Szwecja zobowiązała się do tego w art. VII i IX zawartego w 1660 r. pokoju oliwskiego. Traktat, pod którym widnieje podpis szwedzkiego kanclerza Bengta Oxenstierny, wciąż obowiązuje. Zgodnie z jego postanowieniami zwrot polskich książek i archiwaliów miał nastąpić w ciągu trzech miesięcy od ratyfikacji. Po 353 latach wciąż znajdują się one jednak w szwedzkich archiwach i bibliotekach, w tym m.in. w Uppsali.
Odwieczne prawo zdobywcy, pozwalające zwycięzcy zawłaszczyć wszelkie dobra nieprzyjaciela, ograniczano w świecie chrześcijańskim początkowo z pobudek religijnych, a od czasów renesansu – z odwołaniem do norm prawa naturalnego. Zasadę, że szczególna ochrona przysługuje tu dziełom sztuki, po raz pierwszy sformułował polski prawnik Jakub Przyłuski. Już w XIX w. panowała co do tego powszechna zgoda.
W prawie międzynarodowym roszczenia o zwrot zagrabionych dóbr kultury nie ulegają przedawnieniu. Nie ma jednak trybunału, który mógłby dziś wydać wyrok nakazujący wykonanie traktatu oliwskiego.
Zobowiązania wynikające z traktatów międzypaństwowych mogą bowiem trafić do sądu tylko wówczas, gdy zgadzają się na to ich sygnatariusze.
– Nie znam na świecie współczesnego przypadku, by udało się odzyskać jakiekolwiek dobra kultury na drodze postępowania sądowego, w którym powód domagałby się wypełnienia postanowień traktatu pokojowego sprzed I wojny światowej – przyznaje prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury.