„Uciekliśmy grabarzowi spod łopaty” – tak posłowie PO komentują zwycięstwo Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Za to PiS, mimo przegranej Jarosława Kaczyńskiego, ogarnął nastrój świętowania, bo partia po długim okresie stagnacji pociągnęła za sobą 8 mln wyborców.
Kampania przyniosła też personalne wzloty i upadki. Szef sztabu Bronisława Komorowskiego Sławomir Nowak podczas wieczoru wyborczego nie był w szampańskim nastroju, jaki przystoi szefowi zwycięskiej kampanii. Jeszcze na kwadrans przed ogłoszeniem wyników wyglądał tak, jakby spodziewał się najgorszego, czyli porażki.
Paradoksalnie to właśnie on jest największym przegranym tegorocznej kampanii. – W partii panuje przekonanie, że kampania była zła, mdła, pozbawiona pomysłów i że wszystko to jest winą Nowaka – opowiada jeden z polityków PO. – W tej sytuacji nie może on liczyć na awans w partii, a przymierzał się do stanowiska sekretarza generalnego.
Drugim przegranym jest Janusz Palikot, szef PO na Lubelszczyźnie, zaprzyjaźniony z Komorowskim. Politycy Platformy powszechnie uważają, że każde jego pojawienie się w tej kampanii przynosiło kandydatowi więcej szkody niż pożytku. Próba zakłócenia przez Palikota wiecu Jarosława Kaczyńskiego w Lublinie została przyjęta z niesmakiem. A za wypowiedź, że prezesa PiS należy wypatroszyć jak wilka, osobiście przepraszał Komorowski. Na dodatek wynik kandydata PO w Lubelskiem jest jednym z najgorszych w kraju. Gorszy wynik Komorowski miał tylko na Podkarpaciu, gdzie tradycyjne wygrywa Kaczyński.
Kto w PO może sobie zapisać na plus kampanię Komorowskiego oprócz niego samego?