rodziną stają się pary żyjące bez ślubu, które rozchodzą się częściej niż małżeństwa, tak że w rezultacie coraz więcej dzieci wychowuje tylko jedno z rodziców” – wykazuje na łamach „First Things” amerykański prawnik Robert H. Bork.

Niekorzystne skutki dla społeczeństwa mają również pozornie najłagodniejsze postulaty środowisk gejowskich. Przyjęcie specjalnych antydyskryminacyjnych i równościowych wobec homoseksualistów zapisów prawnych oznacza bowiem, jak pokazują szeroko dyskutowane ustawy brytyjska czy hiszpańska, nie tylko zakaz dyskryminacji w pracy, ale również w życiu rodzinnym.

Na podstawie zatem nowych rozwiązań prawnych w Wielkiej Brytanii wymusza się na katolickich ośrodkach adopcyjnych przekazywanie dzieci parom jednopłciowym czy zakazuje się kabaretowych żartów z homoseksualistów (podczas gdy takie same żarty z katolików, protestantów czy choćby otyłych są jak najbardziej dopuszczalne). W ten sposób pozornie niegroźne rozwiązanie staje się nie tylko kneblem wolności słowa, ale również w nie mniejszym stopniu przekształca się w prawny bicz na wszystkich inaczej myślących, którego celem jest złamanie ich kręgosłupów.

Dlatego dobrze, że PO nie zamierza (jak wynika z wypowiedzi niektórych polityków tej partii) realizować żadnych postulatów środowisk gejowskich. Dowodzi to bowiem, że deklarowane wspieranie rodziny i tradycyjnych wartości nie jest pustosłowiem. A medialne wyskoki niektórych polityków tej partii są tylko poszukiwaniem przez nich trampoliny do kariery.

Robert Biedroń

Przy odrobinie dobrej woli Platforma Obywatelska jest w stanie zrobić wiele, by poprawić trudną sytuację polskich gejów i lesbijek.

14 listopada 2007

Janusz Palikot

Platforma będzie się starała zmienić atmosferę nieakceptacji dla mniejszości seksualnych. Nie widzimy także powodu, by zakazywać im manifestacji.20 listopada 2007

Trwa próba urabiania Platformy Obywatelskiej w duchu gejowskim. Robert Biedroń i związane z nim organizacje gejowskie już teraz oskarżają niemal jednym głosem polityków PO (łącznie z Donaldem Tuskiem) o to, że są homofobiczni, tworzą partię jedynie pozornie „otwartą i liberalną” i kierują Polskę w kierunku Białorusi...

A wszystko dlatego, że wbrew postulatom rozmaitych postępowych środowisk PO nie zamierza wprowadzać radykalnych zmian do polskiego prawa. I dotyczy to zarówno wprowadzenia do niego instytucji homo- i heteroseksualnego konkubinatu, ułatwień prawnych dla homoseksualnych par czy penalizacji „mowy nienawiści” i wszelkich form dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Postawa taka ma oznaczać, według Biedronia, odmowę budowania normalnego, liberalnego państwa, pozwalającego na cywilizowane życie „parze kochających się dorosłych ludzi” i prowadzić może do „izolacji i dalszych podziałów społecznych”.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości