Teologia jest polifoniczna

Polska teologia w dużym stopniu ogranicza się do mniej czy bardziej inteligentnych komentarzy do dokumentów rzymskich, zwłaszcza nauczania papieskiego – pisze teolog i były jezuita

Publikacja: 16.10.2008 02:08

Red

Publikacja artykułu „Zbawiciel jest polifoniczny” na łamach pierwszego numeru internetowego kwartalnika „Open Theology” we wrześniu 2007 roku przeszła bez echa. Numer poświęcony był językowi religijnemu oraz jego stosowaniu i nadużywaniu w teologii i polityce.

Najważniejsza w nim była rozmowa z wybitnym filozofem religii Johnem Hickiem, znanym również w Polsce dzięki wydanej w 2005 roku książce „Piąty wymiar”. O języku religijnym używanym i nadużywanym w Polsce pisał w tym samym numerze Jan Woleński.

Tekst ks. Wacława Hryniewicza, którego treść dobrze oddaje podtytuł „O nadużyciach języka religijnego w ostatnim dokumencie Kongregacji Nauki Wiary”, jest już dobrze znany dzięki medialnej dyskusji. Nie będę się więc do niego odnosił, zachęcając po prostu czytelników do sięgnięcia bezpośrednio do źródła. Dopiero wzmianka o krytycznej ocenie tego tekstu przez abp. Angelo Amato wzbudziła zainteresowanie mediów, również w Polsce.

Ma rację Paweł Milcarek, gdy pisze o ks. Hryniewiczu, że „artykuł o »Zbawicielu polifonicznym« rzeczywiście nie jest w jego twórczości żadnym wyjątkiem od reguły ani w treści, ani w formie” („Rz” 27.09.2008). Przywołuje materiał dowodowy potwierdzający tezę, że ks. Wacława Hryniewicza „od wielkich proroków mających odwagę napominania nawet biskupów czy papieża różni to, że celem jego krytyk jest nie tyle ludzka słabość, ile magisterium Kościoła”.

Problem polega na tym, że to, co się Milcarkowi nie podoba, stanowi ważny głos w toczącej się współczesnej debacie, rozpoczętej m.in. przez Josepha Ratzingera, który w 1977 roku pisał: „Służalczość pochlebców, tych, którzy unikają i obawiają się wszelkiego starcia, którzy cenią nade wszystko święty spokój, nie jest prawdziwym posłuszeństwem. To, czego Kościół dzisiaj potrzebuje, tak jak zresztą zawsze potrzebował, to nie pochlebców pomagających zachować święty spokój, ale ludzi gotowych stanąć twarzą w twarz wobec każdego nieporozumienia i ataku, które może sprowokować ich postawa, jednym słowem ludzi, którzy bardziej kochają Kościół niż wygodne i bezkonfliktowe życie”.

To cytat z eseju poświęconego odwadze i posłuszeństwu. Joseph Ratzinger wiedział, co pisze. Jego udział w obradach Soboru Watykańskiego II świadczy, jak odważnie potrafił bronić nowego odczytania tradycji Kościoła.

[srodtytul]Bóg jest zawsze większy[/srodtytul]

W przywołanych przez „Rzeczpospolitą” głosach ze słynnej dyskusji na temat „Pustego piekła” znamienne jest wyznanie Pawła Lisickiego: „Dlaczego więc, w miarę jak czytałem kolejne dzieła polskiego teologa, stawałem się coraz bardziej niespokojny? Zdałem sobie sprawę, że jeśli zaakceptuję sposób rozumowania autora »Pedagogii nadziei«, to moja dotychczasowa wiara rozpadnie się w gruzy”.

Nie mogę pojąć tego niepokoju, moja wiara wraz z lekturą kolejnych książek Hryniewicza nie rozpadła się, ale rozbłysła blaskiem nadziei, radosnej pewności, że „wszystko będzie dobrze”, jak zwykła powtarzać ulubiona mistyczka lubelskiego teologa Julianna z Norwich. Skąd czerpię tę nadzieję, dlaczego miast niepokoju odczuwam pewność, że właśnie perspektywy otwierane przez teologię Hryniewicza mówią o Bogu prawdę, a w każdym razie pozwalają się do niej zbliżyć w sposób pewniejszy niż kolejne enuncjacje Kongregacji Nauki Wiary?

