Ściganie przestępców przez śledczych

W wielu sprawach, których ściganie zabiera czas policjantom, prokuratorom, a na koniec sądom, wystarczy zdrowy rozsądek. Wygrywa jednak zasada, że winny musi zostać ukarany.

Publikacja: 11.05.2014 11:20

Znakami towarowymi mogą być hologramy.

Znakami towarowymi mogą być hologramy.

Foto: Fotorzepa, Piotr Guział PG Piotr Guział

Nie ma tygodnia, żebyśmy nie słyszeli o większych lub mniejszych aferach, które ściga prokuratura. Im sprawa poważniejsza, tym dłużej obywatele muszą czekać na jej finał, najpierw w prokuraturze, potem w sądzie. Są jednak sprawy, których policja, prokuratura i sądy prowadzić nie powinny. Kradzież batonika za niecałą złotówkę nie musi uruchamiać machiny postępowania. A tak się niestety dzieje. Podobnie zresztą jak kradzież soku malinowego, paczki żelków czy ryb z własnego stawu.

Arkadiusz K. w 2011 r. ukradł batonik oblany czekoladą. Wartość: 99 gr. Policjanci, którzy go ujęli na gorącym uczynku, sprawdzili dowód mężczyzny, ale nie zorientowali się, że jest ubezwłasnowolniony (chory na schizofrenię). Wniosek o ukaranie trafił do sądu, a ten zaocznie skazał go na 100 zł grzywny. Arkadiusz K. nie zapłacił, więc sąd zamienił mu karę na pięć dni aresztu. Orzeczenie wysłał do sprawcy, a ten się nie odwołał, bo niewiele zrozumiał z pisma, które do niego dotarło. Kilka dni później trafił do więzienia. Po trzech dniach wyszedł na wolność. Pieniądze za ostatnie dwa dni pobytu w areszcie wpłacił za niego dyrektor zakładu karnego, który zorientował się, że mężczyzna jest chory. Mógł złożyć  formalnie wniosek o jego zwolnienie, ale trwałoby to dużo dłużej.

Kilka miesięcy zmagań z policją ma też za sobą 52-letnia mieszkanka Podkarpacia. Kobieta ukradła w sklepie sok, a właściwie syrop malinowy – wartość: 2,5 zł. Złapana przez policję, trafiła przed sąd. Nie była w stanie zapłacić 100 zł  grzywny, więc  trafiła do aresztu.

Tam wyrosła na prawdziwą bohaterkę. – Ja siedzę za „znęty" (znęcanie się nad rodzicami) – zwróciła się do niej współosadzona. –  A ty?  – Ja za sok malinowy – odpowiedziała kobieta. Współwięźniarki do końca nie wierzyły kobiecie, więc  ostrożnie ją omijały.

Inny przykład, zaledwie sprzed dwóch miesięcy. Policjanci z Jasienicy zatrzymali mężczyznę (pijanego), który z   drogi S-1 w Bielsku-Białej wyciął ponad 40 m metalowej siatki zabezpieczającej przed wtargnięciem dzikiej zwierzyny na jezdnię. Za taką kradzież może mu grozić nawet pięć lat więzienia. Trwa szacowanie spowodowanych przez niego strat. Policjanci odzyskali skradzione mienie.

Okazuje się jednak, że by trafić do prokuratury, a potem przed oblicze sądu, nie trzeba kraść. Wystarczą inne przewinienia. Wie coś o tym pewien hodowca koni.

W październiku 2013 r.  umył dwa ogiery w myjni samochodowej (ręcznej). Mężczyzna twierdził, że chciał zwierzętom porządnie domyć kopyta i zrobić hydromasaż. Kąpiel koni nagrały kamery stacji benzynowej, samo zaś nagranie trafiło do prokuratury. Ta zajęła się sprawą, a nawet skierowała przeciwko mężczyźnie akt oskarżenia z zarzutami znęcania się nad zwierzętami. Sprawa trafiła do sądu. Ten na rozprawie uznał, że mężczyzna nie popełnił przestępstwa, tylko złamał regulamin myjni.

W połowie 2013 r. sprawiedliwość dopadła też pewnego rolnika, który złowił ryby we własnym oczku wodnym.  Ich wartość ustalono na niewiele ponad 9 zł. Prokuratura uznała, że ryby znalazły się w oczku, bo wylała rzeka.

Tak więc  mężczyzna złowił i zjadł ryby, które nie były jego własnością, lecz dobrem państwowym. Usłyszał wyrok:  30 godzin prac społecznych  i  kara finansowa.

Prokuratorzy przez kilka miesięcy – zamiast zajmować się ważniejszymi sprawami – dociekali, skąd się wzięły  ryby, czy woda, z której wpłynęły do oczka, była płynąca czy stojąca, a więc czy były to ryby państwowe czy nie itd.

Takich absurdów jest w Polsce dużo więcej. W 2013 r. opisywaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej" historię mężczyzny, który trafił na trzy miesiące za kratki za kradzież energii na kwotę 70 gr. Proces kosztował państwo wielokrotnie więcej niż szkoda. Podobnie zresztą jak postępowania we wszystkich  opisanych sprawach.

W niektórych trzeba jeszcze dodać honorarium  za obronę z urzędu, wynagrodzenie biegłego i koszty procesowe. W sumie kwoty idą w tysiące. ?A przecież są jeszcze koszty wykonania kary: miesiąc pobytu w więzieniu to 2,5 tys. zł.

Zdarza się, że prokuratura i sądy zbyt rygorystycznie podchodzą do zasady legalizmu, mogą bowiem korzystać z instytucji znikomej społecznej szkodliwości czynu.

Jednocześnie liczy się jednak statystyka i to, co powie przełożony. Dlatego wielu prokuratorów woli stosować prawo wprost, nawet nieracjonalnie, niż wychylać się z umarzaniem postępowania.

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów