Trzeba przyznać, że pierwszy bankowiec PO - Hanna Gronkiewicz-Waltz ma gest. Tu postawi nowoczesną fontannę, tam na dwa lata zablokuje centrum miasta, a gdy brakuje środków na pokrycie wydatków, sięga do kieszeni podatników. Podwyżki cen biletów, wody i ścieków oraz opłaty za żłobki – to nowoczesne rozwiązania problemów finansowych, z którymi boryka się stolica. Co jednak zrobić z uzyskanymi funduszami? Wiadomo - zainwestować w urzędników.
Już od 16 sierpnia bilety zdrożeją średnio o 30 procent. Dzięki temu do budżetu miasta wpłyną olbrzymie kwoty. - Szacujemy, że w tym roku po podwyżce do naszej kasy wpłynie 50 mln zł więcej, niż gdybyśmy przez te cztery miesiące sprzedawali bilety po starych cenach - informuje Igor Krajnow, rzecznik ZTM. Co ciekawe, w tym roku stołeczni urzędnicy przygotowując budżet miasta zapewnili sobie aż 49 mln zł na premie. Średnio jest to po 1600 zł na etat. Najwięcej, bo po ok. 17 tys otrzymają wiceprezydenci, skarbnik i sekretarz miasta. - Doroczne nagrody są zapisane w regulaminie wynagradzania urzędu miasta - wyjaśnia Bartosz Milczarczyk, rzecznik Ratusza. - Nie ma możliwości przeniesienia pieniędzy zarezerwowanych na wynagrodzenia na inne cele, np. na rozwój komunikacji publicznej - zaznacza.
Rozumiemy budżetowe łamigłówki w wykonaniu prezydent Warszawy. Przecież właśnie takie rozwiązania przyczynią się do tego, że warszawiacy przesiądą się ze środków komunikacji miejskiej na rowery i będą szczęśliwsi. Jeszcze tylko wprowadzić opłatę za korzystanie ze ścieżek rowerowych, a potem - hulaj dusza. Brawo, pani Haniu.