Z Polskiej perspektywy trudno uwierzyć w to, że wydarzenia z Azji mogą mieć bezpośrednie przełożenie na naszą rzeczywistość. Ważniejsze są przecież sprawy bliższe, namacalne, jak przejazd kolumny transporterów Stryker, którymi 3. szwadron 2. Pułku Kawalerii amerykańskiej armii przecina nasz kraj od Białegostoku do, prawdopodobnie, Cieszyna. Jednak ta sama amerykańska armia ma poważny problem, co robić na dużo dalszym terenie, odległym od naszych granic o tysiące kilometrów.
Problem z wojskiem
Na dalekim Pacyfiku dowódca VII Floty Stanów Zjednoczonych Robert Thomas zachęca kraje ASEAN do stworzenia wspólnych patroli morskich. Celem ma być skoordynowana ochrona przed ewentualną chińską agresją. Dojść może do niej w każdej chwili, Morze Południowochińskie w poprzednim roku doświadczało sporów pomiędzy Pekinem a praktycznie każdą stolicą państw regionu. Platformy wiertnicze umieszczane przez Chińczyków nielegalnie na nieswoich wodach, incydenty wobec miejscowych rybaków, budowanie sztucznych wysp docelowo mających poszerzać zasięg chińskiej armii, a nawet coraz bardziej bezkompromisowe zachowania chińskich turystów przybywających z kontynentu, którzy coraz śmielej naruszają granice dobrego wychowania irytując ignorancją dla miejscowych zasad.
Stany Zjednoczone mają coraz większy problem z utrzymaniem ogłaszanego podczas pierwszej kadencji prezydenta Obamy tzw. zwrotu na Azję. Strategia nazywana po angielsku pivot to Asia miała stanowić jedną z głównych osi polityki zagranicznej USA. W obecnej sytuacji zbyt wiele niestabilności cechuje największą gospodarkę świata, by móc jednoznacznie liczyć na ciągłość tego planu. Azjatycki zwrot wymaga nakładów na obronność, co dla Waszyngtonu zmagającego się z niedostatecznie sprawną ekonomią stanowi zbyt duży ciężar. W Kongresie panuje niezgoda, którą doskonale widać było podczas ostatniej wizyty premiera Izraela. Republikański przewodniczący izby John Boehner osobiście zaprasza ważnego zagranicznego gościa, by w amerykańskim parlamencie krytykował obecnego prezydenta. Stany Zjednoczone zmagają się także z wieloma problemami natury społecznej. Według ostatnich danych 85 proc. młodych ludzi wraca do swoich rodzin po zakończeniu studiów. Gospodarka nie daje im dostatecznych szans na myślenie o budowaniu życia po swojemu, dlatego w przeważającej większości wybierają bezpieczny wariant oparty o pomoc finansową rodziców.
Problem z finansowaniem
Stany Zjednoczone w ostatnim tygodniu dostały także niespodziewany cios od swoich największych europejskich sojuszników. Wielka Brytania, a następnie po niej Francja, Niemcy, Włochy i Luksemburg zgodziły się dołączyć do grona państw założycieli nowego chińskiego banku. AIIB, czyli Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (Asian Infrastructure Investment Bank) ma być dopełnieniem światowego systemu finansowego opartego w dużej mierze na Międzynarodowym Funduszu Walutowym, Banku Światowym oraz Azjatyckim Banku Rozwoju, organizacjami operującymi zgodnie z wytycznymi ze Stanów Zjednoczonych. Według Pekinu AIIB to nowa szansa dla Azji, która wciąż wymaga wielu inwestycji, których wspominane organizacje międzynarodowe nie są w stanie finansować. Średnie szacunki mówią o kwotach rzędu 700 mld dolarów rocznie na zapewnienie ciągłego rozwoju, nowy bank wnosi 50 mld dolarów chińskiego kapitału. Podczas gdy amerykańska prasa wspominała o niespodziewanym działaniu Europy, chińskie dzienniki witały nowych sojuszników ogromnymi nagłówkami.
Chińska polityka zagraniczna bywa dla Zachodu nieodgadnioną mozaiką pozornie sprzecznych zachowań. Podczas rządów poprzedniego prezydenta Hu Jintao do kalendarzowego końca 2008 roku Pekin wraz ze wszystkimi państwami, z którymi obecnie trwają terytorialne spory, świętował dyplomatyczne sukcesy. Podpisywano dwustronne porozumienia z Japonią, Indiami, Wietnamem, by następnie od stycznia 2009 roku całkowicie zmienić front i stawiać każdy problem na ostrzu noża. Istnieje wiele teorii odnośnie chińskiej przemiany w polityce zagranicznej, wspólnie tworzą bardzo skomplikowaną i prawdopodobnie wzajemnie niewykluczającą się złożoność.