W sieci można znaleźć liczne wypowiedzi wyglądające na opinie konsumentów. Wiele w rzeczywistości tworzą opłaceni specjaliści. W USA grożą za to wysokie kary finansowe, a w Wielkiej Brytanii za udawanie konsumenta można trafić do więzienia.
W Polsce nie ma wyraźnych przepisów zabraniających takiej praktyki. Ściganie sponsorowanych opinii jest trudne.
Brak dowodów
– Zastrzeżenia do takich działań coraz częściej podnoszą zarówno klienci, jak i firmy – mówi mecenas Przemysław Rybicki z kancelarii Affre i Wspólnicy. – W pierwszym przypadku zastosowanie znajduje ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, w drugim – ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Można by to nawet uznać za przestępstwo oszustwa w świetle przepisów kodeksu karnego (art. 286).
Niezależnie od wybranej podstawy prawnej największy problem rodzą kwestie dowodowe.
– W umowach nikt nie nazywa tych praktyk wprost, ograniczając się do klauzul typu: „prowadzenie działań promocyjnych w internecie". A agencje reklamowe często działają przez podmioty zewnętrzne, więc nawet złapanemu na takich działaniach ciężko dowieść jego związków z podmiotem, który prowadzi taką kampanię marketingową – wyjaśnia Rybicki.