Jacek Saryusz-Wolski zwraca uwagą na kryzys tożsamości UE i zagrożenia z tego wynikające.
Jest kryzys i poważny wiraż. Dostrzegam pięć zagrożeń. Kryzys zadłużenia w strefie euro, kryzys Schengen, czyli próba jego demontażu, kryzys zdolności militarnych, co obserwujemy w Libii, kryzys polityki sąsiedztwa, czyli zaskoczenie na południu i odwrót na wschodzie oraz kryzys solidarności finansowej polegający na tym, że nie ma zgody na większy budżet. Każdy z tych problemów można by rozwiązywać z osobna, a wtedy pracy wystarczyłoby na całą prezydencję i jeszcze trochę. Rzecz w tym, że one się nawzajem na siebie nakładają i wzmacniają. Bo jak się zajmować Grecją, kiedy płonie podbrzusze Europy, jak się zajmować kryzysem finansowym, kiedy mamy takie problemy wewnątrz UE. Obserwuję Unię Europejską od 40 lat, najpierw akademicko, potem praktycznie. I wiem, że takie fale głosów zaniepokojenia pojawiają się co jakiś czas. Zawsze je zbywałem, wydawały mi się przesadne. Tym bardziej że zawsze Unia była w stanie znaleźć rozwiązanie, dostosować się, by ruszyć dalej. Tym razem jest naprawdę poważne zaniepokojenie. Byłem na ostatnich szczytach świadkiem słów niepokoju, które mnie swoją siłą wbijały w fotel.
Europoseł o przyszłym kształcie UE mówi:
Na pewno nie kopia Stanów Zjednoczonych Ameryki, bo to nie ta tradycja, nie te warunki. Jestem zwolennikiem doktryny Jacquesa Delorsa, wizji federacji państw narodowych. Globalny świat wymaga zjednoczenia, znikąd nie widać tej konieczności tak bardzo jak z zewnątrz. Z Chin, Indii, ze Stanów Zjednoczonych. To nie będzie żadna utrata suwerenności, to będzie wspólne wykonywanie atrybutów suwerenności. Wspólna granica na zewnątrz, otwarte granice wewnątrz. Wspólne pilnowanie podstaw ekonomicznych. Nie wolno się zadłużać na koszt sąsiadów. Zresztą, w założeniach strefy euro było to zapisane, problem w tym, że nieprzestrzegane. Dlatego potrzebne są sankcje. Nie mamy wyjścia. Albo pójdziemy dalej, albo zaczniemy pruć wspólny unijny sweter. I wtedy dopiero docenimy to, co straciliśmy.
Unia to zestaw naczyń połączonych. Ale nie można mieć połączonych rynków, podróży bez granic i wspólnych granic zewnętrznych, wspólnej waluty i zarazem zachować oddzielne, nieskoordynowane budżety i polityki fiskalne. Tak się dłużej nie da. Odpowiedzią jest europejski rząd gospodarczy, Europejski Fundusz Walutowy i euroobligacje. Po ostatnich decyzjach szczytu Euro Unia zaczęła zmierzać w tym kierunku. Czy Polska będzie w wagonie pierwszej czy drugiej klasy, to są kluczowe wyzwania na najbliższe lata, nie tylko gospodarcze, ale i geopolityczne. Cześć tej Unii, do której dołączyliśmy, właśnie wyczepia 17 wagonów pierwszej klasy, konstruuje nową lokomotywę. My musimy przyspieszyć. Odważnie, ale z rozwagą, że zacytuję gdańską maksymę - mówi Jacek Saryusz Wolski w tygodniku "Uważam Rze".