Opinia ta została przekazana do Sądu Najwyższego, który ma w najbliższym czasie wydać ostateczną decyzję o przyszłości autobusów.

Sprawą żyje cała Jerozolima. W mieście – zamieszkanym przez wielką społeczność ultraortodoksyjnych Żydów – w dużej części linii autobusowych od lat dokonywana jest bowiem segregacja płciowa. Po przyjechaniu na przystanek kierowca otwiera przednie i tylne drzwi. Przednimi wchodzą panowie, tylnymi panie. Według radykalnych wyznawców judaizmu kobietom nie przystoi bowiem jeździć razem z obcymi mężczyznami.

Problem jednak w tym, że z autobusów korzystają także świeccy Żydzi i Żydówki, którzy nie widzą w tym nic złego. Często dochodzi więc w nich do gorszących scen: kłótni i rękoczynów. Kobiety, które siadają z przodu pojazdu, są czasami znieważane, opluwane, a nawet bite przez religijnych Żydów w chałatach i czarnych kapeluszach.

Właśnie dlatego sąd postanowił zająć się tą sprawą. Decyzja jednak nie będzie prosta. Bo o ile dla świeckich Żydów „koszerne autobusy” to symbol „płciowego apartheidu”, dla ortodoksów są oznaką szacunku dla żydowskiej wiary i tradycji.