Janina Paradowska: Zwyczajna polityka mocno wydrenowanych mózgów

Komentatorka życia politycznego w najnowszym felietonie dla "Polityki", pisząc o kompromitacji na Stadionie Narodowym znalazła parę powodów aby skrytykować opozycję

Publikacja: 24.10.2012 10:49

Janina Paradowska: Zwyczajna polityka mocno wydrenowanych mózgów

Foto: Fotorzepa, Pasterski Radek PR Pasterski Radek

Polskie życie polityczne w ostatnich dniach uratował niewątpliwie dach, który dał nam to, co lubimy nadzwyczajnie – poczucie klęski (oczywiście narodowej, bo dach, jak wiadomo, jest narodowy), ale jednocześnie dumy. Czyż nie słychać tej nutki dumy w określeniach – największa klęska, największa kompromitacja, największy skandal, wstyd na cały świat? To wszystko głoszono i ogłaszano przez dni wiele, ustalając jednocześnie winnych i studiując z prawdziwym zacięciem instrukcję obsługi dachu.

Publicystka szybko przechodzi do krytyki opozycji:

Wprawdzie winnego owego skandalu natychmiast wskazała publiczność na stadionie, skandując: „PZPN, PZPN" (może niesłusznie, ale w uznaniu za całokształt), nie mogło to jednak wyczerpać sprawy. „Widać, że państwo nie działa" – stwierdził krótko Jarosław Kaczyński. Dymisji Tuska tym razem jednak nie zażądał. Ten spektakl jest zaplanowany przez PiS na listopad, bo na razie parapremier zbiera jeszcze grupę ekspertów i udziela kolejnych wywiadów o tym, jak będzie wspaniale rządził, a jak źle rządzi rząd obecny.

Paradowska dodaje:

Można więc powiedzieć, że polska polityka ugrzęzła jak ta piłka w strugach deszczu pod otwartym dachem. Wszystkie ścierające się ofensywy straciły impet. (...) W użyciu są ciągle instrumenty znane i zgrane, konferencje prasowe o niczym, które żyją przez kilka minut na żółtym pasku albo nie żyją wcale, jakieś pospieszne wypowiedzi do kamery czy mikrofonu. Byle co i byle jak. A nad tym wszystkim wielka narodowa klęska pod dachem, bez dachu, z drenażem i bez drenażu. Taka zwyczajna polityka mocno wydrenowanych mózgów.

To może od razu napiszmy, że otwarty dach na Stadionie Narodowym to wina Kaczyńskiego i PiS? Będzie dużo łatwiej.

Polskie życie polityczne w ostatnich dniach uratował niewątpliwie dach, który dał nam to, co lubimy nadzwyczajnie – poczucie klęski (oczywiście narodowej, bo dach, jak wiadomo, jest narodowy), ale jednocześnie dumy. Czyż nie słychać tej nutki dumy w określeniach – największa klęska, największa kompromitacja, największy skandal, wstyd na cały świat? To wszystko głoszono i ogłaszano przez dni wiele, ustalając jednocześnie winnych i studiując z prawdziwym zacięciem instrukcję obsługi dachu.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi