Partia gejów i lesbijek

Niektórzy homoseksualiści traktują swoją orientację jak podstawowe kryterium tożsamości. Ale trudno mieć potem pretensje do współplemieńców, że wytykają ich palcami. Bo skoro seksualność ma odróżniać, to odróżnia. Na dobre i na złe – zauważa publicysta.

Publikacja: 11.03.2013 00:59

Red

Geje i lesbijki nie mają w Polsce łatwo. Wcale nie dlatego, że uważają się za wykluczoną poza nawias mniejszość. Bo nie wszyscy z nich są wykluczeni i nie wszyscy się za wykluczonych uważają. Nie dlatego również, że są prześladowani. Bo prostacka agresja, której czasem bywają ofiarami, dotyka z różnych powodów każdej grupy społecznej w Polsce.

Prowokacja zamiast koncyliacji

Geje i lesbijki nie mają w Polsce łatwo, bo niektórzy z nich traktują swoją seksualność jak podstawowe kryterium tożsamości, coś, co ma odróżniać grupę od otoczenia. Ale trudno mieć potem pretensje do współplemieńców, że wytykają ich palcami. Bo skoro seksualność ma odróżniać, to odróżnia. Na dobre i na złe. Wygląda więc na to, że to nie tyle niezdrowe emocje większości wywołują spory, co raczej usilne starania mniejszości, która z własnej seksualności postanowiła uczynić problem publiczny.

Jeżeli więc ta mniejszość zdecydowała się przyjąć polityczne reguły gry, to powinna się liczyć z politycznymi konsekwencjami. Najprościej wyraził to Lech Wałęsa, mówiąc kilka dni temu, że homoseksualiści powinni siedzieć w ostatnim rzędzie Sejmu, a „najlepiej to za [jego] murem". Wypowiedź Wałęsy natychmiast uznana przez główne media za „skandaliczną" w istocie nie miała w sobie nic skandalicznego. Była jedynie prostą konstatacją faktu, że jeśli środowiska homoseksualne chcą udziału we władzy, to muszą mieć świadomość, że musi on być proporcjonalny do ich siły.

Złudzenie społeczeństwa otwartego

Oznacza to, ni mniej ni więcej, że bez przychylności większości postulaty gejów i lesbijek nie mają szans powodzenia. Chyba że zostaną wprowadzone bez oglądania się na czyjekolwiek wątpliwości czy zastrzeżenia. W takim jednak wypadku nikt nie powinien nam zawracać głowy bajkami o budowie otwartego społeczeństwa. Trudno się jest wszakże oprzeć wrażeniu, że środowiskom LGBT (jak z angielska określa się mniejszości seksualne) w pierwszej kolejności zależy na przeforsowaniu ich postulatów – z których głównym jest ustawowe uregulowanie tzw. związków partnerskich. O akceptację otoczenia nikt raczej nie zamierza zabiegać. Otoczenie ma się po prostu przyzwyczaić do nowych regulacji.

Na razie zaangażowanie Platformy Obywatelskiej i samego Donalda Tuska w forsowanie ustawy o związkach partnerskich narobiło więcej szkody partii rządzącej, niż przyniosło jej korzyści. Tusk próbujący dotąd występować w roli rozjemcy w sporach ideowych, gładko ześlizgnął się do roli przywódcy liberalnej frakcji w PO, a spór o związki partnerskie wypromował niczym niewyróżniającego się Jarosława Gowina na pozycję lidera konserwatywnego skrzydła partii.

Jeżeli mniejszość zdecydowała się przyjąć polityczne reguły gry, to powinna się liczyć z politycznymi konsekwencjami

Prawda jest taka, że od instytucjonalizacji związków partnerskich Polska się nie zawali, a głośne spory w Platformie mają także charakter wizerunkowy – Tusk chce być postrzegany na Zachodzie jako „oświecony" polityk. Na pewno jednak uregulowanie tej kwestii nie zakończy sporów wokół obecności osób homoseksualnych w przestrzeni publicznej i ich ewentualnego wpływu na władzę.

Powszechny chichot

A na razie ta obecność nie wnosi niczego istotnego do życia politycznego. Niektórzy z działających publicznie przedstawicieli mniejszości seksualnych dołączyli do grona celebrytów, bawiąc żądną sensacji gawiedź na okładkach tabloidów. Czy można się potem dziwić, że ta sama gawiedź (i nie tylko gawiedź) rechoce ze śmiechu, oglądając na YouTube posłankę Grodzką wirującą w szalonym tańcu z Palikotem? Że prawie nikt nie traktuje homoseksualistów serio? Z innymi politykami włącznie.

Nikt nie wyrządził chyba ostatnio większej szkody ich wizerunkowi co właśnie Palikot promujący Grodzką na wicemarszałka Sejmu. Do społeczeństwa wyszedł bowiem sygnał, że zmiana płci może stanowić wystarczającą kompetencję do zasiadania w najwyższych władzach państwa. A co za tym idzie, że osoby podkreślające swoją seksualną odmienność nie mają żadnych innych kompetencji, co z pewnością jest nieprawdą.

Nie tyle więc wrogość większości może stać się wkrótce największym problemem homoseksualistów, co coś bardziej dla nich przykrego – powszechny chichot.

Autor jest publicystą, był zastępcą redaktora naczelnego „Dziennika"

Geje i lesbijki nie mają w Polsce łatwo. Wcale nie dlatego, że uważają się za wykluczoną poza nawias mniejszość. Bo nie wszyscy z nich są wykluczeni i nie wszyscy się za wykluczonych uważają. Nie dlatego również, że są prześladowani. Bo prostacka agresja, której czasem bywają ofiarami, dotyka z różnych powodów każdej grupy społecznej w Polsce.

Prowokacja zamiast koncyliacji

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości