Oczywiście. Tusk stara się wycofać z części swych planów skutkujących konfliktami i utratą poparcia. Stąd np. zwrot w sprawie działkowców. Wydawałoby się, że ich organizacja zostanie rozbita, a atrakcyjne tereny przejęte przez samorządy i biznes. Tymczasem niespodziewanie działkowcy stali się osobistymi przyjaciółmi premiera. Sposobem na odbicie może być też jakiś nowy społeczny lęk, strach. Lider PO w tej chwili walczy o polityczne życie.
Uda mu się zatrzymać spadek notowań?
Bardzo wątpię. Do niedawna PO traciła w sondażach więcej, niż zyskiwało PiS. Teraz, po wspomnianym przełamaniu „okopów emocji”, to się zmienia. Do PiS dołącza sporo nowych wyborców. Z drugiej strony premierowi wyrasta poważny konkurent z lewej: odświeżony przez Millera SLD. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że realnym problemem Platformy nie jest już powrót do roli lidera partyjnych rankingów, tylko utrzymanie się na drugim miejscu. Sojusz może zacząć deptać partii Tuska po piętach. W Elblągu listy obu formacji dzieliło już tylko parę punktów. Jest prawdopodobne, że za jakiś czas taka sytuacja powtórzy się w ogólnopolskich sondażach.
Na razie nic na to nie wskazuje. Zastanawiam się raczej, czy PiS uda się na trwałe osiąść na pierwszym miejscu?
Przed nami seria wydarzeń, które nadszarpną i tak słabnące zaufanie do PO: referendum warszawskie, jesienne protesty „Solidarności”, dalsze zaciskanie pasa, bo budżet trzeba będzie nowelizować. Mówi się też o rosnących cenach leków. No i czeka nas referendum edukacyjne, którego znaczenie jest na razie niedoceniane.
Dlaczego to jest takie ważne? PO odrzuciła już referendum w sprawie wieku emerytalnego i nic nadzwyczajnego się nie stało.