Wydaje mi się, że prawdziwa teologia jest, podobnie jak Zbawiciel, polifoniczna. Wskazuje na wiele dróg prowadzących do tego samego celu. Jest pokorna i świadoma własnej niewystarczalności. Nade wszystko wyrasta z przekonania, że żadna religia nie ma jedynej i ostatecznej odpowiedzi na proste pytanie, kim jest Bóg. Jest On bowiem zawsze większy – Deus semper maior – również większy od samego języka teologii.

Cieszy nas, gdy uznają to przedstawiciele innych religii, martwi, gdy stwierdzają to teologowie chrześcijańscy. A przecież dialog między religiami jest możliwy tylko wtedy, gdy każda ze stron potrafi uznać własną niewystarczalność.

Celnie ujął ostatnio ten problem Leszek Kołakowski w eseju „Krótka uwaga o tak zwanym dialogu między religiami” opublikowanym we wrześniowym numerze „Znaku”: „Dialog wymaga pewnego stopnia niepewności z obu stron. Kiedy jestem niewzruszenie osadzony w mojej mentalnej pozycji – jak to zdarza się często w przekonaniach religijnych – kiedy słowa partnera nie mogą mnie dotknąć, a postawa moja naruszyć się nie da, dialog, choć formalnie możliwy, jest jałowy”.

[srodtytul]Duchowy niepokój [/srodtytul]

Teologia Hryniewicza przekonuje, że dialog jest nie tylko możliwy, ale również twórczy i owocny. Pozwala bowiem dostrzec drugiego człowieka w jego niepowtarzalności i odmienności, każe być krytycznym wobec własnej tradycji, ale nie po to, by ją odrzucać, ale by wydobyć z niej to, co najlepsze i co zbliża do Boga.

Jeden z najwybitniejszych teologów XX wieku Wilfred Cantwell Smith, wieloletni wykładowca filozofii religii na Harvardzie, wskazywał na niebezpieczeństwo idolatrii obecnej w każdej religii, również w chrześcijaństwie. Jedyną możliwością przezwyciężenia pokusy utożsamienia Boga z naszym o Nim wyobrażeniu jest proste uznanie niewystarczalności języka teologii.

W swym wieloletnim nauczaniu Hryniewicz to właśnie robi. Pisał w 1999 roku na łamach „Życia Duchowego”: „Moja duchowość wiąże się nierozerwalnie z faktem, że od przeszło 30 lat jestem człowiekiem bezpośrednio zaangażowanym w ekumenię, teologiem poszukującym dróg pojednania chrześcijan. Wieloletnie uczestnictwo w dialogu naznaczyło mój styl myślenia i przeżywania wiary. Bardzo chciałbym, aby moja duchowość stawała się coraz bardziej ekumeniczna, coraz bardziej życzliwa i przyjazna, coraz bardziej otwarta na rozumienie innych, inności i różnorodności”.

Taki język rzadko pojawia się w polskiej teologii. Jest to bowiem teologia w dużym stopniu ograniczająca się do mniej czy bardziej inteligentnych komentarzy dokumentów rzymskich, w tym zwłaszcza nauczania papieskiego. Nie ma w tym nic złego. Przeciwnie. To bardzo istotny wymiar duszpasterskiej działalności Kościoła katolickiego. Nie ma jednak wiele wspólnego z teologią pojętą jako duchowy niepokój rodzący potrzebę nawiązania łączności z Bogiem objawiającym się na wiele sposobów, a nie tylko poprzez język nakazów i zakazów.

Ksiądz Hryniewicz główne inspiracje znajduje w tradycji chrześcijaństwa Wschodu. Jak wyjaśniał na Jasnej Górze teologom dogmatykom w 1991 roku debatującym nad jego książką „Nadzieja zbawienia dla wszystkich”: „To [ta tradycja] była źródłem inspiracji dla mojego własnego myślenia teologicznego. Z niej czerpałem odwagę podjęcia tego tematu [uniwersalizmu zbawienia – S. O.]. To ona wskazała mi kierunek poszukiwań. W niej odkryłem pierwsze fascynacje konsekwentną wizją Boga jako Miłości nigdy nierezygnującej, szukającej dostępu do wolności istot stworzonych na obraz i podobieństwo Stwórcy”.

