Władza proboszczowska ks. Lemańskiego ustała dokładnie o godz. 21. Do czwartku 18 lipca ksiądz musi opuścić parafię i zamieszkać w domu księży emerytów. Ksiądz zapowiada, że nie ustąpi, bo decyzja biskupa jest dla niego krzywdząca. Twierdzi też, że do czasu rozpatrzenia jego odwołania dekret biskupa jest zawieszony.
Okazuje się jednak, że jest w błędzie. Procedury związane z usunięciem proboszczów z urzędu reguluje kodeks prawa kanonicznego z 1983 roku. Zgodnie z jego postanowieniami, wydany 5 lipca przez abpa Hosera dekret o zwolnieniu ks. Lemańskiego z funkcji proboszcza, jest ważny. Podana jest przyczyna usunięcia z urzędu, zostały spełnione także inne przesłanki – w tym wezwanie do dobrowolnej rezygnacji. Biskup nie pozostawia księdza bez mieszkania. Daje mu też wynagrodzenie.
Ksiądz Lemański złożył jednak w kurii pismo, w którym odwołuje się od tej decyzji. Miał na to zgodnie z KPK 10 dni od dnia wydania dekretu. Twierdzi, że jego pismo zawiesza wykonanie dekretu. Otóż nie. Ksiądz Lemański złożył bowiem w trybie kanonu 1734 § 1 KPK prośbę do biskupa o odwołanie lub poprawienie dekretu. Pismo jest równoznaczne z prośbą o zawieszenie dekretu, ale nie zawiesza go z automatu. O tym decyduje biskup, który ma 30 dni na odpowiedź. Może on swoją decyzję podtrzymać, zmienić ją w jakiejś części lub odwołać. Jeśli ją podtrzyma, a ksiądz się z nią nie zgodzi, wówczas przysługuje mu złożenie rekursu. I tu dopiero w świetle kanonu 1747 § 3 KPK dekret zostaje zawieszony.
Nie oznacza to jednak, że biskup przywróci usuniętego księdza na stanowisko. Ten sam kanon mówi bowiem, że w chwili gdy proboszcz przestaje pełnić swoją funkcję (jak ks. Lemański o godz. 21) Biskup nie może powołać nowego proboszcza. Kierowanie parafią oddaje w ręce administratora, a ten zarządza nią aż do zakończenia procedury odwoławczej, która zapewne będzie miała finał w Watykanie. Do tego czasu ks. Lemański winien zatem przebywać w miejscu wskazanym mu przez biskupa.
Jeśli nie będzie chciał się podporządkować, to po kolejnych napomnieniach może na niego zostać nałożona nawet kara suspensy, czyli zakaz wykonywania funkcji kapłana.