SLD musi upaść

W Polsce, gdzie Kościół katolicki stał się głównym przeciwnikiem kapitalizmu, lewica nie może być antyklerykalna. Wręcz odwrotnie: powinna w Kościele widzieć swojego sojusznika – twierdzi politolog Kazimierz Kik

Aktualizacja: 08.04.2008 06:23 Publikacja: 07.04.2008 19:48

Wojciech Olejniczak

Wojciech Olejniczak

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Niektórzy komentatorzy twierdzą, że w sytuacji, gdy polską scenę polityczną zdominowały dwie duże partie prawicowe, dla lewicy nie ma już miejsca. Nie zgadzam się z tą tezą – lewica jest Polsce bardzo potrzebna z kilku powodów.

Dbanie bardziej o interesy gejów niż emerytów stworzy mur niechęci oddzielający lewicę od części społeczeństwa

Przede wszystkim liczba ludzi biednych i wypchniętych na margines społeczny jest ciągle bardzo wysoka. Jednak lewica w Polsce nie powinna być wyłącznie socjalna. Powinna także być postępowa, proeuropejska oraz antyamerykańska – tzn. odrzucająca obecne kierunki polityki USA w świecie. Oczywiście cała ta mieszanka powinna być stworzona we właściwych proporcjach.

Lewica na skutek politycznej kompromitacji straciła chwilowo część swojego elektoratu głównie na rzecz Prawa i Sprawiedliwości i Kościoła. Jednak PiS – choć rzeczywiście formułuje pewne lewicowe koncepcje socjalne – nie spełnia pozostałych kryteriów europejskiej lewicowości, a więc nie zaspokaja oczekiwań tej części społeczeństwa, która kiedyś stanowiła naturalny elektorat lewicy.

Chcąc odzyskać ten elektorat, polska lewica musi przede wszystkim zmienić swoje priorytety, tak by motywacją jej funkcjonowania w życiu publicznym była nie żądza władzy, ale chęć służby ludziom pokrzywdzonym. Ponadto w kraju tak specyficznym jak Polska, gdzie Kościół katolicki stał się głównym przeciwnikiem kapitalizmu i pierwszym obrońcą ludzi biednych, zmarginalizowanych, pokrzywdzonych, lewica nie może być antyklerykalna. Stawiając na pierwszym miejscu kwestie socjalne, lewica powinna więc w Kościele upatrywać swojego sojusznika, a nie wszczynać z nim wojnę. Bo – paradoksalnie – potencjalni wyborcy lewicy należą dziś do grupy najbardziej wierzących katolików.

Głoszenie haseł antyklerykalnych, skupianie się na kwestiach światopoglądowych, dbanie bardziej o interesy gejów niż emerytów tylko usztywni stanowisko Kościoła przeciwko SLD i tym samym stworzy mur niechęci w części społeczeństwa stanowiącej naturalny elektorat lewicy.

Niestety, obecnie SLD nie ma nawet najmniejszych szans na odbudowanie swojej dawnej pozycji. Dlaczego? Otóż w polityce fundamentalną kwestią jest wiarygodność ideowa, programowa działaczy i przywódców partyjnych, a tego właśnie w SLD brakuje. Partia ta nadal nie przeszła swoistego katharsis, nie dokonał się w w niej przewrót polegający na całkowitym wykluczeniu tych wszystkich, którzy uczestniczyli w rządach Millera i Belki i którzy współtworzyli plan Hausnera. W ustach Olejniczaka, który był wówczas ministrem rolnictwa, hasła socjalne nigdy nie będą wiarygodne.

W ustach Olejniczaka, który był ministrem rolnictwa w rządach Millera i Belki, hasła socjalne nigdy nie będą wiarygodne

Dlatego też jedyną szansą na odzyskanie wiarygodności przez polską lewicę jest odejście od sztandarów SLD. Musi dojść do upadku SLD, by nowe twarze, nowe nazwiska z różnych organizacji, stowarzyszeń, ugrupowań mogły stworzyć lewicę na nowo.

Dotychczas bowiem na lewicy obowiązywała zasada negatywnej selekcji kadr polegająca na tym, że liderzy dobierali sobie działaczy, którzy nie byli dla nich partnerami, lecz wykonawcami poleceń. Po gwałtownym odejściu poprzedniego pokolenia głównych liderów ich miejsca zajęli ludzie przez nich namaszczeni.

Olejniczak nie zdobył przywództwa SLD mocą własnego intelektu, przekonań, wizji czy charyzmy, lecz mocą układów wewnątrzpartyjnych. Jego kariera niejako stanowi wypadkową tych układów i zamkniętych ścieżek awansów. A to jest ślepa uliczka, z której lewica długo jeszcze nie wyjdzie.

Kompromitacja SLD doprowadziła do tego, że co najmniej przez jeszcze dwie kadencje będzie trwał czas prawicy w Polsce – prawicy, która przez pierwsze dziesięciolecie III RP była skutecznie marginalizowana. Na prawicy będą się pojawiać kolejne mutacje partyjne, jak na przykład zapowiadane od jakiegoś czasu ugrupowanie Marcinkiewicza, Zalewskiego i Ujazdowskiego. Te mutacje będą przyciągały uwagę wyborców. I dopiero około roku 2012, jak przypuszczam, nastąpi polityczne zużycie prawicy – i tej pod znakiem PiS, i tej pod znakiem PO.

Oczywiste jest bowiem, że prawica nie jest w stanie zrealizować rozbudzonych nadziei społeczeństwa. Nie ma tylko jeszcze odpowiedzi na pytania: kto będzie stanowił realną alternatywę dla prawicy? Kiedy społeczeństwo przejrzy na oczy i odrzuci i PiS, i PO?

Wyborcy dzisiaj nie reagują już tak automatycznie jak kiedyś, według zasady, że skoro kompromituje się prawica, to idziemy głosować na lewicę. Lewica będzie musiała o swój elektorat powalczyć i od tego, jak tę walkę rozegra, będzie zależała jej obecność na polskiej scenie politycznej.

— not.k.b.

Kazimierz Kik jest politologiem z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego w Kielcach. Od czerwca 2003 do marca 2004 r. był dyrektorem Instytutu Nauk Społecznych SLD

Niektórzy komentatorzy twierdzą, że w sytuacji, gdy polską scenę polityczną zdominowały dwie duże partie prawicowe, dla lewicy nie ma już miejsca. Nie zgadzam się z tą tezą – lewica jest Polsce bardzo potrzebna z kilku powodów.

Dbanie bardziej o interesy gejów niż emerytów stworzy mur niechęci oddzielający lewicę od części społeczeństwa

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Rafał Trzaskowski musi przestać być warszawski, żeby wygrać wybory
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja w ślepym zaułku. Dlaczego nie mogło być inaczej?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką