Balcerowicz, herbaciany lider

Debata Rostowski – Balcerowicz wypromuje go na jednego z liderów opozycji. Ucieszy się z tego tylko PO

Publikacja: 16.03.2011 01:39

Balcerowicz, herbaciany lider

Foto: ROL

Dziwny to jednak będzie lider: wódz bez armii, generał ogłaszający, że jest pacyfistą, a wojną się brzydzi. Leszek Balcerowicz przecież ani nie jest, ani nie będzie szefem żadnej partii. Może więc być jedynie opozycjonistą medialnym, by nie powiedzieć: wirtualnym. Choć są tacy, którzy chcieliby od niego czegoś więcej.

Wróćmy jednak do początku. Zmiany w OFE stały się polem największej batalii rządu i opozycji. To pierwszy od dawna, by nie powiedzieć: od początków rządów PO, konflikt merytoryczny, a nie czysto emocjonalny. Można się oczywiście zastanawiać, czy to kwestia składki do funduszy emerytalnych jest dla przyszłości Polaków najważniejsza, a nie np. wysokość podatków czy polityka prorodzinna, ale z faktami się nie dyskutuje. Media locuta, causa finita (Media przemówiły, sprawa skończona).

I tu pojawia się, kierowany najszczerszymi, obywatelskimi pobudkami, były wicepremier, ojciec polskich reform, przeciwnik niewygodny, bo otoczony nimbem. Atakując go, staje się, chcąc nie chcąc, w jednym szeregu z palącym jego kukłę Lepperem. Liberalny fundamentalista Balcerowicz wyrasta na najostrzejszego krytyka zmian w OFE, ale stąd do gry o największą polityczną stawkę droga daleka. Takim skokiem mogłaby się stać debata.

Dlaczego to takie ważne? W dojrzałych demokracjach w batalii o najważniejsze sprawy stają naprzeciw siebie premier i lider opozycji. Nawet jeśli Donald Tusk ceduje to na ministra finansów, to w telewizyjnej czy sejmowej dyskusji czoła stawić mu winien przedstawiciel najważniejszej siły opozycyjnej. Czy kimś takim jest Leszek Balcerowicz? Czy były wicepremier staje się liderem opozycji?

Scenariusz, w którym najważniejszym konkurentem Tuska do władzy miałby być właśnie on, jest na rękę tylko PO, bo już nawet nie jemu samemu. Jako się rzekło, Balcerowicz na powrót do bieżącej polityki nie ma ochoty, za to imputowanie mu politycznych ambicji osłabia jego pozycję. Można mu bowiem powiedzieć: „Krytykuje nas pan dlatego, że sam chce zostać premierem". Warto zresztą zwrócić uwagę, że to nie pierwsza próba zdyskredytowania ekonomicznych krytyków rządu. Ta jest o tyle zabawna, że jeszcze chwilę temu słyszeliśmy, iż są oni oderwanymi od rzeczywistości, nieznającymi kłopotów Polaków profesorkami. To i tak postęp w porównaniu z pierwszą linią ataku, która sugerowała, iż wszyscy obrońcy OFE są przez fundusze opłacani. Obóz rządzący posługuje się tymi metodami z podziwu godną sprawnością, bo sugestie, że Balcerowicz czy Rybiński bronią własnego koryta, nigdy nie wychodziły z ust poważnych polityków PO – ochoczo podnosili je za to prorządowi publicyści.

Na działania Balcerowicza z dystansem i niepokojem patrzą zarówno PiS, jak i SLD. Z jednej strony nic ich tak nie cieszy jak podgryzanie Tuska przez kogoś z jego bajki, z drugiej – zazdrośnie strzegą roli głównej siły opozycji. Dla obu partii spór o zmiany w systemie emerytalnym jest niewygodny, bo same mają w sprawie OFE niejednoznaczne poglądy. No i jakże tu stanąć tak jawnie w obronie wielkiego kapitału?

Skoro więc na kłótni o fundusze emerytalne nie zyskają ani PiS, ani lewica, to może jednak Balcerowicz? A skoro nie partia, to może „obywatelski ruch sprzeciwu"? Niektórzy wręcz piszą o polskiej Tea Party. Przypomnijmy, że Tea Party powstała jako ruch sprzeciwu wobec miałkości i protekcjonistycznych zapędów ekipy Busha, a wypłynęła na fali protestu przeciw Obamie. Żąda powrotu do amerykańskich wartości i końca socjalizmu w wydaniu administracji demokratów.

O ile więc Tea Party jest ruchem autentycznego i głębokiego sprzeciwu, o tyle Balcerowicz mógłby stanąć co najwyżej na czele ruchu drobnej korekty. A to za mało, by rozpalić emocje Polaków. I jeszcze jedno: amerykańscy „herbaciarze" to zwyczajni obywatele z nieufnością patrzący na Waszyngton. Balcerowicz w Polsce mógłby stanąć najwyżej na czele obywatelskiego ruchu celebrytów rozczarowanych nieco PO.

Nikogo nie poprowadzi więc do zwycięstwa w wyborach. Ale to, że staje się erzacem lidera opozycji, jest na rękę Tuskowi. Nie wyrasta mu groźniejszy konkurent.

Dziwny to jednak będzie lider: wódz bez armii, generał ogłaszający, że jest pacyfistą, a wojną się brzydzi. Leszek Balcerowicz przecież ani nie jest, ani nie będzie szefem żadnej partii. Może więc być jedynie opozycjonistą medialnym, by nie powiedzieć: wirtualnym. Choć są tacy, którzy chcieliby od niego czegoś więcej.

Wróćmy jednak do początku. Zmiany w OFE stały się polem największej batalii rządu i opozycji. To pierwszy od dawna, by nie powiedzieć: od początków rządów PO, konflikt merytoryczny, a nie czysto emocjonalny. Można się oczywiście zastanawiać, czy to kwestia składki do funduszy emerytalnych jest dla przyszłości Polaków najważniejsza, a nie np. wysokość podatków czy polityka prorodzinna, ale z faktami się nie dyskutuje. Media locuta, causa finita (Media przemówiły, sprawa skończona).

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości