Prawo i Sprawiedliwość w drodze na plażę

To nie kandydatury na „apolitycznego profesora", który miałby zostać premierem w miejsce Donalda Tuska, są złe. To cały pomysł PiS jest chory

Publikacja: 13.09.2012 01:17

Robert Mazurek

Robert Mazurek

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Wszyscy już widzą, że historia z próbą obalania Tuska i wystawianiem własnego kandydata na premiera kończy się dla PiS kolejną bolesną porażką. Ich szczęście w nieszczęściu polega na tym, że mało kogo to obchodzi.

Z początku zapowiedzi budowania jeszcze w tym Sejmie antytuskowej koalicji i próby powołania „apolitycznego profesora" na premiera wyglądały jak nieszkodliwy element sezonu ogórkowego w polityce. Trwa to jednak już ponad miesiąc i potrwa jeszcze, padały nazwiska Zyty Gilowskiej i Jerzego Kropiwnickiego – każde kwitowane raczej wzruszeniem rąk. Ale nie kandydatury są złe. To cały pomysł jest chory.

Zastanówmy się bowiem, cóż jest dziś największą słabością Prawa i Sprawiedliwości. Brak profesorów? Udowodnienie, że nie lubią Tuska? Podejrzenia, że są łżeopozycją? Wolne żarty. Wszyscy wiedzą, że partia Kaczyńskiego ma swoich akademików, Tuska szczerze nie znosi i bardzo chętnie pozbyłaby się z Sejmu całej Platformy.

Potencjalni wyborcy PiS – bo przecież to o nich toczy się walka – wątpią tylko, czy Kaczyński jest jeszcze w stanie wygrać. Sześć porażek wyborczych w sześć lat – to robi wrażenie, to buduje obraz partii, która może i ma rację, ale zawsze przegrywa. Jeśli więc PiS czegoś rozpaczliwie potrzebuje, to sukcesu. Jakiegokolwiek. Tymczasem akurat nawet największa mobilizacja opozycji i tak skończy się jej porażką, a Tusk zostanie wybroniony. Po co więc PiS dobrowolnie pcha się na szafot, po co prze do nieuchronnej klęski? Dalibóg, tylko oni raczą wiedzieć.

Oficjalna wersja jest taka, że chcą w ten sposób pokazać, kto jest prawdziwą opozycją. Jeśli jakaś partia (Ruch Palikota, SLD) nie poprze wniosku o odwołanie Tuska, jest jego sojusznikiem. Jeśli poprze wniosek pisowski – akceptuje hegemonię Kaczyńskiego w opozycji. Cieszą się więc pisowcy i klepią po udach z radości, że na taki fortel wpadli i w taką pułapkę zapędzili opozycję.

Nie chciałbym mącić ich radości, ale może warto spytać, z kim naprawdę konkurują. Walczą o rząd dusz z ziobrystami? Ścierają się z palikociarnią czy postkomunistami? Nie, ich prawdziwym rywalem jest PO. Dlaczego więc zachowują się jak pretendent do tytułu bokserskiego mistrza świata, który zamiast ruszyć na Kliczkę, kontentuje się zwycięstwami nad mistrzem Słupska juniorów i wicemistrzem Gabonu oldbojów?

Cały ten pomysł miałby sens tylko w jednym przypadku – gdyby PiS udało się pozyskać do współpracy i wystawić na premiera jakąś polityczną supernową gwiazdę obdarzoną autentycznym autorytetem i dotychczas niekojarzoną z Kaczyńskim. Tyle tylko że nikt taki się nie znajdzie. PiS nie zdoła nawet pozyskać, by pozostać w kręgu profesorów, Ryszarda Bugaja czy Krzysztofa Rybińskiego. Nikt nie żąda od Kaczyńskiego, by namówił do poparcia go Henrykę Krzywonos, która ze łzami w oczach wołałaby: „Jarek, wybacz! Byłeś w stoczni!", czy Zbigniewa Hołdysa ogłaszającego z właściwą sobie gracją: „K..., z.. y jesteś!".

Nie, nikt nie żąda cudu, ale przydałoby się wytłumaczenie, czemu to stadko podtytych wielorybów – i nie jest to aluzja do złotoustego Adama Hofmana – rusza właśnie na plażę z zamiarem popełnienia samobójstwa.

Wszyscy już widzą, że historia z próbą obalania Tuska i wystawianiem własnego kandydata na premiera kończy się dla PiS kolejną bolesną porażką. Ich szczęście w nieszczęściu polega na tym, że mało kogo to obchodzi.

Z początku zapowiedzi budowania jeszcze w tym Sejmie antytuskowej koalicji i próby powołania „apolitycznego profesora" na premiera wyglądały jak nieszkodliwy element sezonu ogórkowego w polityce. Trwa to jednak już ponad miesiąc i potrwa jeszcze, padały nazwiska Zyty Gilowskiej i Jerzego Kropiwnickiego – każde kwitowane raczej wzruszeniem rąk. Ale nie kandydatury są złe. To cały pomysł jest chory.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości