Wojna medialna trwa

Moskwa atakuje Łukaszenkę, bo chce stworzyć prorosyjską opozycję

Publikacja: 21.07.2010 02:51

Wojna informacyjna między Mińskiem a Moskwą oznacza, że Kreml dojrzał do zmiany białoruskiego przywódcy. Problem w tym, że każdy z liderów opozycji, który objąłby urząd prezydenta, poprowadziłby Białoruś jak najdalej od Rosji.

Osobliwość toczącej się w mediach wojny polega na tym, że obie strony wykorzystują argumenty opozycji sąsiedniego państwa. Programy telewizyjne i publikacje w rosyjskiej prasie poświęcone Łukaszence nie tylko przedstawiają pełny zestaw oskarżeń białoruskiej opozycji pod adresem prezydenta. Są w dużej mierze oparte na wystąpieniach białoruskich opozycjonistów, którzy wcześniej mogli tylko marzyć o dostępie do rosyjskich mediów. Białoruska propaganda, przypuszczając ataki odwetowe, oferuje zaś trybunę zdeklarowanym przeciwnikom Putina i Miedwiediewa. W białoruskiej telewizji państwowej z krytyką Kremla wystąpił na przykład znienawidzony w Moskwie prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili. Wkrótce o tym, jak bronić się przed imperialną Rosją, opowie białoruskim telewidzom prezydent Łotwy Valdis Zatlers. Czytelnicy rządowego białoruskiego dziennika „Respublika” zapoznali się z kolei z obszernym streszczeniem antyputinowskiego raportu autorstwa jednego z liderów rosyjskiej opozycji Borysa Niemcowa.

[wyimek]Obie strony obecnego konfliktu wykorzystują argumenty opozycji sąsiedniego państwa[/wyimek]

Gdyby oddziaływanie białoruskiej propagandy na Rosjan było porównywalne z wpływami rosyjskich mediów, można by stwierdzić, że w tej wojnie mamy remis. W rzeczywistości jednak, mimo cenzurowania przez białoruskie władze programów krytykujących głowę państwa w odbieranych na Białorusi rosyjskich stacjach telewizyjnych, antyłukaszenkowskie filmy trafiają do białoruskiego odbiorcy. Nie ma chyba użytkownika Internetu, który nie obejrzałby na YouTubie obu części „Baćki Chrzestnego”. Demaskujący Łukaszenkę film telewizji Gazpromu NTV stał się hitem w sieci. Białoruska propaganda dociera do odbiorców w Rosji na znacznie skromniejszą skalę. Mamy zatem do czynienia z medial- nym niszczeniem Łukaszenki – nie tylko w oczach Rosjan, lecz także Białorusinów.

Rosyjscy i białoruscy eksperci zgodnie twierdzą, że za ofensywą przeciw Łukaszence stoi Kreml. Różnią się tylko w ocenie motywów i celów Moskwy. Prokremlowski deputowany Dumy i szef Instytutu Krajów WNP Konstantin Zatulin zapewnia, że Kreml szykuje się do obalenia Łukaszenki w najbliższych wybo- rach. Z kolei zdaniem Borysa Niemcowa wymiana ciosów między Mińskiem a Moskwą to wynik osobistego konfliktu Putina i Łukaszenki. Niemcow zwraca także uwagę, że wśród liderów białoruskiej opozycji nie ma osób sympatyzujących z Rosją.

Zachodnie media i eksperci coraz częściej sugerują, że kandydatem Kremla może być Andrej Sannikau, były wiceminister spraw zagranicznych, koordynator ruchu Europejska Białoruś. Z wystąpień samego Sannikaua wynika jednak, że jako prezydent chciałby wprowadzić Białoruś do Unii Europejskiej już w 2017 roku. Wśród pozostałych opozycjonistów zapowiadających start w wyborach prezydenckich w lutym 2011 roku też nie ma zwolenników zbliżenia z Rosją.

Wobec tego należy się zgodzić z rosyjskim ekspertem Dmitrijem Orłowem, który uważa, że rozpętana przez Kreml wojna przeciw białoruskiemu dyktatorowi ma na celu stworzenie na Białorusi przychylnej Rosji siły opozycyjnej, która „wyłoni prorosyjskiego następcę Łukaszenki”. Taka siła nie powstanie jednak w ciągu pół roku. Najbliższe wybory Łukaszenko prawdopodobnie znów wygra.

Wojna informacyjna między Mińskiem a Moskwą oznacza, że Kreml dojrzał do zmiany białoruskiego przywódcy. Problem w tym, że każdy z liderów opozycji, który objąłby urząd prezydenta, poprowadziłby Białoruś jak najdalej od Rosji.

Osobliwość toczącej się w mediach wojny polega na tym, że obie strony wykorzystują argumenty opozycji sąsiedniego państwa. Programy telewizyjne i publikacje w rosyjskiej prasie poświęcone Łukaszence nie tylko przedstawiają pełny zestaw oskarżeń białoruskiej opozycji pod adresem prezydenta. Są w dużej mierze oparte na wystąpieniach białoruskich opozycjonistów, którzy wcześniej mogli tylko marzyć o dostępie do rosyjskich mediów. Białoruska propaganda, przypuszczając ataki odwetowe, oferuje zaś trybunę zdeklarowanym przeciwnikom Putina i Miedwiediewa. W białoruskiej telewizji państwowej z krytyką Kremla wystąpił na przykład znienawidzony w Moskwie prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili. Wkrótce o tym, jak bronić się przed imperialną Rosją, opowie białoruskim telewidzom prezydent Łotwy Valdis Zatlers. Czytelnicy rządowego białoruskiego dziennika „Respublika” zapoznali się z kolei z obszernym streszczeniem antyputinowskiego raportu autorstwa jednego z liderów rosyjskiej opozycji Borysa Niemcowa.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO