Jak Getback kupował dane. Jest nowy akt oskarżenia

Za 1,3 mln zł spółka Konrada K. kupiła bazę danych klientów. Zdaniem prokuratury to działanie służyło wyprowadzeniu pieniędzy.

Publikacja: 18.08.2022 21:00

GetBack

GetBack

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz

Naciąganie na ryzykowne obligacje, oszustwa, płacenie za fikcyjne usługi – dotąd głównie to rozliczano w aferze Getback. Teraz mamy jej nową odsłonę z wyprowadzaniem majątku poprzez zakup pakietu danych osobowych. Prokuratura uznała to za wyrzucanie pieniędzy w błoto. Akt oskarżenia przeciwko siedmiu osobom zaangażowanych w proceder właśnie trafił do sądu.

– Postawione im zarzuty dotyczą umyślnej niegospodarności polegającej na zakupie bazy danych ponad 200 tys. klientów jednego z banków za kwotę 1,3 miliona złotych oraz prania brudnych pieniędzy – mówi nam Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie, która sukcesywnie rozlicza odpowiedzialnych za Getback.

„Rzeczpospolita” poznała kulisy sprawy. Gdyby nie strata dla spółki i działania podpadające pod paragrafy, całą historię można byłoby postrzegać w kategoriach zachowań z popularnego niegdyś filmu „Gang Olsena”.

Co wynika z ustaleń śledczych? Konrad K. jako prezes Getback i prokurentka tej firmy Karolina P. zawarli z zagraniczną spółką umowę przeniesienia praw do bazy danych ok. 200 tys. klientów pewnego banku (m.in. przez ten bank rozprowadzano ryzykowne obligacje Getback) – baza miała zawierać personalia klientów, numery PESEL, telefony i informacje o stanie ich kont.

Do „operacji” posłużyła im spółka zarejestrowana w Wielkiej Brytanii.

– Ta zagraniczna spółka została wykorzystana przez fikcyjne osoby na potrzeby przestępczej transakcji, zaś cena bazy danych – na wyraźne polecenie oskarżonej prokurentki – została kilkukrotnie zawyżona – wskazuje nam prok. Marcin Saduś.

Początkowo miało to być 1 zł za rekord (za dane jednego klienta), później 3,80, aż stanęło na 6,60 zł. – Różnica wynikająca z zawyżonej ceny miała być podzielona pomiędzy wszystkich uczestników transakcji, co w oczywisty sposób wiązało się wyrządzeniem szkody na rzecz Getbacku – dodaje Saduś.

Według śledczych sprzedający (kluczową rolę miał tu odgrywać były pracownik Getback Zbigniew G.) i kupujący byli w zmowie.

Pieniądze z Getback jako zapłatę przelano nie do zagranicznej spółki sprzedającej „towar”, ale na rachunki w polskich bankach utworzone na tzw. słupy. – Kiedy bank się zorientował, że Getback w tytule przelewu wpisuje zagraniczną spółkę, a faktycznie środki idą do „słupów”, to większość z 1,3 mln zł zablokował, i tak sprawa się wydała – opowiadają śledczy.

Mający być w zmowie z Konradem K. i prokurentką sprzedawca bazy danych miał przekazać do Getback hasło do odblokowania pliku z zawartością. Jednak blokada pieniędzy poróżniła strony. „Nie ma pełnej zapłaty, nie będzie haseł” – uznali sprzedający. Ostatecznie, plik z danymi klientów wysłali, tyle, że... zakodowany. Na tyle skutecznie, że także biegły zaangażowany przez prokuraturę nie był w stanie go odszyfrować.

Z 1,3 mln zł tytułem zapłaty adresat odebrał finalnie tylko ok. 330 tys. zł – i faktycznie tyle stracił GetBack.

– Dzięki działaniom prokuratury i banku kwota blisko 1 mln zł nie została wypłacona przez sprawców z uwagi na zablokowanie rachunków bankowych. Pieniądze te zostały zwrócone GetBack w restrukturyzacji – mówi prok. Saduś.

Jaki był cel całej „operacji” i czy miała być tylko podkładką do wyprowadzenia pieniędzy z Getback, co faktycznie zawierała baza danych i skąd sprzedający ją miał – nie wiadomo. Po przelaniu zapłaty „nabywca nie dopilnował, aby hasło zostało przekazane”.

Karolina P. w śledztwie nie przyznała się do zarzutu. Wskazała w jakich okolicznościach doszło do podpisania umowy. Twierdzi, że to ówczesny prezes Getback Konrad K. decydował o tym, ile zapłaci za bazę danych, a pieniądze miały być przelane na konta pracowników zagranicznej spółki. Jednak obciążają ją m.in. wysyłane przez nią e-maile. Kobieta nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego płatność została dokonana przed otrzymaniem „towaru”. P. sugeruje, że transakcja była „prowokacją skierowaną przeciwko Getbackowi”, jednak co się za tym kryje, nie podała. – To wyjaśnienia są sprzeczne ze zgromadzonym materiałem dowodowym – uważają śledczy.

Zbigniew G. mający odrywać kluczową rolę po stronie sprzedającego przyznał się, opowiedział za szczegółami, jak było z zakupem bazy danych i ustaleniem zapłaty. Chce się dobrowolnie poddać karze.

Były prezes Konrad K. choć ma zarzut w tym wątku, to obecny akt oskarżenia go nie objął. – Za ten i podobne czyny będzie rozliczany innym aktem oskarżenia – słyszymy od śledczych.

Obecny akt oskarżenia jest piątym z kolei skierowanym do sądu przez Prokuraturę Regionalną w Warszawie w śledztwie dotyczącym tzw, afery Getback. Pierwszy i najcięższy pod względem zarzutów dotyczy 16 oskarżonych – w tym Konrada K. i byłych prezesów i członków zarządu Idea Banku – są oskarżeni o oszustwa związane z dystrybucją obligacji GetBack, przez co 9 tys. osób straciło 3 mld zł – ich proces trwa.

Główny oskarżony Konrad K. uważa się za „kozła ofiarnego”, a postawione zarzuty za absurdalne.

Przestępczość
Jak Samer A. znalazł się w Orlenie? ABW ostrzegała Daniela Obajtka
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Przestępczość
Transmitował w sieci intymne nagrania żony
Przestępczość
Hakerzy mogą spać spokojnie. Skromny urobek cyberbiura
Przestępczość
Masowe zabójstwo na warszawskiej Woli. Podejrzani usłyszeli zarzuty
Przestępczość
Nastolatkowie znęcali się nad ściśle chronionym ptakiem. Grozi im do pięciu lat więzienia