USA patrzą na Rosję inaczej niż UE

Administracja Baracka Obamy nie zamierza w ramach "resetowania" stosunków z Rosją poświęcać interesów Europy Środkowo-Wschodniej – zapewnia amerykański politolog w rozmowie z Jackiem Przybylskim

Aktualizacja: 07.12.2010 19:54 Publikacja: 07.12.2010 18:52

USA patrzą na Rosję inaczej niż UE

Foto: Archiwum

[b]Czy ujawnienie przez WikiLeaks tysięcy depesz dyplomatycznych może zagrozić stosunkom transatlantyckim?[/b]

[b]Daniel Hamilton:[/b] Oczywiście nie czytałem ich wszystkich. Ale te depesze, które znam, nie dają powodu, by myśleć, że przeciek może szczególnie zaszkodzić relacjom transatlantyckim. Najważniejsze jest to, czy w ujawnionych notatkach są informacje, które mogą narazić czyjeś życie na niebezpieczeństwo, na przykład nazwisko informatora udostępnione przez Polskę, Niemcy lub Francję w ramach walki z terroryzmem. Nie widziałem niczego takiego. Oczywiście sprawa jest wstydliwa, ale przecież dyplomaci na całym świecie oceniają sytuację w krajach, w których mieszkają, i wysyłają raporty do centrali. Czasem są to drażliwe oceny, więc jeśli nazywasz szefa niemieckiej dyplomacji osobą niekompetentną, to nie chcesz, żeby taka notatka trafiła do mediów.

[b]Nawet zanim te tajne noty ujrzały światło dzienne, UE i USA dość trudno było osiągnąć transatlantycki konsensus w sprawie Rosji. Czy to jest jeszcze możliwe? [/b]

Ostatni szczyt NATO był większym sukcesem, niż spodziewała się większość obserwatorów. Prezydent Dmitrij Miedwiediew zadeklarował wówczas, że Rosja będzie współpracować z sojuszem w sprawie tarczy antyrakietowej. Mniej więcej roku temu taka deklaracja była niewyobrażalna. Rosjanie zgodzili się też na zawarcie traktatu START (o redukcji arsenałów jądrowych – red.) i teraz pozostaje tylko kwestia tego, czy amerykański Senat go ratyfikuje. Zawarto też porozumienia w sprawie cywilnej współpracy jądrowej, tranzytu przez Rosję ładunków dla żołnierzy w Afganistanie. We współpracy z Rosją obecna administracja USA osiągnęła więc konkretne rezultaty i zrobiła to bez poświęcania interesów Polski czy innych krajów. Europa czerpie zaś korzyści z większości tych porozumień.

Nie wiadomo jednak, w którym kierunku Rosja teraz zmierza. Czy jest to Rosja Miedwiediewa czy Rosja Putina? Rosyjskie władze wciąż nie zrobiły wielu koniecznych rzeczy, aby zreformować gospodarkę, ciągle prowadzą gry zasobami energetycznymi. Dlatego podczas rozmów o współpracy transatlantyckiej trzeba stanowczo pytać, czy Rosja przestrzega podstawowych zasad, co do których wszyscy w przeszłości się zgodziliśmy. Jeśli tak – świetnie. Jeśli nie – to trzeba z tego Rosjan rozliczać.

[b]A wiele wartości łączy teraz USA, UE i Rosję? [/b]

Najważniejsze wartości, co do których Moskwa zgodziła się w przeszłości, to między innymi przestrzeganie podstawowych zasad państwa prawa, wolność mediów czy transparentne rządy. Jeśli jednak przyjrzymy się sytuacji w Rosji, to nadal dochodzi w niej do ataków na dziennikarzy, a sposobowi sprawowania rządów wciąż brakuje transparentności. Do tego dochodzą jeszcze problemy związane z wojną z Gruzją.

[b]Czy w takich warunkach w ogóle możliwe jest np. partnerstwo na rzecz wspólnego bezpieczeństwa energetycznego? [/b]

Mamy nadzieję, że tak. Unia Europejska będzie zależna od rosyjskich surowców energetycznych przez najbliższe dziesięciolecia. Niektórzy członkowie Unii są zaś w 100 procentach uzależnieni np. od rosyjskiego gazu. Jednocześnie Rosja jest uzależniona od Unii Europejskiej, bo jest to dla niej największy rynek zbytu, z którego wpływy pozwalają zachować Rosjanom ich pozycję w świecie.

Relacje amerykańsko-rosyjskie są inne. Nie mamy tak głębokich stosunków gospodarczych ani takich relacji międzyludzkich, choć oczywiście wielu imigrantów z Rosji mieszka w USA, a Amerykanów w Rosji. Stosunki z Moskwą postrzegane są w Waszyngtonie głównie przez pryzmat kwestii strategicznych. Patrzymy na Rosję z bardziej globalnej perspektywy, jak na gracza, który może albo pomóc, albo zaszkodzić amerykańskim działaniom na świecie – również w Europie, ale nie tylko w Europie.

Tymczasem Europejczycy postrzegają Rosjan głównie jako sąsiadów i myślą o nich zwłaszcza w kontekście europejskim, mniejszą wagę przykładając do tego, co Rosjanie robią w kwestii Korei, Chin czy Japonii.

[b]USA i niektóre kraje europejskie różni też wizja przyszłości NATO. Te różnice wpływają na stosunki NATO – Rosja? [/b]

Wydaje mi się, że koncepcja strategiczna sojuszu jest dość wyważona. Widać w niej, że administracja Baracka Obamy nie zamierza w ramach "resetowania" stosunków z Rosją poświęcać interesów Europy Środkowo-Wschodniej. NATO nie wymienia jako zagrożenia żadnego kraju i oficjalnie deklaruje, że nie traktuje Rosji jako wroga. Niestety, mimo udziału w ostatnim szczycie prezydenta Miedwiediewa wielu Rosjan wciąż traktuje sojusz północnoatlantycki jako wroga. A szkoda, bo natowsko-rosyjska współpraca wojskowa na Bałkanach czy w Afganistanie pokazała, że możemy wiele rzeczy robić razem.

[b]Jak pan ocenia perspektywy rozwoju tej współpracy? [/b]

Kluczowa będzie w tej kwestii sprawa tarczy antyrakietowej. Rosjanie wciąż nie wierzą w potrzebę budowy tego systemu i chcą sprawdzić, czy rzeczywiście jest on skierowany przeciwko zagrożeniu ze strony Iranu. Aktualne pozostaje również pytanie, które Zachód zadaje Rosjanom od zakończenia zimnej wojny: czy nie lepiej byłoby dla was, gdyby wzdłuż waszej granicy istniało wiele dobrze prosperujących małych krajów zamiast słabych, niestabilnych państw? Niestety, na razie odpowiedź zawsze brzmi "nie". Dlatego przyjmowanie nowych członków do UE czy NATO Rosjanie traktowali jako krok przeciwko nim. Gdy odpowiedź zacznie brzmieć "tak", będziemy mieli zupełnie inne relacje.

[b]Jaką rolę może w zmianie tych relacji odegrać Europa Środkowo-Wschodnia? [/b]

To zależy od tego, co rozumiemy przez Europę Środkowo-Wschodnią. Kraje, które są członkami NATO i UE, mogą być istotnym mostem między Zachodem a Rosją. Wasi eksperci mają niebywałą wiedzę o Rosji, której brakuje analitykom amerykańskim. Inaczej należy spojrzeć na kraje takie jak Ukraina, Białoruś, Gruzja czy Mołdawia, które wciąż czeka długa droga do integracji z międzynarodowymi instytucjami. Właśnie dlatego należy rozwijać takie programy jak np. Partnerstwo Wschodnie.

[i]dr Daniel Hamilton jest dyrektorem waszyngtońskiego Centrum Stosunków Transatlantyckich, współorganizatora Forum Europa-USA, odbywającego się w Waszyngtonie 9 i 10 grudnia[/i]

[b]Czy ujawnienie przez WikiLeaks tysięcy depesz dyplomatycznych może zagrozić stosunkom transatlantyckim?[/b]

[b]Daniel Hamilton:[/b] Oczywiście nie czytałem ich wszystkich. Ale te depesze, które znam, nie dają powodu, by myśleć, że przeciek może szczególnie zaszkodzić relacjom transatlantyckim. Najważniejsze jest to, czy w ujawnionych notatkach są informacje, które mogą narazić czyjeś życie na niebezpieczeństwo, na przykład nazwisko informatora udostępnione przez Polskę, Niemcy lub Francję w ramach walki z terroryzmem. Nie widziałem niczego takiego. Oczywiście sprawa jest wstydliwa, ale przecież dyplomaci na całym świecie oceniają sytuację w krajach, w których mieszkają, i wysyłają raporty do centrali. Czasem są to drażliwe oceny, więc jeśli nazywasz szefa niemieckiej dyplomacji osobą niekompetentną, to nie chcesz, żeby taka notatka trafiła do mediów.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości