Propozycja ministra finansów nie podoba mi się. Uważam, że takich rzeczy nie robi się tak doraźnie. Rząd nie może się kierować wyłącznie bieżącymi potrzebami – gdy dziś potrzebujemy pieniędzy w tym miejscu, to przesuwamy środki, jak nam pasuje, a jutro to samo zrobimy w innym miejscu.
System emerytalny musi być stabilny, to podstawa jego skutecznego funkcjonowania. Nie można go zmieniać w zależności do okoliczności. Do niedawna nowy system emerytalny przedstawiano jako sukces, dzisiaj ci sami twierdzą, że jest klęską.
Poza tym proponujący takie rozwiązanie powinien od razu wyjaśnić szczegóły i odpowiedzieć na pytania, które nasuwają się przyszłym emerytom. Jak będą wyglądały przyszłe świadczenia, jak będą waloryzowane, jakie skutki, nie tylko finansowe, niesie ze sobą taka zmiana? Czy środki będą dziedziczone, i w jaki sposób? Czy środki przeniesione do ZUS będą częścią emerytury kapitałowej? Jaka będzie emerytura okresowa?
[wyimek]Ani dziś, ani jutro żadnych katastrofalnych skutków dla świadczeniobiorców nie będzie, ale w przyszłości – owszem[/wyimek]
Kto będzie wypłacał emerytury dożywotnie, bo chyba nie zakłady emerytalne? Przy tak szczupłych środkach, jakimi mogłyby dysponować, byłoby to za drogie i nieopłacalne. Czy przejmie to ZUS – jak proponowała w poprzedniej kadencji Sejmu wiceminister pracy Anna Kalata? Tego resort finansów nie sprawdzał ani nie analizował. Zadowolił się tylko doraźnymi wyliczeniami gwarantującymi zagaszenie pożaru w najbliższym czasie.