Rozległa to przestrzeń rzadko nawiedzana przez polskich teologów. Dostrzegli ją zarówno patriarcha Atenagoras, jak i Paweł VI i oni właśnie przejęli termin „Kościoły siostrzane”. Jan Paweł II tylko kontynuował tę tradycję, a Hryniewicz wielokrotnie o tym pisał.

[srodtytul]Tymczasowość doktryn [/srodtytul]

Najważniejszym źródłem sporu i nieporozumień wokół teologii Hryniewicza jest jego stosunek do dogmatów. Warto więc przywołać programowy wręcz fragment z książki „Hermeneutyka dialogu”, która stanowi udaną próbę nawiązania kontaktu ze współczesną myślą humanistyczną rozwijającą się w dużym stopniu właśnie pod znakiem hermeneutyki. Otóż dla Hryniewicza dogmaty stanowią, tak jak każdy inny tekst, ważny punkt odniesienia w rozumieniu teologicznej rzeczywistości, nie mogą jednak tego rozumienia zastąpić.

To współczesna świadomość hermeneutyczna stworzyła dogodne warunki do dialogu i wzajemnego rozumienia. Warunek konieczny, jaki muszą spełnić uczestnicy tego dialogu, to właśnie wyraźna świadomość tymczasowości sformułowań poszczególnych tradycji religijnych.

Bez tej świadomości, bez umiejętności odkrywania poza tekstami treści łączących ludzi niezależnie od ich religijnych afiliacji nie ma możliwości porozumienia: „Świadomość hermeneutyczna pogłębiona dzięki dialogom międzywyznaniowym pozwala zrozumieć pewną względność, kontekstualność i tymczasowość doktryn kościelnych. Również dogmat nie jest kresem, lecz początkiem. Wytycza on granice, wskazuje kierunek i otwiera drogę rozumienia. W tym sensie nie ma zagadnień rozstrzygniętych w taki sposób, iż należałoby jedynie powtarzać utarte formuły słowne. Dogmat wymaga zrozumienia, to zaś ma zawsze charakter przybliżenia i tymczasowości”.

No cóż, można się nie zgadzać z teologią, które jest otwarta na wiele głosów, której piękno objawia się w umiejętności włączania różnych inspiracji, ale nie można odmawiać jej miana katolickości rozumianej zgodnie z etymologią tego pojęcia. Przywołajmy jeszcze raz zachętę teologa, dzisiejszego papieża Benedykta XVI: „To, czego Kościół dzisiaj potrzebuje, to ludzie, którzy bardziej kochają Kościół niż wygodne i bezkonfliktowe życie”. Takim człowiekiem jest ks. Hryniewicz.

[i]Autor jest doktorem teologii. Był księdzem katolickim i rektorem Kolegium Księży Jezuitów w Krakowie. Za krytykę pontyfikatu Jana Pawła II w wywiadzie dla „Le Soir” niedługo po śmierci papieża został ukarany rocznym zakazem kontaktów z mediami. Jesienią 2005 roku ogłosił, że występuje z zakonu i rezygnuje z kapłaństwa[/i]

[ramka]Paweł Milcarek

[b]Teolog na czerwonym świetle[/b]

Od wielkich proroków mających odwagę napominania biskupów różni Hryniewicza to, że celem jego krytyki jest nie tyle ludzka słabość, ile magisterium Kościoła.

[i]27.09.2008[/i][/ramka]

Publikacja artykułu „Zbawiciel jest polifoniczny” na łamach pierwszego numeru internetowego kwartalnika „Open Theology” we wrześniu 2007 roku przeszła bez echa. Numer poświęcony był językowi religijnemu oraz jego stosowaniu i nadużywaniu w teologii i polityce.

Najważniejsza w nim była rozmowa z wybitnym filozofem religii Johnem Hickiem, znanym również w Polsce dzięki wydanej w 2005 roku książce „Piąty wymiar”. O języku religijnym używanym i nadużywanym w Polsce pisał w tym samym numerze Jan Woleński.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości