Co premier powinien był zrobić, gdy przyszedł do niego szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego z informacją, że prominentni politycy PO prowadzą podejrzane rozmowy z zaprzyjaźnionymi biznesmenami? Czy szef CBA Mariusz Kamiński złapał go w pułapkę, bo Donald Tusk nie miał dobrego wyjścia: albo naraziłby się na zarzut bezczynności, albo – uprzedzenia osób zainteresowanych o działaniach Biura?
Środowisko prawnicze nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
– Żadne procedury administracyjne obligujące premiera do określonych działań w takich sytuacjach nie istnieją – mówi prof. Hubert Izdebski, specjalista prawa administracyjnego z Uniwersytetu Warszawskiego. – Dlatego trudno tę sprawę rozpatrywać w kategoriach zaniedbania, które mogłoby skutkować odpowiedzialnością urzędnika państwowego.
– Na pewno premier powinien podjąć aktywne działania służące wyjaśnieniu roli osób z jego kręgu, o których informowało CBA – uważa z kolei konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek.
Jakie? Na to pytanie również nie uzyskujemy jednoznacznej odpowiedzi. Wiesław Johann, sędzia w stanie spoczynku Trybunału Konstytucyjnego, uważa, że premier powinien był zawiadomić prokuraturę. – Niepodjęcie żadnych kroków i dodatkowo bezprecedensowy atak na szefa CBA świadczy na niekorzyść Tuska – twierdzi.