Przedarła kartę do głosowania. Sąd Najwyższy rozstrzygnął, czy miała prawo

Sąd Najwyższy oddalił w środę kasację w sprawie kobiety oskarżonej o przedarcie karty do głosowania w referendum z 15 października 2023 r. Wyrok SN oznacza, że kobieta jest ostatecznie uniewinniona.

Publikacja: 21.05.2025 15:30

Karta do głosowania w referendum ogólnokrajowym zarządzonym na 15 października 2023 r.

Karta do głosowania w referendum ogólnokrajowym zarządzonym na 15 października 2023 r.

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

dgk

Jak informuje PAP,  sprawa dotyczyła referendum ogólnokrajowego, które odbyło się łącznie z wyborami do Sejmu i Senatu. Obywatele odpowiadali w nim m.in. na pytania o wyprzedaż majątku państwowego, likwidację bariery na granicy z Białorusią oraz podniesienie wieku emerytalnego. Wielu uczestników tamtego głosowania nie chciało brać udziału w referendum, a pobrać tylko karty wyborcze, ale jednocześnie obawiało się konsekwencji odmowy przyjęcia karty referendalnej od członka komisji. Stąd pomysł pobrania wszystkich kart i wrzucenia do urny przedartej karty referendalnej, co nie zaliczało jej do frekwencji, od której zależała ważność referendum.

Czytaj więcej

Karta przedarta, pusta lub pobazgrana. Jak uniknąć głosowania w referendum?

Czy można podrzeć kartę? SN: kwestia jest doniosła społecznie

Prokurator oskarżył obywatelkę o przedarcie w siedzibie komisji wyborczej karty do głosowania w referendum. Kodeks karny zabrania niszczenia, uszkadzania, ukrywania, przerabiania lub podrabiania protokołów lub innych dokumentów wyborczych albo referendalnych. Za złamanie przepisów grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.  

W pierwszej instancji Sąd Rejonowy w Oławie uniewinnił kobietę. Wyrok został utrzymany przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu. I oba te wyroki te za prawidłowe uznał w środę SN, który wskazał m.in., że głosowanie 15 października 2023 r. było specyficzne, gdyż po poświadczeniu podpisem wyborca otrzymywał aż trzy karty do głosowania – w wyborach do Sejmu, Senatu oraz referendalną. Tę specyficzną sytuację należało wziąć pod uwagę.

Jak podkreślił w uzasadnieniu orzeczenia sędzia SN Kazimierz Klugiewicz, "kwestia jest doniosła społecznie". 

 - Jeśli obywatel jest postawiony w sytuacji przymusowej, konfliktu wewnętrznego, ma prawo tak postąpić, jak w przypadku tej pani, która postąpiła tak, a nie inaczej. To nie była chęć zakłócenia wyborów i uniemożliwienia spokojnego przebiegu wyborów innym wyborcom. To był jej indywidualny akt -  mówił sędzia. - Nikt nie nawołuje do tego, aby wyborcy przedzierali karty i robili z wyborów, bardzo ważnego aktu demokratycznego, jakiś festyn, czy happening  – dodał.


Jak informuje PAP,  sprawa dotyczyła referendum ogólnokrajowego, które odbyło się łącznie z wyborami do Sejmu i Senatu. Obywatele odpowiadali w nim m.in. na pytania o wyprzedaż majątku państwowego, likwidację bariery na granicy z Białorusią oraz podniesienie wieku emerytalnego. Wielu uczestników tamtego głosowania nie chciało brać udziału w referendum, a pobrać tylko karty wyborcze, ale jednocześnie obawiało się konsekwencji odmowy przyjęcia karty referendalnej od członka komisji. Stąd pomysł pobrania wszystkich kart i wrzucenia do urny przedartej karty referendalnej, co nie zaliczało jej do frekwencji, od której zależała ważność referendum.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Odziedziczyłeś majątek? By dysponować spadkiem, musisz mieć ten dokument
Dobra osobiste
Po błędnej diagnozie nie zdążyła pożegnać się z dzieckiem. Sąd wycenił ból matki
Prawo drogowe
Jakie kary grożą za kierowanie autem bez uprawnień? Trzy scenariusze wydarzeń
Praca, Emerytury i renty
Na tę informację czekają miliony seniorów. Znamy termin wypłaty 14. emerytury
Prawo w Polsce
Wybory prezydenckie 2025. Jak zmienić miejsce głosowania przed drugą turą?