Chyba wszyscy znają tę sprytną antykościelną zaczepkę. Najpierw trzeba zapytać księdza, czy Bóg jest wszechmocny. Gdy uzyskamy potwierdzenie, trzeba uściślić, czy Stwórca może stworzyć taki kamień, którego nie będzie w stanie unieść. Jeśli kapłan odpowie, że nie – będzie można z triumfem orzec: a więc wszechmoc Boga to bzdura. Gdy ksiądz odpowie „tak”, także będziemy mogli orzec – a więc boska wszechmoc to bajka dla grzecznych dzieci.
Tanie sztuczki antyklerykałów przypomniały mi się właśnie teraz, gdy plejada publicystów na czynniki pierwsze rozbiera tezę mówiącą, że Jarosław Kaczyński się zmienił. Co i rusz słyszymy: jeśli lider PiS się zmienił, to niech wyrzeknie się idei IV RP i ją potępi. Jeśli tego nie zrobi, to sam się ujawni jako chytry oszust i dlatego już dziś trzeba bić na alarm, że wilk swojej wilczej natury nie zmieni. No, chyba że zmieni się w niegroźnego ratlerka.
Ale i wtedy, jak podejrzewam, Jarosław Kaczyński nie zostanie pozostawiony w spokoju. Nieprzychylne mu media z lubością będą wyszukiwać zwolenników IV RP i wypytywać, jak bardzo gardzą oni Kaczyńskim za to odstępstwo. Najlepiej – choć to akurat nie jest już wypowiadane wprost – niech Kaczyński przestanie mącić ludziom w głowach i straszyć wizją swej wygranej. Niech wycofa się z wyborów i zniknie raz na zawsze w prawicowym piekle. Słowem: nie kijem go, to pałką.
[srodtytul]Zmiana, czyli co?[/srodtytul]
Na początek zastanówmy się, jak można rozumieć termin „przemiana psychologiczna”. Na pewno nie jest grą stan psychicznego zdruzgotania po śmierci brata – w wypadku bliźniąt jest to odczuwane jeszcze mocniej. Nie jest grą wyciszenie człowieka, który po jednej ogromnej stracie, drży o życie ciężko chorej matki. Który długo bił się z myślami, jak jej powiedzieć o śmierci jej syna. Który na poważnie rozważa, że jeśli ujawnienie strasznej prawdy pogorszy stan jej zdrowia, to on przerwie kampanię, aby móc czuwać przy niej w szpitalu.