Ziobro - Kaczyński do przerwy 0:1

Szef PiS trzyma rząd dusz na prawicy. Lecz jego rywal jeszcze nie przegrał

Publikacja: 25.03.2012 21:26

Ziobro - Kaczyński do przerwy 0:1

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

W starciu dwóch ugrupowań o prymat na prawicy PiS nie pozwala Solidarnej Polsce na wiele. Choć to sobotni kongres założycielski partii Zbigniewa Ziobry miał być politycznym hitem, wystarczyło jedno zagranie prezesa PiS, by go przyćmić.

Chodzi oczywiście o podpisane w sobotę porozumienie o współpracy pomiędzy PiS  a Prawicą Rzeczypospolitej (ugrupowaniem byłego marszałka Sejmu Marka Jurka). Zakłada ono stworzenie bloku politycznego i wspólny start w wyborach. W myśl porozumienia ludzie Jurka wystartują z list partii Jarosława Kaczyńskiego, choć w Sejmie stworzą własny klub. Za to w Parlamencie Europejskim zasilą klub PiS.

Dzięki temu PiS odzyskał swoje katolicko-narodowe skrzydło, za jakie w 2005 r., w jedynych wygranych przez tę partię wyborach, uchodzili ludzie Jurka. Ponadto podpisując porozumienie z Jurkiem, prezes PiS odebrał Ziobrze piłkę i strzelił mu gola w samo okienko. Dlaczego? Udowodnił, że byłemu ministrowi sprawiedliwości nie udało się, przynajmniej na razie, stworzyć partii atrakcyjnej dla środowisk katolickich, narodowych czy tych, które gospodarczy program PiSuważają za socjalistyczny.

Dlaczego Marek Jurek odrzucił ofertę zjednoczenia z Solidarną Polską i wybrał dość luźny na razie blok z PiS? Światło na kulisy sprawy rzuca poufny list, jaki w sobotę Jurek wysłał do członków swojej partii. "Rz" do niego dotarła. Napisano w nim  m.in., że trudno "uznać za kontynuatorkę Prawicy Rzeczypospolitej ugrupowanie, które – jak wyobrażali sobie jego liderzy – będzie sięgać "od Mariana Piłki do Ryszarda Bugaja"".

Czy to oznacza, że PiS jest na drodze do odtworzenia swej siły z 2005 r.? I tak, i nie. Choć zapewne niebawem przyciągnie też ludzi dogorywającego PJN, zwłaszcza życzliwego jednoczeniu prawicy Pawła Kowala, to boryka się z poważnymi problemami. Najważniejszy to brak polityków, którzy dzięki wiedzy, pracowitości i umiejętnościom mogliby zastąpić zmarłych w katastrofie smoleńskiej Przemysława Gosiewskiego, Grażynę Gęsicką czy Aleksandrę Natalli-Świat.  W porównaniu z nimi Mariusz Błaszczak czy Adam Hofman to liga okręgowa.

Coraz silniejszy jest bunt w strukturach przeciwko centralnej władzy w partii. Dało się to zauważyć choćby w sobotę w Gliwicach, gdzie podczas wyborów władz okręgowych zdecydowana większość delegatów zagłosowała przeciwko rekomendowanemu przez Kaczyńskiego na ich szefa posłowi Jerzemu Polaczkowi. Tarcia są na też na Pomorzu, gdzie wielu działaczom nie podoba się, iż rekomendację prezesa dostał były szef "S" Janusz Śniadek, choć w partii jest od niedawna i nie przedstawił programu rozwoju ugrupowania. Działacze PiS w Toruniu podzieleni na zwolenników Zbigniewa Girzyńskiego (wygrał wybory) i Łukasza Zbonikowskiego toczą już otwartą wojnę; podobnie jest w Poznaniu.

Sytuacja w terenowych strukturach PiS sprawia, że Solidarna Polska, która w sobotę kongresem założycielskim oficjalnie zainaugurowała działalność (prezesem został Zbigniew Ziobro, a jego zastępcami Jacek Kurski i Beata Kempa), wciąż jeszcze liczy się w grze na prawicy.

Problem w tym, że partia Ziobry przypomina drużynę, która nawet mając piłkę, nie potrafi zakończyć akcji strzałem – a jeśli już, to samobójczym. Powiela błędy PJN – ostatnie miesiące poświęciła dyskusji nie o swoich gospodarczych pomysłach alternatywnych wobec rządowych, bo tych praktycznie nie zgłasza, ale medialnej dyskusji o swojej nazwie czy logo. Od listopada bardziej walczy z PiS niż z rządem.

Ziobryści mają też problem z wiarygodnością przekazu:  z jednej strony partia chce uchodzić za ugrupowanie otwarte na środowiska przedsiębiorców, z drugiej – na sobotnim kongresie Ziobro postulował, by podnieść podatki zarabiającym powyżej 10 tys. zł miesięcznie, a Kurski zapowiadał "repolonizację banków i sieci handlowych".

Solidarna Polska miała różnić się od PiS i w tym przypadku odniosła sukces: nawet partia Kaczyńskiego nie ma postulatów gospodarczych idących tak daleko na lewo.

To, co w przypadku PiS stwarza problem – a więc terenowe struktury – w przypadku SP jest natomiast atutem. Do partii Ziobry garną się samorządowcy i działacze lokalnych organizacji społecznych. Statut partii daje im gwarancje, że listy kandydatów w wyborach samorządowych będą zatwierdzane na poziomie lokalnym, co może zaowocować dobrym wynikiem i szansą na negocjacje porozumienia z PiS. A tylko grając w jednej drużynie, PiS, PJN, SP, Prawica RP i Nowa Prawica mogą pokonać ekipę Tuska.

W starciu dwóch ugrupowań o prymat na prawicy PiS nie pozwala Solidarnej Polsce na wiele. Choć to sobotni kongres założycielski partii Zbigniewa Ziobry miał być politycznym hitem, wystarczyło jedno zagranie prezesa PiS, by go przyćmić.

Chodzi oczywiście o podpisane w sobotę porozumienie o współpracy pomiędzy PiS  a Prawicą Rzeczypospolitej (ugrupowaniem byłego marszałka Sejmu Marka Jurka). Zakłada ono stworzenie bloku politycznego i wspólny start w wyborach. W myśl porozumienia ludzie Jurka wystartują z list partii Jarosława Kaczyńskiego, choć w Sejmie stworzą własny klub. Za to w Parlamencie Europejskim zasilą klub PiS.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości