Red. naczelny Henryk Korotyński komentował: „Nowy nurt przybiera na sile. Gdy przed pięcioma miesiącami grupa około 50 księży wzięła udział w zjeździe Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, gdy następnie duchowni ci przyjęci byli przez Prezydenta Rzeczypospolitej na długiej, szczerej rozmowie - rozkrzyczały się zachodnie radiostacje, a za nimi resztki rodzimych wsteczników, że ta nieliczna grupa księży nic nie znaczy. Pięćdziesięciu wobec kilku tysięcy duchownych w kraju?

Strumyczek wobec rzeki, która szumi w takt Watykanu i płynie przeciw Polsce Ludowej. Nie minęło nawet pół roku i okazało się dowodnie, że tych 50 księży wyrażało nie tylko swoje własne stanowisko, ale myśli i uczucia wielkiej rzeszy duchowieństwa. Że to nie strumyczek, ale właśnie przez cały kraj płynąca rzeka. Okazało się, że w tysiącach parafii, że wśród setek prefektów, a nawet wśród zakonników od dawna żłobił sobie miejsce nowy nurt. Nurt postępowy, ludowy, łączący w sobie wierność dla religii i Kościoła z patriotyzmem, przywiązaniem do narodu, z obowiązkami obywatelskimi.

Nowy nurt nie miał dotychczas możliwości i sposobności wyjścia na światło dzienne. Dławiła go i zasłaniała rozpolitykowana, postępująca według obcych dyspozycji część  hierarchii kościelnej. Kierująca góra chciała uczynić z duchowieństwa polskiego forpocztę walki z Państwem Polskim, a z uczuć religijnych ludzi wierzących - narzędzie własnej polityki. Nie udało się. /.../ My u progu 1950 roku notujemy, że postępowy, patriotyczny nurt w przeważającej części duchowieństwa polskiego wydobył się na światło dzienne. I przybiera na sile."

Następnego dnia na łamach „Rzeczpospolitej" wypowiedział się Józef Cyrankiewicz: „Iść razem z Polską Ludową, to obowiązek patriotycznego duchowieństwa."

Wybór z książki Macieja Kledzika Rzecz o „Rzeczpospolitej" i przygotowywanego drugiego jej wydania