Walka bez konieczności zwyciężania

Kilka ostatnich dni przyniosło wiele nowości wobec sytuacji w Azji. Warto przyjrzeć się im dokładniej.

Publikacja: 24.03.2015 16:20

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Z Polskiej perspektywy trudno uwierzyć w to, że wydarzenia z Azji mogą mieć bezpośrednie przełożenie na naszą rzeczywistość. Ważniejsze są przecież sprawy bliższe, namacalne, jak przejazd kolumny transporterów Stryker, którymi 3. szwadron 2. Pułku Kawalerii amerykańskiej armii przecina nasz kraj od Białegostoku do, prawdopodobnie, Cieszyna. Jednak ta sama amerykańska armia ma poważny problem, co robić na dużo dalszym terenie, odległym od naszych granic o tysiące kilometrów.

Problem z wojskiem

Na dalekim Pacyfiku dowódca VII Floty Stanów Zjednoczonych Robert Thomas zachęca kraje ASEAN do stworzenia wspólnych patroli morskich. Celem ma być skoordynowana ochrona przed ewentualną chińską agresją. Dojść może do niej w każdej chwili, Morze Południowochińskie w poprzednim roku doświadczało sporów pomiędzy Pekinem a praktycznie każdą stolicą państw regionu. Platformy wiertnicze umieszczane przez Chińczyków nielegalnie na nieswoich wodach, incydenty wobec miejscowych rybaków, budowanie sztucznych wysp docelowo mających poszerzać zasięg chińskiej armii, a nawet coraz bardziej bezkompromisowe zachowania chińskich turystów przybywających z kontynentu, którzy coraz śmielej naruszają granice dobrego wychowania irytując ignorancją dla miejscowych zasad.

Stany Zjednoczone mają coraz większy problem z utrzymaniem ogłaszanego podczas pierwszej kadencji prezydenta Obamy tzw. zwrotu na Azję. Strategia nazywana po angielsku pivot to Asia miała stanowić jedną z głównych osi polityki zagranicznej USA. W obecnej sytuacji zbyt wiele niestabilności cechuje największą gospodarkę świata, by móc jednoznacznie liczyć na ciągłość tego planu. Azjatycki zwrot wymaga nakładów na obronność, co dla Waszyngtonu zmagającego się z niedostatecznie sprawną ekonomią stanowi zbyt duży ciężar. W Kongresie panuje niezgoda, którą doskonale widać było podczas ostatniej wizyty premiera Izraela. Republikański przewodniczący izby John Boehner osobiście zaprasza ważnego zagranicznego gościa, by w amerykańskim parlamencie krytykował obecnego prezydenta. Stany Zjednoczone zmagają się także z wieloma problemami natury społecznej. Według ostatnich danych 85 proc. młodych ludzi wraca do swoich rodzin po zakończeniu studiów. Gospodarka nie daje im dostatecznych szans na myślenie o budowaniu życia po swojemu, dlatego w przeważającej większości wybierają bezpieczny wariant oparty o pomoc finansową rodziców.

Problem z finansowaniem

Stany Zjednoczone w ostatnim tygodniu dostały także niespodziewany cios od swoich największych europejskich sojuszników. Wielka Brytania, a następnie po niej Francja, Niemcy, Włochy i Luksemburg zgodziły się dołączyć do grona państw założycieli nowego chińskiego banku. AIIB, czyli Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (Asian Infrastructure Investment Bank) ma być dopełnieniem światowego systemu finansowego opartego w dużej mierze na Międzynarodowym Funduszu Walutowym, Banku Światowym oraz Azjatyckim Banku Rozwoju, organizacjami operującymi zgodnie z wytycznymi ze Stanów Zjednoczonych. Według Pekinu AIIB to nowa szansa dla Azji, która wciąż wymaga wielu inwestycji, których wspominane organizacje międzynarodowe nie są w stanie finansować. Średnie szacunki mówią o kwotach rzędu 700 mld dolarów rocznie na zapewnienie ciągłego rozwoju, nowy bank wnosi 50 mld dolarów chińskiego kapitału. Podczas gdy amerykańska prasa wspominała o niespodziewanym działaniu Europy, chińskie dzienniki witały nowych sojuszników ogromnymi nagłówkami.

Chińska polityka zagraniczna bywa dla Zachodu nieodgadnioną mozaiką pozornie sprzecznych zachowań. Podczas rządów poprzedniego prezydenta Hu Jintao do kalendarzowego końca 2008 roku Pekin wraz ze wszystkimi państwami, z którymi obecnie trwają terytorialne spory, świętował dyplomatyczne sukcesy. Podpisywano dwustronne porozumienia z Japonią, Indiami, Wietnamem, by następnie od stycznia 2009 roku całkowicie zmienić front i stawiać każdy problem na ostrzu noża. Istnieje wiele teorii odnośnie chińskiej przemiany w polityce zagranicznej, wspólnie tworzą bardzo skomplikowaną i prawdopodobnie wzajemnie niewykluczającą się złożoność.

Próba zdefiniowania problemów

Podczas seminarium zorganizowanego przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych oraz Biuro Gospodarcze i Kulturalne Tajpej w Warszawie próbowano odpowiedzieć na pytania o przyczyny obecnej sytuacji w Azji. Tematem spotkania były wyzwania bezpieczeństwa Azji Wschodniej w kontekście szans na złagodzenie napięć w regionie. Najbardziej dokładne wytłumaczenie postawy Pekinu zaprezentował Chong-Pin Lin, były wiceminister obrony Tajwanu. Według niego kluczem do zrozumienia chińskiej strategii są słowa Deng Xiaopinga z 1982 roku. Zgodnie z nimi kraj miał dążyć do prowadzenia sporów i walk, jednak bez nacisku na ich jednoznaczne wygrywanie (struggle without breaking). Koncepcja była powtarzana przez kolejnych przywódców Chin w identycznym brzmieniu, powoływał się na nią Jiang Zemin oraz Hu Jintao. Przełom 2008 i 2009 roku przyniósł dodatkowo przełom w postaci upadku Zeng Qinghonga, ówczesnego wiceprezydenta Chin, bezpośredniego poprzednika obecnego prezydenta Xi Jinpinga. Częściowo ze względu na przejście na emeryturę, częściowo przez wzgląd na oskarżenia o korupcję wobec własnego syna, Zeng zrezygnował z drugiego stanowiska w kraju. W tym samym czasie w siłę rósł także osadzony obecnie w więzieniu Bo Xilai, były wysoki urzędnik KPCh. Zmianę chińskiego nastawienia wobec świata mógł także przynieść światowy kryzys ekonomiczny, który nie przeszedł bez echa także wobec gospodarki Państwa Środka.

Obecnie prezydent Xi walczy z korupcją na każdym szczeblu państwa. Nie waha się nawet pociągać do odpowiedzialności generałów z chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Przed nim żaden z najważniejszych, nawet sam przewodniczący Mao nie zadzierał z armią. Chiny czeka jeszcze długa droga, nowoczesny długi marsz nawiązujący do komunistycznej tradycji i w jednakowy sposób od niej odchodzący. Wspominany Bo Xilai stracił wpływy i szacunek wśród partii, ponieważ poczuł się zbyt silny, rozpoczynając podjudzanie wobec prezydenta i premiera. Zapraszał do swojej rezydencji generałów, by cyklicznie przeprowadzać sesje mające na celu deprecjację wartości ówczesnych przywódców Hu Jintao i Wen Jiabao, nazywanych cudownymi dziećmi. Prezydent Xi walczy nie tylko ze skorumpowaną armią, ale i z tzw. książątkami, chińskimi oligarchami, których uprawnienia wykraczają dużo poza wyobraźnię zwykłych obywateli. Chiny bez wątpienia wchodzą na nowe tory, transformacja jest nieodwołalna, ponieważ dotychczasowy kurs doprowadzi donikąd.

Nie można także sięgać po rozwiązania z Zachodu i wprowadzać do Azji zasad demokracji znanej z naszego kręgu kulturowego, ponieważ w społeczeństwach konfucjańskich to nie zda egzaminu. Chińska transformacja nie pozostanie bez echa na całym świecie, także i dla nas. Warto zastanawiać się, jak Unia Europejska może wypracowywać wspólne stanowisko wobec nowych finansowych instytucji made in China, jak miałaby się zachować w obliczu ewentualnego incydentu, do którego może dojść w każdej chwili na dalekich od nas morzach. Obszarów konfliktu jest zbyt wiele, by zagrożenie lekceważyć.

Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku