Głębokie poczucie niższości i równie głębokie pragnienie sukcesu – to podskórne emocje w największej chyba mierze charakteryzujące Polaków. Ich źródeł szukać można nawet w historii rozbiorowej. Ale najważniejsze są moim zdaniem przyczyny związane z II wojną światową.
Chodzi o klęskę wrześniową. Dziś uważamy ją za nieunikniony efekt dysproporcji sił. Ale nasi dziadkowie odczuwali to inaczej. Polacy wpadli wtedy w stan głębokiego szoku. Większość była przekonana, że Rzeczpospolita jest mocarstwem, a Niemcy – papierowym tygrysem. Że wojna będzie wygrana, i to bardzo szybko. Tymczasem już po tygodniu walk Polska leżała na łopatkach, a po kolejnym oczywiste było, że jest w agonii.
Musiało to spowodować głębokie efekty w społecznej świadomości. „Byliśmy wielcy i potężni, jesteśmy słabi i poniżeni" – czuli Polacy. I pożą- dali sukcesu – zwycięstwa, które byłoby też odwetem, symbolicznym „odkuciem się" za wrześniową katastrofę.
Koniec wojny przyniósł powszechną ulgę i radość, ale nie przyniósł „odkucia się". Zdecydowana większość czuła, że zaliczanie Polski do grona państw zwycięskich jest zabiegiem dość teoretycznym. Ten stan narodowej świadomości i podświadomości trwał przez większość okresu PRL. Zaczął powoli zmieniać się w latach 60. Sporą rolę odegrał tu... serial „Czterej pancerni i pies", będący produktem propagandowym, ale zarazem konsekwentnie kreującym obraz Polski jako pełną gębą wojennego zwycięzcy, współpracującego z radzieckim sojusznikiem na zasadach pełnej podmiotowości i niemal równorzędności – ówczesne młode pokolenia w sporym stopniu nasiąkały tą wizją.
Zbiorowe przeżycie sukcesu może utrwalić wiarę, że Polska jest ważna