Co boli polskich biznesmenów?
Dzisiaj polski biznesmen jest otoczony nieprawdopodobnym stresem, spowodowanym rewolucją cybernetyczną; tymi wszystkimi mailami, SMS-ami i innymi formami współczesnej komunikacji. Do tego dochodzą zmiany na rynku związane ze sztuczną inteligencją i groźba zwolnień. Jednym słowem – nęka go ogólny stres związany z pracą. A biznesmen ma też przecież dom i rodzinę. Tu pojawiają się problemy, które wynikają z nadmiaru obowiązków zawodowych, np. niezadowolenie partnerki, że poświęca zbyt dużo czasu pracy. Często nawet podczas urlopu otwiera laptop, co – jak skarżą się moje pacjentki – zdarza się bardzo często.
Drugim czynnikiem, na który biznesmen nie ma żadnego wpływu, są zaburzenia środowiska naturalnego. Nazywam to „estrogenizowaniem świata”. Odżywiamy się produktami pełnymi estrogenów. Soja obecna w wielu pokarmach zawiera fitoestrogeny, czyli estrogeny roślinne. Bisfenol, substancja znajdująca się w plastiku, imituje estrogen i ma zdolność przyłączania się do receptorów testosteronowych, co powoduje zwiększenie ilości estrogenów w organizmie mężczyzny. Podobny efekt wywołuje woda pitna. Od ponad 60 lat używane są tabletki antykoncepcyjne i hormonalna terapia zastępcza, a oczyszczalnie ścieków nie są w stanie usunąć z wody żeńskich hormonów. W rezultacie mężczyzna jest stale otoczony estrogenami, co wpływa na jego gospodarkę hormonalną, tarczycę i inne narządy układu hormonalnego.
Te dwa czynniki powodują, że nie może skupić się na pracy i jest absolutnie przebodźcowany.
Czytaj więcej:
Ale co ma żeński estrogen do męskiego stresu?
Hormony są niezwykle wrażliwe na stres. Stres można podzielić na stres biznesowy, w którym główną rolę odgrywają tzw. twarde hormony, czyli kortyzol oraz na stres emocjonalny, związany z rodziną, dziećmi i problemami wychowawczymi. Ten drugi rodzaj stresu powiązany jest z hormonem zwanym prolaktyną. Coraz więcej mężczyzn ma podwyższony poziom prolaktyny, która – obok kortyzolu – jest jednym ze „złodziei” testosteronu.