Wiatr w żaglach PiS. Rozmowa z Tomaszem Żukowskim, socjologiem

Kaczyński stara się o wynik wyborczy, przy którym koalicja nie będzie niezbędna. I jeśli obecne tendencje się utrzymają, taki scenariusz jest możliwy – mówi Elizie Olczyk socjolog.

Publikacja: 28.06.2013 19:45

Tomasz Żukowski

Tomasz Żukowski

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Wybory w Elblągu wygrywa PiS, Hannie Gronkiewicz-Waltz grozi odwołanie z funkcji prezydenta Warszawy. Ale się porobiło na scenie politycznej.

Tomasz Żukowski:

A to dopiero początek.

Czego?

Poważnej zmiany. Nasza polityka z pozycyjnej, czyli starcia dwóch wielkich obozów przedzielonych okopami silnych, negatywnych emocji (w tym pogardy i strachu), nagle zmieniła się w manewrową. Trwałe granice wpływów pękają i opozycja zaczyna wkraczać na pozycje kontrolowane dotąd przez obóz władzy. Dlatego ważne stały się kwestie programowe, a nie tylko wizerunkowe, pojawiły się nowe możliwości sojuszy i różne scenariusze wydarzeń. Słowem, robi się gorąco.

Notowania PO w sondażach spadają. Narasta krytycyzm mediów. Ale co jest tego przyczyną?

Erozja fundamentów PO. Donald Tusk mógł realizować swą dotychczasową, postpolityczną strategię manipulowania wizerunkami swego obozu i opozycji (a więc utrzymywania „okopów emocji”), ponieważ spełniał oczekiwania najbardziej wpływowych grup interesu oraz kluczowych dla jego partii wyborców środka, czyli miłośników grilla i ciepłej wody w kranie. Było to możliwe dzięki korzystnej koniunkturze gospodarczej, napływającym środkom europejskim i możliwości zadłużania państwa. Mógł też liczyć na poparcie głównych mediów. Gdy nadszedł kryzys gospodarczy, a rząd dotarł do granic zadłużania budżetu, to się zaczęło kruszyć.

PO niszczy kryzys, tak jak inne rządy w Europie?

I kryzys, i wybrana strategia rządzenia. Bo wszystkich oczekiwań nie da się już zaspokoić. Ratując się przed kryzysem finansów, Tusk zdecydował się najpierw naruszyć interesy grup zaangażowanych w OFE. I to wywołało pierwszą dużą falę krytyki pod jego adresem. Ale później się okazało, że nie da się też kontynuować strategii dosypywania pieniędzy, która pozwalała spokojnie grillować wyborcom środka. Na to nałożyło się zużycie rządzeniem (w tym liczne grzechy główne rządzących) i kłopoty urosły do potężnych rozmiarów. Zaczął trzeszczeć sojusz PO z oligarchami i głównymi mediami. Co prawda nie jest tak, że media stale polują na tę partię, ale czasami rzeczywiście to robią.

Problemem Platformy nie jest już powrót do roli lidera partyjnych rankingów, tylko utrzymanie się na drugim miejscu

To jest chyba ten scenariusz, który realizowany jest w tym momencie.

Oczywiście. Tusk stara się wycofać z części swych planów skutkujących konfliktami i utratą poparcia. Stąd np. zwrot w sprawie działkowców. Wydawałoby się, że ich organizacja zostanie rozbita, a atrakcyjne tereny przejęte przez samorządy i biznes. Tymczasem niespodziewanie działkowcy stali się osobistymi przyjaciółmi premiera. Sposobem na odbicie może być też jakiś nowy społeczny lęk, strach. Lider PO w tej chwili walczy o polityczne życie.

Uda mu się zatrzymać spadek notowań?

