Muammar Kaddafi przybył do Rzymu, by świętować drugą rocznicę podpisania układu o przyjaźni między Libią i Włochami. Nie pierwszy raz Rzym stał się widownią kontrowersyjnych deklaracji i zachowań dyktatora przeznaczonych na wewnętrzny rynek arabski, gdzie Kaddafi pragnie uchodzić za lidera i promotora islamu, który zmusił byłe mocarstwo kolonialne do wypłaty odszkodowań. Stąd groteskowa próba nawracania na islam 700 włoskich hostess w rzymskiej Akademii Libijskiej, oświadczenie, że wszyscy Europejczycy powinni zostać muzułmanami i megalomańskie zachowania, których nie powstydziłby się cesarz Kaligula.
Premier Silvio Berlusconi atakowany przez opozycję, a nawet przez sojuszniczą Ligę Północną za tolerowanie tych ekstrawagancji, nazwał je nieszkodliwym folklorem i wskazał na wielkie korzyści płynące dla Włoch z przyjaźni z Libią.
Dwa lata temu Rzym zgodził się wypłacić Libii w ciągu 20 lat 5 mld dolarów odszkodowania za zaszłości kolonialne lat 1911 – 1943, gdy z włoskich rąk zginęło co najmniej 150 tys. mieszkańców, a drugie tyle zamknięto w obozach koncentracyjnych. Poza tym Włosi wybudują autostradę wzdłuż libijskiego wybrzeża od Algierii do Egiptu (1700 km). Te zobowiązania wraz z oficjalnym pokajaniem się Włoch za zbrodnie kolonializmu i faszyzmu były ogromnym sukcesem propagandowym Kaddafiego. Berlusconi nie zrobił tego za darmo. Po pierwsze, o 90 procent spadła liczba nielegalnych imigrantów przypływających z Libii na chybotliwych łódkach. Po drugie, wszystkie inwestycje w ramach odszkodowań będą realizowały włoskie firmy. Po trzecie, Włochy i ich przedsiębiorcy traktowani są priorytetowo, jeśli chodzi o eksploatację i dostawy gazu (libijski gaz pokrywa 37 proc. włoskiego zapotrzebowania) i ropy. Po czwarte, z podpisanych już i podpisywanych umów wynika, że budową nowoczesnej infrastruktury w Libii zajmą się włoskie firmy, a optymiści szacują potencjalny portfel zamówień na 200 mld euro. Dlatego w poniedziałek na spotkanie z Kaddafim przybyło 800 przedstawicieli największych włoskich firm i inwestorów, m.in. Fiata, banku Unicredit, kolosa energetycznego Eni i holdingu Finmeccanica.
Podczas spotkania z ust Kaddafiego padła zawoalowana groźba, że jeśli Unia Europejska nie będzie płacić Libii 5 mld euro rocznie na powstrzymanie nielegalnej imigracji, to Europa będzie czarna. W Libii, zwykle w potwornych warunkach, koczują w obozach dwa miliony afrykańskich uchodźców. Kaddafi dał do zrozumienia, że mogą się znaleźć w Europie. Niebawem cała śródziemnomorska Europa, tak krytykująca Berlusconiego za Realpolitik wobec Kaddafiego, czyli ustępstwa wymuszone wysyłaną z Libii flotyllą imigrantów (25 tys. w 2007 roku) i przymykanie oczu na łamanie praw człowieka w imię korzyści gospodarczych, może stanąć w obliczu tych samych wyborów. Włosi się nie boją, bo na mocy układu z Kaddafim mogą imigrantów zawracać do Libii.