W lipcu 2009 roku za pośrednictwem litewskiego sądu prawnik upomniał się o pisownię własnego nazwiska i nazwiska żony Małgorzaty Runiewicz-Wardyn, obywatelki Litwy. Stwierdził bowiem, że on i żona są dyskryminowani, skoro ich nazwiska w dokumentach wydanych na Litwie są pisane inaczej niż w dokumentach z Polski, co utrudnia im m.in. pracę Brukseli, gdzie od kilku lat przebywają. Konieczne jest ciągłe udowadnianie w urzędach, że Vardyn i Wardyn to ta sama osoba, a w przypadku nazwiska pani Małgorzaty – w porównaniu z polską pisownią w tej litewskiej jest aż sześć błędów (bo w litewskim paszporcie jest ona Malgožatą Runevič-Vardyn). Problem dotyczy m.in. wydanego na Litwie aktu małżeństwa i tłumaczenia dyplomu wyższej uczelni, bo żona prawnika studiowała w Polsce. (...) Litwa twierdziła od początku procesu, że o żadnej dyskryminacji Polaków nie ma mowy, bo obowiązujące w tym kraju przepisy wskazują, iż wszystkie nazwiska zapisywane są według reguł pisowni litewskiej. Litewski Sąd Konstytucyjny dwukrotnie orzekał, iż zapis nazwiska w dokumentach tego kraju może mieć tylko litewską formę. Wprowadzenie pisowni nazwisk polskich na Litwie i litewskich w Polsce z użyciem wszystkich znaków diakrytycznych przewiduje traktat polsko-litewski z 1994 roku, ale jego przepisy nie są przestrzegane.

Na problemy mniejszości polskiej na Litwie zwraca też uwagę bloger Jan Bogatko na portalu nowyekran.pl

Litwini poczynają sobie ostro z Polakami, stanowiącymi większość na Wileńszczyźnie. Polakom nie wolno nosić polskich nazwisk, a rząd litewski olewa wszelkie delikatne interwencje rządu w Warszawie. Teraz prokurator w Wilnie wszczął postępowanie przeciwko prezesowi Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL), Waldemarowi Tomaszewskiemu. Zarzuca mu się obrazę majestatu, bowiem na łamach gazety "Respublika" polityk powiedział prawdę, a Litewska Partia Centrum zna jedynie swoją prawdę. Cóż takiego powiedział Tomaszewski? Mianowicie, że na Wileńszczyźnie, którą w większości zamieszkuje społeczność polska, powinni się integrować nie Polacy, ale Litwini. Nota bene dla wielu polityków litewskich Polacy na Wileńszczyźnie to nie Polacy ale „litewscy Polacy”.

Chciałoby się zawołać za wieszczem: „Litwo, Ojczyzno moja. Ty jesteś jak zdrowie. Ile Cię cenić trzeba ten tylko się dowie, kto Cię stracił”. MSZ ostatnio nadzwyczaj łatwo rezygnuje z obrony mniejszości polskiej w Niemczech, a teraz jak widać z wspieraniem Polonii na Litwie też sobie nie radzi. Widać, lepiej wychodzi nam budowanie demokracji w Tunezji niż negocjacje w sprawie naszych rodaków.? 

Polacy na Litwie nadal będą walczyli o swoje nazwiska - powiedział przewodniczący Związku Polaków na Litwie (ZWPL), poseł Michał Mackiewicz, komentując orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie pisowni nazwisk w dokumentach litewskich. - Nie spoczniemy dopóty, dopóki nie odzyskamy swoich nazwisk. Myślę, że Litwa i Litwini, i posłowie zrozumieją wreszcie, że należy zezwolić na oryginalny zapis nazwisk - stwierdził Mackiewicz.?