Bardzo wątpię. Do niedawna PO traciła w sondażach więcej, niż zyskiwało PiS. Teraz, po wspomnianym przełamaniu „okopów emocji”, to się zmienia. Do PiS dołącza sporo nowych wyborców. Z drugiej strony premierowi wyrasta poważny konkurent z lewej: odświeżony przez Millera SLD. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że realnym problemem Platformy nie jest już powrót do roli lidera partyjnych rankingów, tylko utrzymanie się na drugim miejscu. Sojusz może zacząć deptać partii Tuska po piętach. W Elblągu listy obu formacji dzieliło już tylko parę punktów. Jest prawdopodobne, że za jakiś czas taka sytuacja powtórzy się w ogólnopolskich sondażach.

Na razie nic na to nie wskazuje. Zastanawiam się raczej, czy PiS uda się na trwałe osiąść na pierwszym miejscu?

Przed nami seria wydarzeń, które nadszarpną i tak słabnące zaufanie do PO: referendum warszawskie, jesienne protesty „Solidarności”, dalsze zaciskanie pasa, bo budżet trzeba będzie nowelizować. Mówi się też o rosnących cenach leków. No i czeka nas referendum edukacyjne, którego znaczenie jest na razie niedoceniane.

Dlaczego to jest takie ważne? PO odrzuciła już referendum w sprawie wieku emerytalnego i nic nadzwyczajnego się nie stało.

Pod tą inicjatywą podpisało się prawie milion obywateli. Czy partia nazywająca się „obywatelską” może taką propozycję blokować? Z drugiej strony, zgadzając się na referendum, Platforma ryzykuje klęskę swej polityki oświatowej. Bo w tym referendum, które najpewniej skończyłoby się przegraną rządzących, nie chodzi tylko o sześciolatki w szkołach. Inne pytania dotyczą pełnego kursu historii w liceach, rezygnacji z gimnazjów oraz powstrzymania likwidacji publicznych szkół i przedszkoli.

PO ma jeszcze PiS w odwodzie, które zawsze może wyskoczyć z jakąś „ukrytą opcją niemiecką” i pomoże partii Tuska odzyskać wyborców.

Nie sądzę. PiS chwycił dziś wiatr w żaglach. Ma też oczywiście swoje kłopoty, choćby z odpryskowymi partiami, które z tego środowiska wyszły i odbierają mu trochę wyborców. Jest też problem znacznie ważniejszy: potężne wyzwania społeczno-gospodarcze czekające za zwycięzcę najbliższych wyborów.

To jest martwienie się na zapas. Rządzi PO i wcale nie jest pewne, że PiS dojdzie do władzy, bo zdolności koalicyjne to nie jest najmocniejsza strona tej partii.

Nie wygląda to wcale tak źle. Po pierwsze, PiS stara się o wynik, przy którym koalicja nie będzie niezbędna. I jeśli obecne tendencje się utrzymają, taki scenariusz jest możliwy. Poza tym – przy mniej wyrazistym sukcesie PiS mogłoby liczyć na PSL. Choć zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że ludowcy się takiego scenariusza boją. Są też konserwatywni liberałowie, w tym środowisko Jarosława Gowina.

Które nie wiadomo, czy znajdzie się w następnym Sejmie.

To prawda. Ale Gowin potrafi zaskakiwać. Uznawany za politycznego singla stworzył kilkunastoosobowy zespół „Dobre zmiany”, który jest niczym innym jak strukturą poziomą w koalicji PO–PSL. Choć, w mojej ocenie, na silną formację liberalno-konserwatywną pomiędzy umacniającym się PiS a rządzącą Platformą miejsca nie ma. Gdyby jednak doszło do implozji PO, to kto wie?

PiS ma też nieustający problem z odchodzącymi politykami. Najnowszy przykład – Przemysław Wipler.

Zastanawiam się, dlaczego odszedł z PiS. Brak wyobraźni czy jej bogactwo? PiS nie tylko przetrwało odejścia różnych środowisk i osób, ale w ostatnim ćwierćwieczu jest jedyną formacją, która przetrwała bez większych strat negatywną, długotrwałą kampanię medialno-polityczną wymierzoną w jej wizerunek i podmiotowość. Nie wytrzymały tego ani AWS, ani dominujący niegdyś SLD premiera Millera, ani Samoobrona.

Czy Piotr Gliński odegrał już swoją rolę na scenie politycznej? Czy też zostanie np. kandydatem PiS na prezydenta, o czym się spekuluje?

