Pytanie zasadne, charakterystyka postaci trafna. Uzupełnijmy ją paroma szczegółami. Ten młody ludowiec „parł w lewo" już przed wojną. W Łodzi zetknął się on z młodzieżą z kręgów socjalistycznego OMTUR, ale również nielegalnego komunistycznego KZMP. Łączyła ich idea różnie rozumianej Polski Ludowej oraz marzenia o szklanych domach wyczytane u Stefana Żeromskiego. Kierując w Łodzi Związkiem Młodzieży Wiejskiej RP, Bańczyk wespół z młodzieżą robotniczą, również tą o skrajnie radykalnych poglądach, organizował w połowie lat 30. poranki chłopsko-robotnicze poświęcone literaturze.
Kontakty ludowca ze skrajną lewicą swoiście zaowocowały w czasie wojny i tuż po wojnie. Bańczyk stał się dla komunistów, co dostrzegł Piotr Zaremba, idealnym kandydatem na „pozytywnego ludowca".
On sam zauważył to zbyt późno. Stwierdzał to kilkakrotnie w rozmowach ze mną. Prowadziliśmy je jeszcze rok przed jego śmiercią, gdy spotykaliśmy się po mszy św. w polskim kościele w Silver Spring pod Waszyngtonem i w murach Catholic University of America, gdzie miałem zajęcia. Oświadczał on wówczas, że jego „złym duchem" przed wojną w Łodzi i po wojnie był Ignacy Loga-Sowiński, członek, jak się z czasem dowiedział, „agresywnej komunistycznie" tzw. wojskówki KPP. Z nim od przedwojnia był Bańczyk w przyjaźni. Wspólnie organizowali w Łodzi poranki chłopsko-robotnicze.
Pod koniec wojny Loga-Sowiński przekonał Bańczyka do związania się z secesyjną frakcją Stronnictwa Ludowego „Wola Ludu". Przewodniczył on tej frakcji od lutego 1944 r., a w sierpniu 1944 r. podporządkował ją PKWN. Z „Woli Ludu" przeszedł Bańczyk do stworzonego wcześniej przez komunistów tzw.
lubelskiego Stronnictwa Ludowego, którego w styczniu 1945 r. został prezesem. Kariera w komunistycznym systemie władzy w Polsce stała przed nim otworem.