Pytany o powody rezygnacji z prowadzenia monitoringu warszawskiego Ratusza Michał Pretm mówił w TVN Warszawa:
Dziwi mnie to, jak niewielu ludzi oburza się na skandaliczne wydarzenia w Warszawie. Weźmy np. przekładanie z biurka na biurko papierów w sprawie przesunięcia pomnika Czterech Śpiących, łatanie dziury budżetowej podwyżkami, czy sprzedaż SPEC w ekspresowym tempie. Skoro nikomu to nie przeszkadza, to po co mam o tym pisać? - pyta retorycznie. - Brak społecznego sprzeciwu oznacza, że ludzie akceptują taką politykę. Tym samym nie potrzebują tego rodzaju monitoringu postępowania władz miasta.
Bloger Budyń 78 w salonie 24.pl pisze:
Władze, w koalicji z mediami, wmówiły ludziom, że nie odpowiadają za żadne problemy, za to im właśnie zawdzięczamy sukcesy. Działa to na każdym szczeblu - i lokalnym, i państwowym. Kilka miesięcy temu w sklepowej kolejce byłem świadkiem solidarnego narzekania na rosnące ceny, które skończyło się, gdy jedna pani zaczęła winić za drożyznę rząd. Wówczas druga uznała za punkt honoru obronę władzy - "Czy pani myśli, że to rząd odpowiada za kryzys? Za ceny?". Zapytana, po cholerę nam rząd, który za nic nie odpowiada, szybko wyszła ze sklepu.
Gdy w piątek na warszawskim Dworcu Centralnym (podobno remontowanym) usłyszałem komunikat, że na pociąg jeszcze sobie poczekam, najbardziej wściekły byłem nie na ogólny burdel, zwany "Polską w budowie", a na współpasażerów. Tak samo jak ja przeklinających pod nosem, ale nie dostrzegających faktu, że swoim stadnym głosowaniem za Platformą udzielili cichej zgody na status quo. Na to, że Polska jest w budowie i za cztery lata też będzie - jak powiedział w parodii orędzia Robert Górski. Będzie, dokładnie w tym samym miejscu, co teraz. Cóż, urzędnicy w warszawskim Ratuszu mają chyba pierwszy spektakularny sukces na swoim koncie.