Jestem przekonany, że dotychczasowa rola prof. Glińskiego może mieć swój ciąg dalszy. O kandydatach na prezydenta za wcześnie jednak mówić. Nie wiemy przecież jeszcze, jak ułoży się polityczny kalendarz: które wybory będą pierwsze – prezydenckie czy parlamentarne? Wyraźnie widać, że scenariusz przyspieszenia tych do Sejmu i Senatu jest poważnie rozważany przez Donalda Tuska.

Chodzi o forsowaną przez PO ustawę likwidującą finansowanie partii z budżetu, która dla PSL może być zabójcza? Ale to jest chyba raczej próba ratowania wizerunku PO niż wypchnięcia PSL z koalicji?

W grę wchodzą oba te względy i nie tylko one. Finansowanie partii z budżetu to sposób najtańszy z możliwych i na dodatek w miarę przejrzysty. Dlatego stosuje się go powszechnie w demokratycznej Europie. Rzucając hasło likwidacji tego systemu, Donald Tusk próbuje się wpisać w antypartyjny populizm. Wysyła sygnał do opinii publicznej: tak samo nie lubię polityków jak wy.

Chociaż to ja noszę te garnitury, które mi partia kupuje?

Jest w tym pewien fałsz. Ale Tusk liczy na siłę społecznej niechęci do partii. Obawiam się jednak, że to nie tylko partyjny PR. Przypomnę, że premier Tusk już raz podobny projekt zrealizował. Walcząc populistycznie z „haraczem abonamentu”, osłabił skutecznie publiczne media. Teraz TVP prezesa Juliusza Brauna – gdyby miała taki zamiar – nie ma za co nakręcić serialu o naszych polskich matkach i ojcach. Wygląda mi na to, że Platforma chce naprawdę zmienić reguły politycznej gry: partyjne subwencje zależne od ilości zdobytych głosów, a więc od sympatii wyborców, zamierza zastąpić – jak mówiła niedawno Julia Pitera – darowiznami firm zależnymi od życzliwości biznesu. Byłaby to zamiana mechanizmów, prawda, że zgrzytających, z zachodu Europy na stosowane we wschodniej, postkomunistycznej części kontynentu. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Takie rozwiązania w oczywisty sposób ustawiają rządzących w uprzywilejowanej pozycji wobec opozycji. A doraźnie świetnie się nadają do postraszenia koalicjanta albo nawet wypchnięcia go, gdy dojrzeje decyzja o wcześniejszych wyborach.

Co by to Tuskowi dało?

Dla niego to jest szansa na utrzymanie silnej pozycji na scenie politycznej. Po szybkich wyborach mógłby być na niej nadal rozgrywającym, choć bardziej zależnym od wielkich tego świata.

Do tego scenariusza musiałby mieć silnego partnera, np. na lewicy. A na to się na razie nie zanosi.

Donaldowi Tuskowi nie jest potrzebna silna lewica. Taka może bowiem wygrać w castingu na następczynię Platformy w roli obrońcy status quo. Dlatego premier spacyfikował próbującego powrócić do partyjnej polityki Aleksandra Kwaśniewskiego. W interesie lidera PO leży, żeby lewica była podzielona na kilka rywalizujących ze sobą ugrupowań gotowych do roli słabszego koalicjanta jego partii.

Dr Tomasz Żukowski jest socjologiem i politologiem, pracuje w Instytucie Polityki Społecznej WDiNP UW. W latach 2008–2010 był doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Wybory w Elblągu wygrywa PiS, Hannie Gronkiewicz-Waltz grozi odwołanie z funkcji prezydenta Warszawy. Ale się porobiło na scenie politycznej.

Tomasz Żukowski:

Pozostało 99% artykułu
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Sędziowie decydują o polityce Rumunii
Publicystyka
Marek Migalski: Prawa mężczyzn zaważą na kampanii prezydenckiej?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Szary koń poszukiwany w kampanii prezydenckiej
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Marek Kutarba: Jak Polska chce patrolować Bałtyk bez patrolowców?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką