Zanim wszystko zagłuszy chór oburzonych „nieludzką" postawą rządu wobec rodziców dzieci niepełnosprawnych, warto zadać sobie trud prześledzenia zmian, jakie poczyniono w ostatnich kilku latach. Warto też zadać sobie pytanie, na ile zasadny jest postulat, by osoby wychowujące niepełnosprawne dzieci były utrzymywane przez podatników. Czy na pewno powinno to być, czego domagają się rodzice, absolutne prawo – bez względu na osiągane dochody, sytuację materialną, majątek i stopień niepełnosprawności dziecka?
Najpierw fakty. Jak wynika z danych resortu pracy, na początku 2009 r. tzw. świadczenie pielęgnacyjne, czyli transfer pieniężny dla opiekunów rezygnujących z pracy ze względu na konieczność opieki nad niepełnosprawnym członkiem rodziny, przysługiwało jedynie tym rodzicom, których dochód był bardzo niski (583 zł netto na osobę w rodzinie). Co więcej, wynosiło ono zaledwie 420 zł miesięcznie. Innymi słowy: mocno zawężony był krąg korzystających – prawo do niego miało 67,9 tys. osób, a świadczenie było bardzo niskie. Budżet wydawał na nie zaledwie 350 mln zł rocznie.
Co stało się dalej? Nastąpiła tu prawdziwa rewolucja. Od 2010 r. rząd zniósł kryterium dochodowe uprawniające do świadczenia, poszerzył krąg uprawnionych, podniósł jego wysokość. W efekcie – liczba korzystających i wydatki wręcz eksplodowały. Już w 2011 r. prawo do niego miało 168,4 tys. osób, wydatki z budżetu wyniosły 1,03 mld zł. To wzrost sięgający 300 proc.
Ostatnie dane, za 2012 r., wskazują, że świadczenia pielęgnacyjne pobiera 223,5 tys. osób, a wydatki na nie wynoszą rocznie blisko 1,4 mld zł. Podsumujmy: ?od 2009 roku liczba uprawnionych do nich wzrosła blisko czterokrotnie, dostają oni prawie cztery razy więcej pieniędzy. Świadczenia w tym czasie wzrosły o blisko 100 proc. – z 420 zł do 820 zł. Pamiętajmy też, że opiekunowie mają finansowane z budżetu składki zdrowotne, na emeryturę oraz rentę. Dzieci otrzymują osobne wsparcie.
Co więcej, rząd zapowiedział – fakt, że na zapowiedziach się skończyło – że rodzice niepełnosprawnych dzieci dostaną docelowo kwotę odpowiadającą ?ok. 2 tys. zł miesięcznie. Chciał jedynie uzależnić wysokość pomocy od stopnia niepełnosprawności dziecka, co ma swoje uzasadnienie – jeśli faktycznie wymaga ono stałej opieki, rodzic może oczekiwać wysokiego wsparcia, jeśli może powierzyć opiekę nad nim placówce opiekuńczej, można je zmniejszyć. Powinniśmy też zadawać sobie pytanie, czy na pewno najlepszym rozwiązaniem jest płatność wysokiego, jak na warunki polskie, świadczenia, bez testu dochodu, majątku, sytuacji danej rodziny. A co w sytuacji, jeśli drugi z rodziców świetnie zarabia, a rodzina dysponuje dużym majątkiem? O ile zgadzamy się jako zbiorowość, że powinniśmy pomagać potrzebującym, ?o tyle wypłacanie wsparcia osobom, które same mogą sobie poradzić, nie jest do końca uczciwe. Trzeba też pomyśleć o systemie wsparcia instytucjonalnego dla rodziców niepełnosprawnych. Na pewno lepiej byłoby dla nich, gdyby mogli oddać dzieci do przedszkola czy szkoły i sami pracować, niż być na utrzymaniu podatników. Sprawa nie jest zatem czarno-biała, jak piszą tabloidy czy chce opozycja. Z drugiej strony wymaga poważnego i odpowiedzialnego podejścia. I tu dochodzimy do sedna sprawy.