Był kiedyś w telewizji przezabawny program „Usterka”, którego autorzy obnażali niekompetencję, cwaniactwo, pazerność i nieuczciwość „fachowców” naprawiających pralki, lodówki, telewizory, cieknące krany czy przepalone instalacje. Ich pracę filmowano ukrytą kamerą, a potem wszyscy się śmiali – bohaterowie programu nieco sztucznie, widzowie – do rozpuku, choć pamiętając, że tacy „fachowcy” któregoś dnia mogą zapukać także do nich. No, to zapukali.
Profesjonalizm drugiej ekipy rządowej Donalda Tuska, ale także i jego samego, jako żywo przypomina jedną wielką „Usterkę”. Problem w tym, że ci „fachowcy”, nie tylko że nie są w stanie niczego naprawić, to jeszcze psują kolejne sfery życia publicznego. Widzi to już chyba nawet sam naczelny majster, bo nagle – choć okazji było przecież niemało – przeprasza i się kaja. „Nie miałem racji – mówi - zabrakło mi wyobraźni”. Nie, nie, to nie są zdania o reformie emerytalnej czy obsadzie stanowisk w nowym rządzie, w którym minister sportu nie ma o sporcie zielonego pojęcia, a minister transportu wyspecjalizował się w kolejnych komunikatach, czego nie będzie na Euro 2012.
Donald Tusk przeprasza i kaja się za podpisanie ACTA. Zastępy prorządowych lizusów, niczym Radosław Sikorski po kolejnej, mimo hołdu berlińskiego, porażce na arenie europejskiej, zaczynają się chować po kątach. Bo przecież – wychodząc naprzeciw palącym problemom pana premiera - zdążyły już ACTA poprzeć, i to w całej, wicie, rozumicie, rozciągłości. Cóż mają począć ze swoimi opiniami Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Związek Kompozytorów Polskich, Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych i kilka innych związków, które w ACTA uwierzyły, ACTA poparły i w sprawie ACTA mówiły z premierem Tuskiem jednym głosem, kiedy dziś, towarzysze, „mądrość etapu” każe już nie popierać?! Stosowne oświadczenia zapewne są już wstukiwane w klawiatury prezesów.