Japoński wywiad okazał się w negocjacjach z ISIS nieskuteczny, gorąca linia i kontakty dyplomatyczne nawiązane na okoliczność tej sytuacji z Jordanią także nie przyniosły żadnych konkretów. Dziś, ponad trzy tygodnie od zamordowania drugiego z Japończyków, pojawiają się nawet informacje, że strona jordańska mogła posiadać informacje o tym, że ich pilot, także porwany przez terrorystów i brany pod uwagę w wymianie zakładników razem z Japończykami, mógł nie żyć na długo wcześniej. Informacyjny chaos, nieskuteczność i zarzuty pod względem działań rządu oraz samego premiera Shinzo Abe spowodowały ogromne niezadowolenie opinii publicznej. Kraj nie dość, że ze względów konstytucyjnych nie może bronić się sam w takich wypadkach, dodatkowo okazał się nieudolny na froncie dyplomatycznym. Gdyby jednak dało się zmienić obie części tej układanki?
Plany zmian
Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak w przyszłości kolejny raz japońscy obywatele zostaliby porwani albo gdy pojawiło się nowe zagrożenie. Shinzo Abe rozważa stworzenie własnej, japońskiej agencji wywiadowczej na wzór amerykańskiej CIA. Wówczas dałoby radę uniezależnić się od przyszłych kontaktów na wzór ostatniej wpadki z Jordanią. O ile utworzenie nowego rodzaju wywiadu nie wymaga specjalnych zmian w prawie, to już rozszerzenie uprawnień japońskiego wojska, Sił Samoobrony to kwestia cięższego kalibru.
Podczas obecnie trwającej sesji parlamentu premier spodziewa się konkretnych propozycji, które przybliżą wejście w życie takiego planu reform. Rozwiązaniem najchętniej widzianym przez Abe byłoby oddanie możliwości działania Siłom Samoobrony bez konieczności dodatkowych pozwoleń. Żaden zewnętrzny organ w postaci rezolucji ONZ czy nawet uchwał własnego rządu nie musiałby się zgadzać, by żołnierze, zgodnie z ograniczeniami narzuconej przez USA po II wojnie światowej konstytucji nie mogący nazywać siebie samych armią, interweniowali w imieniu Japonii. Rozważa się także rozszerzenie ich kompetencji nie tylko pod względem braku dodatkowych pozwoleń, ale także zwiększając zasięg działań Sił Samoobrony geograficznie.
Pierwszy warunek kwestionuje koalicjant rządzącej partii LDP, Komeito. Drugi, o braku ram geograficznych wywołuje sprzeciw analityków, którzy nie wiedzą, czy możliwość operowania na „terenach otaczających Japonię" da pretekst do kolejnej inwazji na Koreę, czy może jednak skupi się na ratowaniu ewentualnych zakładników z Bliskiego Wschodu. Trudno to jednoznacznie określić zważywszy na militarne zapędy kraju wielokrotnie ujawniane w przeszłości.
Reformy do reformy?
W komentarzach odnośnie planowanych zmian pojawia się coraz częściej porównanie do samochodu bez hamulców. W czasach, gdy i w Japonii i w Chinach pojawiają się coraz śmielsze plany wprowadzania pojazdów elektrycznych, a na świecie testuje się samochody autonomiczne, podstawowym kierunkiem rozwoju motoryzacji ma być poprawa bezpieczeństwa pasażerów, a nie usunięcie wszelkich hamulców. Sytuację z japońską konstytucją trudno także odnosić do realiów w innych krajach. Od 68 lat nie wprowadzono w niej najmniejszej zmiany i nie wykreślono ani jednego słowa. Wszystko wygląda tak, jak pozostawili po sobie Amerykanie w ramach narzucania własnego, zwycięskiego ładu po wojnie. Dla porównania Indie mające konstytucję w takim samym wieku co japońska wprowadziły już 99 poprawek, w Stanach Zjednoczonych od 1787 roku pojawiło się ich 27. Nawet Niemcy, których prawo także formowali alianci, wniosły już 57 razy zmiany do ustawy zasadniczej. Według premiera Abe zmiany w japońskiej konstytucji to największe wyzwanie od czasu zakończenia wojny.