Zaczęło się właśnie konklawe, czyli bodaj najstarsze trwające do dzisiaj wybory na świecie. Wydarzenie takie jak to nie może oczywiście przejść przez nieustanny medialny młyn, a media i dziennikarze, którzy o Kościele mają na co dzień małe pojęcie i styczność, teraz mogą prześcigać się w swoich fantastycznych spekulacjach, węszeniu konfliktów, intryg i tradycyjnym zastanawianiu się "czy Kościół sprosta wyzwaniom nowych czasów". Na odtrutkę polecamy jednak ciekawą i fachową analizę sytuacji George'a Weigela, amerykańskiego teologa i autora biografii Jana Pawła II.
Mimo że media produkowały ogromne ilości bzdur przez cały kwiecień 2005, dla wszystkich, którzy mają oczy było wówczas oczywiste, że kardynał Joseph Ratzinger jest głównym kandydatem na papieża po Janie Pawle II.
W roku 2013 nie ma takiego oczywistego lidera, choć obecnie idzie w przestrzeń znacznie więcej dziennikarskiej sieczki. Celują w tym źródła cytowane przez włoskie media. Są to ludzie ze słabo rozwiniętą zdolnością odróżniania fikcji od rzeczywistości, a przy okazji lubujący się w makiawelicznych gierkach to z jednym to z drugim kandydatem.
- pisze Amerykanin i opisuje jak sprawy się mają w Watykanie.
Dlaczego nie ma wyraźnego faworyta? 4 marca w momencie rozpoczęcia kongregacji generalnej kardynałów, żaden z nich nie miał renomy i autorytetu równych renomie i autorytetowi, jakie miał Ratzinger w 2005. (...)